Nie wszystek umrę "Pieśń III" Horacego.
Święto Zmarłych( zwane od wieków Dniem Wszystkich Świętych) ma od tysięcy lat niezwykłe znaczenie dla podkreślenia wagi więzi rodzinnych. Obowiązek dbałości o miejsca pochówku i odwiedzanie grobów w tym dniu kultywowane jest na całym świecie. W przeróżny sposób. Istota tego dnia pozostaje jednak niezmienna- odwiedzić groby swoich zmarłych bliskich. Przez naszą pamięć o nich – oni nadal są na swój sposób z nami.
Te groby rodzinne to uświadamianie sobie co roku naszych korzeni. Ciągłości pokoleniowej, trwałości więzów.
Wędrówka do miejsc spoczynku ziemskich powłok naszych zmarłych to piękny zwyczaj. I chociaż często wiąże się on z odczuciem kruchości ziemskiego życia ma też inny aspekt- przez wspomnienia ziemskiej obecności naszych bliskich przyćmiewa się ból niepełnionych oczekiwań związany z ich odejściem. Zmniejsza ciężar wyznań , których nie zdążyliśmy wypowiedzieć za ich życia. Bo płacząc w momencie Ich odchodzenia płaczemy nad własnymi, niespełnionymi oczekiwaniami związanymi ze zmarłymi.
Święto Zmarłych jest dniem radosnych spotkań z tymi ,którzy odeszli. Dzień Zaduszny to dzień zadumy i modlitwy.
Idę więc spotkać się z moimi najbliższymi. Zapalić im lampki, pomodlić się o spokój duszy. Oczami wyobraźni zobaczyć w kwiecie dojrzałości naszego Synka ,którego nie było nam dane wychowywać z pozostałymi dziećmi. Przypomnieć pieszczotę Mamy, niezwykłą i bezkrytyczną miłość Taty. Powędrować z siostrą Taty do miejsc Jej wygnania i cieszyć ,ze Jej marzenie o spoczynku obok ukochanego brata w Polsce zostało spełnione. Uśmiechnąć się do tragicznie zmarłego bratanka zapewniając jak co roku, że w naszych sercach jest nadal otoczony miłością. Zadumać się nad niezwykłymi losami swojej zmarłej po urodzeniu mojej mamusi babci. Wspomnieć o spoczywających obok ciotce, wujku i ich maleńkim wnuczku. Życie ich wszystkich to także cząstka naszego życia. Odwiedzając ich dzisiaj i jutro utożsamiamy sobie wagę powiedzenia: Nie wszystek umieram.
Słowa napisane przeze mnie po nagłej śmierci mojego tatusia tak jak przed laty dają mi spokój i pozwalają na pogodne peregrynacje alejek z grobami rodzinnymi i coraz większej liczby bliższych i dalszych znajomych. Oddaję je we władanie moim czytelnikom…
Bóg nagle duszę moją wziął.
Anieli wiedli ją do nieba.
Wyście płakali. Jam był rad.
Czyż więcej szczęścia było trzeba?
Zapalcie lampkę w mym mieszkaniu.
Pomódlcie się o spokój duszy.
I już nie płaczcie. Jam jest rad.
A mego snu cny żal nie skruszy.
Inne tematy w dziale Kultura