Więzień 16670 prowadził gawędę. (…) Wynikało z niej, że istnieje jakaś nienaruszalna trwałość dobra, ustanowiona przez Boga, że nie wolno i nie ma potrzeby wątpić w trwałość moralnego dobra, które zawsze okaże się zwycięskie, że przeznaczeniem człowieka jest świadczenie dobra drugiemu człowiekowi i wiara w jego dobroć. Otaczająca nas gehenna jest czymś przejściowym i nie mogącym się ostać po prostu dlatego, że stworzyli ją ludzie wbrew woli Bożej. Nie powinniśmy jednak popadać w rozpacz, tylko ufać woli Bożej, a ufność swoją okazywać przez wzajemne wspieranie się w godzinie ciężkiej próby. Ułatwi nam to prosta modlitwa do Boga i nasza niezawodna Orędowniczka, Niepokalana. Porywająca była w Ojcu Maksymilianie jego wiara w Boga, cześć dla Niepokalanej i ufność w dobroć ludzką, jakże często zagubioną pod chmurami krematoryjnych dymów.
Mówienie o tym, że Ojciec Maksymilian umarł dla jednego z nas lub jego rodziny, jest co najmniej uproszczeniem sprawy. Ta śmierć była ratunkiem dla tysięcy ludzi i na tym polega wielkość tej śmierci. Tak ją odczuliśmy i jak długo żyć będziemy, będziemy przed nią pochylać głowy, my – oświęcimiacy. A wówczas chyliliśmy głowy przed bunkrem głodowej śmierci. (...) W sercach swoich składaliśmy hołd Człowiekowi, który niejednemu spośród nas przywrócił poczucie człowieczeństwa, dowiódł istnienia dobroci, braterstwa i wierności oraz przyjętym zasadom moralnym. (Jerzy Bielecki, więzień nr 243)
14 sierpnia Polacy a Polski i innych krajów świata spotkali się 14 sierpnia w Oświęcimiu, aby dać świadectwo nieprzemijalności zasad moralnych. W miejscu, w którym niemieccy najeźdźcy postanowili zgotować gehennę Polakom, w obozie koncentracyjnym Auschwitz. To dzień, w którym po ponad 2 tygodniach od ofiarowania swojej męki za innego człowieka, zginał w bunkrze głodowym święty Ojciec Maksymilian Kolbe. W świecie, w którym wielu ludzi usprawiedliwiało obojętność lub wyższość walki o własne życie kosztem drugiego człowieka polski franciszkanin dał przykład miłości ponad własne życie. Czy Jego postawa miała wpływ na wielu późniejszych Sprawiedliwych wśród narodów Świata, ryzykujących oddaniem życia własnego i rodziny dla ratowania polskich Żydów?
Zamysł zorganizowania Marszu w datę śmierci św. Ojca Maksymiliana przekazał Polonii red. Witold Gadowski. W kilka dni później, mieliśmy umówione spotkanie z proboszczem Parafii w San Diego. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce spotkania, zobaczyliśmy napis na Kościele: to był Kościół pod wezwaniem św. Ojca Maksymiliana Kolbe. Odczytaliśmy to wszyscy, jako znak. W USA Ojciec Maksymilian jest patronem wielu Kościołów, szkól polonijnych. Za patrona obrano Ojca Maksymiliana w wielu środowiskach polonijnych na całym świecie. Nie inaczej jest w Polsce. Niepokalana Królowa Polski, Maryja od wieków jest przedmiotem kultu Polaków z całego świata, a Ojciec Maksymilian Kolbe był jej gorącym orędownikiem aż do śmierci.
Już po powrocie do Polski udało nam się zarazić entuzjazmem młodych muzyków. Do tekstu red. Gadowskiego (napisanego podczas naszej podróży do USA i Kanady na restauracyjnej serwetce) skomponowano muzykę. Powstały Dzwony …pieśń o czystych intencjach i wartości Ojczyzny. O sensie korzeni i wspólnocie. Na singlu, w wykonaniu Natalii Niemen i Grzegorza Wilka, oraz w formie teledysku na youtube. Premiera odbyła się oczywiście w dniu Marszu. Teledysk, jako pierwsi, zobaczyli jego uczestnicy. Z telebimu, ustawionego na scenie na terenie należącym do zespołu szkół i Kościoła ojców Salezjanów. Projekt koszulek z obozowym numerem więziennym i podobizną św. Ojca Maksymiliana Kolbe, przygotowany na marsz to zasługa Polonii amerykańskiej i Wojtka Michalika. Marsz nie miał innego charakteru jak modlitewny. Z przesłaniem dla całego świata: Polacy ginęli w Auschwitz, podobnie jak w innych niemieckich obozach koncentracyjnych. Ale to właśnie tutaj dano przykład jak można oddać życie za drugiego człowieka. Decydując się na męczeńską śmierć głodową. Gdy świat przyjmuje ze zrozumieniem postawę ochrony życia własnego kosztem utraty innego, Polak dowiódł, że można przyjąć inną postawę. Postawę miłości chrześcijańskiej wobec drugiego człowieka. Ponad życie.
Wiara i moralność. Te atrybuty łączą Polaków na całym świecie. Mimo różnic w wyborze drogi ich upowszechnienia. Polonia skupiona jest najczęściej przy polskich parafiach. Marsz był symbolem wspólnoty. Symbolem wiary, nadziei i miłości. To wzór naszej postawy wobec najeźdźców na nasza Ojczyznę, zbroczoną krwią wojennych Powstań wobec okupantów (a było ich wielu w historii Polski). Zdolności polskiego narodu na całym świecie do oddawania własnego życie za życie drugiego człowieka. Tę siłę i wzór Polakom dawała wiara i miłość do Ojczyzny. Miłość i wiarą w Opatrzność Bożą. Siłę wsparcia Jego Matki, Maryi, królowej Polski. O tym chcieliśmy przypomnieć. Sobie i światu. W dobie relatywizacji wartości moralnych, próbie relatywizowania zbrodniczych działań niemieckiego (i radzieckiego) okupanta z okresu II WŚ, w dobie prób przenoszenia na cały Naród polski win zwykłych przestępców i kolaborantów za zbrodnie niemieckich nazistów ten marsz miał być przywróceniem takim ocenom właściwych proporcji.
Relacja:Organizatorzy Marszu, przy współudziale wolontariuszy, prowadzili rejestrację uczestników z rozdawaniem imiennych plakietek już z od 13 sierpnia, od godzin wieczornych. Ponieważ b. dużo ludzi przyjechało 14-ego, od rana trwała rejestracja. Na Marsz zapisanych było 2600 osób, ale dość szybko okazało się, że mnóstwo osób dojechało 14-ego, aby zarejestrować się bezpośrednio na w dniu Marszu. Podczas rejestracji rozdawano białe i czerwone koszulki z nadrukiem, przedstawiającym postać św. Maksymiliana Kolbe, z Jego numerem obozowym. Ponad tysiąc koszulek można było pobrać wcześniej darmowo, ze strony Marszu. W zamierzeniu pielgrzymi w białych koszulkach mieli rozpoczynać marsz, w czerwonych go zamykać. Aura spłatała nam figla. Od rana padał deszcz. Biało –czerwony marsz zamienił się w marsz peleryn i parasoli. Ci, którzy nie byli przygotowani na deszcz wykupili w okolicznych sklepach Oświęcimia wszelkie ochronne środki. Przed Marszem, zgodnie z zapowiedzią i regulaminem, poproszono wszystkich uczestników marszu, którzy przywieźli ze sobą flagi, o pozostawienie ich w depozycie. Wyruszaliśmy z Placu św. Jacka, z terenów należących do Salezjanów. Było nas kilka tysięcy. Podczas Marszu odmawialiśmy modlitwę różańcową i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wejście na teren Obozu w Auschwitz poprzedziła kontrola bezpieczeństwa. Przebiegała bardzo sprawnie. Już na terenie obozu, po przekroczeniu bramy z napisem „Arbeit macht frei „dołączyliśmy do grupy ojców Franciszkanów. Place obozu i uliczki prowadzące do ściany straceń, gdzie ustawiony był ołtarz, były wypełnione. Mszę poprowadził ksiądz arcybiskup Jędraszewski.
Na zakończenie, członkowie Stowarzyszenia Polskich więźniów obozów koncentracyjnych zaintonowali Hymn Polski.
Po mszy, uczestnicy wrócili w systemie rozproszonym na tereny salezjańskie. Na wielkim placu stała scena, na której od godziny ok. 15,30 rozpoczął się koncert. Wcześniej, w auli szkoły odbył się wykład księdza profesora Guza oraz prezentacja medialna wystawy Klisze pamięci.
Salezjanie wraz z organizatorami zadbali o możliwość zakupu posiłków, woda i lody z firmy Koral były dostępne za darmo. Na scenie koncertowej, swoje mini-recitale dali między innymi: Bożena i Lech Makowiecki, Jerzy Grunwald, Marek Piekarczyk, Halina Frąckowiak, zespół Eleonora wraz z gitarzystą basowym, Maciejem Jeleniewskim, kompozytorem i producentem teledysku Dzwony. Tysiące ludzi uczestniczyły w tym koncercie do 21. Na zakończenie artyści wspólnie wykonali Barkę i Abba Ojcze. Nie wymieniam wszystkich wykonawców.Znajdziecie państwo wszystkie nazwiska na stronie Marszu. Atmosfera była wspaniała. Szkoda, że stacje telewizyjne nie pokusiły się o przekaz….Większość uczestników obecna była z organizatorami przez 14 godzin! I nie widać było znużenia. 15 sierpnia rano, zgodnie z programem, po mszy o godzinie 6 rano w Kościele Salezjanów wyruszył do Auschwitz marsz z flagami. Na jego przeprowadzenie organizatorzy uzyskali zgodę w godzinach późno popołudniowych 13 sierpnia. Większość miała flagi na drzewcach, organizatorzy zapewnili każdemu możliwość zamiany ich na plastikowe, wymagane przez władze Muzeum w Auschwitz. Marsz przebiegał w skupionej i podniosłej atmosferze. Ponad tysiąc białoczerwonych flag załopotało w miejscu uświęconym krwią i męczeństwem Polaków różnej nacji. Po modlitwie, odśpiewaniu Hymnu Polski i Roty, uczestnicy powrócili na tereny salezjańskie do Oświęcimia. Tam, do godziny 16-ej wspólnie z zakonnikami świętowano dzień Matki Boskiej Zielnej i zakończenie pierwszego Marszu Polaków z kraju i Polonii do Auschwitz. Ksiądz profesor Guz powiedział w wywiadzie dla WRealu24 o historycznej wadze tego Marszu. A ja odczułam podczas tych dni jedno: na nic propaganda, na nic relatywizacja dopóki w sercach Polaków gnieździ się wiara i Ojczyzna. Bez patosu, z głębi serca i potrzeby. Wtedy prawda i miłość muszą zwyciężać.
Sprawdzałam sama i przy pomocy rodziny i przyjaciół, jakie relacje pojawiały się w tzw. mainstreamie. Nieoceniona GW w Krakowie bolała nad losem tych, którzy przyszli z flagami 14 sierpnia i nie mogli ich wnieść. Inne relacje były kilkuzdaniowe. Z podkreślaniem poglądów organizatora” prawicowy publicysta Witold Gadowski”.
Ja napisałabym: poeta, dziennikarz śledczy, publicysta i autor książek. Redaktor Witold Gadowski. Katolik. Polak.
P.S.Ojciec Maksymilian Maria Kolbe, ubogi franciszkanin, wystąpił z szeregu więźniów, skierował się przed lagerführera i powiedział, że on chce pójść za jednego z wybranych. Powiedział po prostu szwabowi, który czuł się zapewne niemal jak Bóg w twarz: „Mam już blisko pięćdziesiąt lat, życie moje przeżyłem, a Ten ma życie przed sobą. Ma żonę i dzieci, on jest im potrzebny. Niech on przeżyje, ja chcę pójść za niego”. Zaskoczonemu hitlerowcowi, który pytał dlaczego chce pójść na śmierć za obcego człowieka, odpowiedział jeszcze bez lęku: „Chcę innym dodać odwagi do życia”. Odprowadzono zatem skazańców w miejsce Ich przeznaczenia na blok nr 11, rozebrano do naga i wrzucono do celi. Mieli tam umrzeć z głodu i zimna! Ojciec Maksymilian żył najdłużej, bo jeszcze 14 sierpnia przyszedł SS-man, zobaczył, że on żyje i dobił go zastrzykiem z trucizną. Warto przytoczyć także słowa Zygmunta Gorsona, więźnia Auschwitz, który spotkał w tym doczesnym piekle kapłana z Niepokalanowa: "Wielu z nas straciło nadzieję, wielu chłopców w moim wieku rzucało się na druty wysokiego napięcia. Kiedy błąkałem się, szukając kogokolwiek, z kim mógłbym podzielić się wspomnieniami, o. Kolbe mnie spotkał i rozmawiał ze mną. Był dla mnie jak anioł, ocierał zawsze moje łzy. Straciłem wiarę, a o. Kolbe mi ją przywrócił! (...) On wiedział, że jestem Żydem, lecz to nie stanowiło różnicy. Jego serce nie czyniło rozróżnienia między osobami i nie miało dla niego znaczenia to, czy są Żydami, katolikami lub jeszcze innych religii: on kochał wszystkich i dawał miłość, nic innego jak miłość”.
http://gadowskiwitold.pl/content/marsz-%C5%BCycia-polak%C3%B3w-i-polonii-w-o%C5%9Bwi%C4%99cimiu
http://niepoprawni.pl/blog/slawomir-tomasz-roch/papiezu-franciszku-gdy-sw-maksymilian-maria-kolbe-konczyl-zywot-w-bunkrze
https://www.wykop.pl/link/5064419/78-lat-temu-ojciec-kolbe-zglosil-sie-w-auschwitz-na-smierc-za-wspolwieznia/
https://gloria.tv/article/7zhJVnxgjPLy2xcHLtumZEwsy
https://www.wykop.pl/link/5064419/78-lat-temu-ojciec-kolbe-zglosil-sie-w-auschwitz-na-smierc-za-wspolwieznia/
https://wpolityce.pl/historia/459414-marsz-zycia-polakow-i-polonii-w-auschwitz
Inne tematy w dziale Społeczeństwo