Ostatnia akcja posła Jacka Saryusza-Wolskiego (PO) dotycząca wprowadzenia "geograficznych kwot" dla nowych krajów przy powoływaniu unijnej dyplomacji (EEAS) pokazała skuteczność... "walki na oślep".
Dlaczego? Oto kilka faktów:
1. Akcja na rzecz poprawki "geograficznej" została podjęta za późno, na kilka dni przed ostatecznym głosowaniami w Komisji Prawnej (JURI) i na sesji plenarnej. Sam raport dyskutowaliśmy już w JURI od 6 miesięcy i doprowadziliśmy do dobrego - naszym zdaniem - kompromisu.
2. Jednakże, zdaniem posła Saryusza-Wolskiego, był to niewystarczający kompromis, dlatego zgłosił poprzez Komisję Spraw Zagranicznych (AFET) "ostrzejszą" poprawkę, która... gdyby została zgłoszona także przez koordynatora frakcji w JURI - posła Zwiefkę (z PO), miałaby na pewno większe szanse.
3. Inicjatorzy akcji nie uczestniczyli w ostatnim trialogu z Radą, kiedy ostatecznie ukształtowała się lista poprawek kompromisowych, ponieważ byli wtedy na Maderze na wyjeździe frakcji EPP.
4. Sam poseł Saryusz-Wolski zorientował się po głosowaniach w JURI , że braknie mu czasu do przekonania innych do swoich racji i postanowił nawet nie podchodzić do II próby, czyli przedstawienia poprawki na sesji plenarnej. My - wspierający "geograficzny balans" - jednak poszlismy w zaparte i spróbowalismy, on - uznał nawet, że kompromis w raporcie Rapkaya jest dobry.
W rezultacie doszło do kuriozalnej sytuacji, w której wielu z nas, posłów z nowych krajów z grupy S&D, zagłosowało przeciwko sprawozdaniu naszego frakcyjnego kolegi Bernharda Rapkaya, a posłowie PO - inicjatorzy "zamieszania" - wstrzymali się od głosu lub go poparli.
Jak widać, w tym szaleństwie nie było metody.
Dodatkowo:
- Pozycja polskiego rządu w tej sprawie od początku była niespójna. Tak naprawdę chodziło o stanowiska dla panów Dowgielewicza i Popowskiego, a nie o konkretną liczbę polskich urzędników w służbie zagranicznej UE (o tym pisały media). Tuż przed samym głosowaniem, na moją wyraźną prośbę, Przedstawicielstwo RP w Brukseli przesłało stanowisko, w którym jest wyraźnie napisane, że rząd Polski popiera poprawkę AFET!!! Zatem, dlaczego PO nie popiera stanowiska rządu?
- Po głosowaniu dowiadujemy się z mediów, że rządowi niekoniecznie zależało na kwotach, bo Polacy są mądrzy i tak sobie poradzą..... Po co więc walczyliśmy o kwoty przy rozszerzeniu 2004? Teraz tak zmądrzeliśmy, że już nam kwot nie trzeba? Przecież chodziło o zastosowanie analogicznego systemu do EEAS na pierwszych kilka lat, co nie stoi w sprzeczności z kompetencjami, bo i tak organizowane są w Komisji odpowiednie konkursy.
- Sama komisarz Ashton, przeciwniczka geograficznych kwot, też jest z kwot. Nie została wybrana z konkursu na najbardziej kompetentnego dyplomatę w UE, tylko w wyniku negocjacji, gdzie liczyły się: narodowość, przynależność polityczna i płeć. Więc, zarówno ona sama jak i rządy państw członkowskich są pełne hipokryzji, kiedy mówią, że chcą mieć samych najlepszych i że rekrutacja ma być tylko w oparciu o kwalifikacje. Ashton - jak pisała prasa - kwalifikacji nie miała, a dyplomacji dopiero się uczy.
Reasumując: po ostatniej "przegranej na własne życzenie akcji" - mam nadzieję, że wiemy już JAK NIE NALEŻY PROWADZIĆ POLITYKI ZAGRANICZNEJ, co jest bardzo cenną wiedzą w kontekście tworzenia Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych.
Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego w Strasburgu,
Lidia Geringer de Oedenberg
Inne tematy w dziale Polityka