Nieskromnie przypomnę swój tekst z grudnia 2015 roku, kiedy to nazwałam Mateusza Kijowskiego staranie wybranym słupem KOD-u. O ile staranność oceny psychologów i speców od marketingu politycznego była w miarę trafiona (swój człowiek, niezwiązany z partia polityczną, robi na drutach, nosi kucyk, broni praw kobiet, jeździ na motorze itp. oraz to dobry mówca), o tyle zawiodła ich dociekliwość ludzi, których miał prowadzić Kijowski w jednym kierunku: organizować protesty uliczne, być trybunem ludowym. Słowem: jego rolą była organizacja zadymy na każdy temat, który mógłby pozwolić do wywrócenia demokratycznego wyniku wyborów. Nie przewidzieli, że w dobie powszechnej komunikacji społecznościowej wystarczy czasem niewielki kapiszon, aby spowodować poważne wybuchy skrzętnie ukrywanych materiałów” łatwopalnych”.
Nic dziwnego, że ujawnione faktury na usługi informatyczne mogą okazać się (wedle wewnętrznych informacji KOD) fikcją opisującą nieodpłatne usługi członków KOD. Polski kapiszon uruchomił kolejne mikro wybuchy typu: zakupy państwa Kijowskich we Francji ekskluzywnych towarów za pieniądze ze zbiórek. Czy rozliczenia nabytków pana Mateusza (drogi telefon, laptop, nowy motor itp.) są mocno kontestowane w rozmowach szeregowych członków KOD. Szczególnie wobec jego oficjalnej deklaracji o utrzymywaniu się ze wsparcia rodziny, a o spłacie zaległych alimentów wobec dzieci – nic nie było słychać. No i wybierając tzw. alimenciarza na trybuna ludowego –macherzy konstelacji sceny politycznej i zarządzania emocjami społeczeństwa w zaplanowanym przez siebie kierunku, czyli obalenia władzy – mocno się pomylili. Co gorsza, wewnątrz KODU aktywiści twierdzą o legalizowaniu dotacji zewnętrznych przez wpisywanie ich do puszkowych zbiórek. Zapewne będzie potrzebny realny audyt przychodów i wydatków. Z uwzględnieniem opłat za udział w spotkaniach na terenie całego kraju. Choćby udział Lecha Wałęsy – on słynął już w czasach 1 Solidarności, że za zdjęcia z nim niektórzy musieli płacić.
Środowisko GW usiłuje wykreować nowego szefa KOD w osobie Frasyniuka. Ale to chyba niewypał. Ideą animatorów odwrócenia wyników wyborów miało być wybranie Trybuna Ludowego, a nie partyjnego działacza. Część upatruje naturalnego następcy w p. Szumełdzie. Ryzykowna propozycja, jeśli podejrzenia sympatyków KODu o jego wiedzy o nieprawidłowościach w rozliczeniach KOD. O niechlubnej akcji podczas pogrzebu Inki i Zagończyka nie wspominając. Bo jeśli następca się nie znajdzie to noszenie znaczka KOD może stać się niezwykle wstydliwe.
Projekt Nowoczesna to była dla mnie od początku jego zaistnienia platforma ratunkowa dla podupadającej PO. Liczono zapewne, że PO, Nowoczesna i PSL będą w stanie stworzyć rząd po wyborach. Nie wyszło. Wtedy uruchomiono platformę wsparcia: uliczny KOD. Gromadzący pod chwytliwymi hasłami ludzi o różnych przekonaniach politycznych, przeświadczonych o ich życiowej szansie na stanowienie prawa zgodnego z oczekiwaniem bardzo zróżnicowanych środowisk mniejszościowych.
Wtedy po raz pierwszy padły buńczuczne, ale uczciwe deklaracje Grzegorza Schetyny: opozycję wesprze „zagranica i ulica”. Z zagranicą problemu nie było: europarlamentarzyści PO ostro działali na rzecz ukazywania zdeformowanego rzekomo obrazu polskiej demokracji. Sympatyków pozyskiwali przez wiele lat, nie przeciwstawiając się niczemu, co było korzystne dla Niemiec i Francji. * lat ministrowania na stanowisku szefa dyplomacji przez Radosława Sikorskiego i koneksje w świecie zagranicznych mediów jego małżonki, Anne Appelbaum stanowiły bardzo potężny oręż. A umiejętnie spreparowanych „dowodów” dla UE dostarczała skwapliwie ulica.
Kiedy samoistne demonstracje KODu, wsparte środowiskami LTBG zaczęły gasnąć, u boku Kijowskiego pojawili się przedstawiciele wszelakiej opozycji. Tej parlamentarnej i nieformalnej. Jak choćby stowarzyszenia starych ubeków. Dokooptowali pupile poprzedniej władzy, niepogodzeni z utratą łatwo wcześniej dostępnych dla nich środków finansowych. Ich mi dzisiaj nie jest żal. Żal mi sporej grupy ludzi, omamionej chwytliwymi hasłami i krasomówczymi opiniami ludzi, którzy w dobrej wierze wspierali ruch, wykreowany w jednym celu: zburzyć demokratyczny wybór Polaków wszelkimi, możliwymi sposobami. Programem nadrzędnym był i jest dla nich jeden powrót do utraconej władzy.
Ostatnie wydarzenia w polskim Sejmie od wielu dni stanowią już tylko powód do śmiechu dla dużej części Polaków. Najgorsze jest jednak to, że przy okazji śpiewający i robiący sweetfocie posłowie ( w przerwach przegrzebując dokumenty posłów opcji rządzącej) podważyli znacząco powagę Sejmu.
Petru po niechlubnym wyjedzie do Madery zaproponował kompromis w sprawie protestu, z którego dzisiaj się wycofał. W sumie nic dziwnego: był w Sejmie na proteście i równocześnie spędzał z urokliwą posłanką Sylwestra na Maderze.
Teraz padła zapowiedź propozycji przez opozycję samorozwiązania Sejmu. Walka o przywództwo w opozycji trwa. Szkoda, że jak zwykle –kosztem Polski i Polaków.
P.S. Ostatnie informacje o finansach KOD oraz sylwestrowy wypad żonatego Petru został określony przez niektórych dziennikarzy jako plagi egipskie. Czyżby kontynuacje pseudoprotestu, zamieniona we wniosek o samorozwiązanie Sejmu i debatę ma na celu przywrócenie powagi opozycji?
Inne tematy w dziale Polityka