Właśnie mija rok od inauguracyjnej sesji plenarnej 7-ej legislatury (2009-2014) Parlamentu Europejskiego. Z tej okazji organizacja VoteWatch zaprosiła polityków i dziennikarzy na konferencję prasową, aby zaprezentować najnowszą analizę głosowań odbywających się w Parlamencie w ostatnim roku. Podobnie jak w raporcie sprzed 6 miesięcy (zapraszam do lektury archiwalnej notki: http://2009.salon24.pl/154464,kto-naprawde-decyduje-w-europarlamencie), także i tym razem nie zabrakło ciekawych obserwacji i dość zaskakujących wniosków.
W okresie lipiec 2009 - czerwiec 2010 w Brukseli i w Strasburgu odbyły się dokładnie 792 głosowania. Największym współczynnikiem wygranych głosowań - 98% - znów może pochwalić się trzecia co do wielkości grupa polityczna - Liberałów (ALDE, gdzie nie ma Polaków).Dopiero na drugim miejscu, z wynikiem 94%, uplasowała się największa grupa polityczna - Chadeków (EPP, w której zasiadają europosłowie z PO i PSL). Trzeci wynik - 92% uzyskała druga co do wielkości (moja) grupa - Socjalistów i Demokratów (S&D, gdzie zasiadają posłowie z SLD i UP).Pozostałe cztery grupy polityczne nie miały znaczącej "siły rażenia".
W głosowaniach tematycznych, np. dotyczących budżetu czy równości płci, Socjaliści zdecydowanie wygrywali. Z poparciem Liberałów stanowiliśmy większość trudną do przeskoczenia nawet dla EPP, dzierżącej w PE 36% liczby miejsc (265 na 736 mandatów). Oczywiście, w minionym roku często głosowaliśmy razem z EPP - w ramach tzw. "wielkiej koalicji". Przedmiotem głosowań były wtedy najczęściej kwestie rolnictwa, rybołówstwa i sprawy zagraniczne.
Z cienia nie wyszła natomiast grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR z posłami z PiS-u). Dysponująca 54 eurodeputowanymi i prowadzona przez Michała Kamińskiego, wygrała jedynie 64% głosowań. Potwierdza to niejako hasła PO z eurokampanii w 2009 r., gdy jej politycy przekonywali wyborców, że głos oddany na PiS to głos na europejskich outsiderów, zmarginalizowanych w PE.
Na koniec dwie ciekawostki z podwórka polskiej delegacji:
- spośród 27 państw członkowskich UE, Polacy zajmują 9. miejsce w rankingu frekwencji na sesjach plenarnych (90,64%). Mimo że rezultat ten można śmiało uznać za przyzwoity, uległ on obniżeniu w porównaniu do średniej z kadencji 2004-09 (92%), w czym, jak się okazuje, duża zasługa kilku europosłów z ECR,
- polscy eurodeputowani coraz odważniej uczestniczą w merytorycznej, legislacyjnej pracy Parlamentu (4. miejsce w kategorii liczby sprawozdań), utożsamiając się raczej z linią grupy politycznej niż z interesami narodowymi (lojalność posłów EPP i S&D względem grupy zwycięża w 95% głosowań). Jeżeli głosują za polskim interesem, czynią to w przypadku najbardziej strategicznych polityk - np. rolnictwa i ochrony środowiska (w czym zresztą nie stanowimy wyjątku, Francuzi obrali dokładnie taką samą taktykę).
Pelny raport VoteWatch - http://www.votewatch.eu/blog/wp-content/uploads/2009/09/votewatch_report_30_june_2010.pdf
Z Parlamentu Europejskiego,
Lidia Geringer de Oedenberg
Inne tematy w dziale Polityka