Nie będziemy dziś pisać o totalitarystach, bo nie ma ani o kim ani o czym. Wyświetlanie filmu o heroicznych obrońcach demokracji, ostatnio skupionych na obronie ostatniego przyczółka jakim po Rzeplińskim został SN jest bezsensowne. Miliony na ulicę nie wyszły. I nie wyjdą. Przywódcy potencjalnych „rozruchów na ulicy i zagranicy“, z paszportami ostatniego sortu, mogą poprowadzić za sobą tylko nieliczne niedobitki ubecji i PZPR. Nikogo więcej.
A Bruksela ? Bruksela wprawdzie pomrukuje ale sama została zapędzona w kozi róg uchodźczym potopem. Stąd też jedynym lekarstwem jest coraz częściej „podrzucane“ rozwiązanie nawołujące do Europy dwóch prędkości. Tylko chwila. Przecież Unia dwóch prędkości istnieje od początku i ma się dobrze. I trzepie na świeżych państwach kasiorę aż siwy dym leci. Nigdy nie było równego traktowania wszystkich państw wspólnoty. Stosowania tej samej miarki. Karty od zawsze rozdawały Berlin z Paryżem. Na pewno nie Grecy czy Portugalczycy.
Silniejsi na on przykład lepiej dbają o swoje interesy a mniejszym i słabszym ekonomicznie partnerom skutecznie zabraniają dbać o własne. Przykłady ? Każdy kto chce to wie, że rozchodzi się o rury pod Bałtykiem, stocznie polskie a niemieckie, banki, podatki, media, itd. I polscy politycy bzdury opowiadają, vide Rumun Balcerowicza, że najlepszym lekarstwem dla Polski będzie doszlusowanie, dołączenie do strefy euro. Jeśli w Brukseli dojrzeją do stworzenia Europy dwóch prędkości, to będzie bez znaczenia kto w Polsce rządzi. Dużym krajom Unii pomniejszonym o „pas ziemi niechcianej i krnąbrnej“, czytaj: Trójmorze, będzie o wiele łatwiej porozumieć się w mniejszym, „starym towarzystwie“ aniżeli z Polską czy Węgrami i całą resztą hałastry zajmującej terytoria od Bałtyku po Adriatyk.
Dla nas i być może wiekszości polskiego społeczeństwa bardzo istotnym elementem jednostronnych, płomiennych uczuć do Brukseli było skasowanie żelaznej kurtyny z sowiecką dominacją i ponowne, bez granic, konsumowanie cywilizacji Zachodu. Dziś za przyczyną ekonomicznych emigrantów rozmienionej na drobne. Ważny też jest element wspólnych gospodarek i bezpieczeństwa.
Po naszemu to na teraz najbliżej „wyjścia“ ze Zjednoczonej Europy jest Unia a precyzyjniej stare państwa Unii. Ale jak to w życiu bywa, ewentualną odpowiedzialność i tak zrzucą na niereformowalnych Polaków. W konsekwencji wygra przymierze silnych i bogatych, prawdziwych Europejczyków. Z krwi i kości.
Na placu boju pozostanie pretendujące Trójmorze. Z dzikimi krainami dzikich ludzi oraz fashystowską dyktaturą w rękach nieokrzesanych Orbanów i Kaczyńskich. Stara Europa wyprzedała swoje wartości. Polacy na szczęście jeszcze nie. Ale co z tego wyrośnie ? Nie wiemy i nie myślimy, nawet o tym, że kiedykolwiek trafimy główną wygraną snując możliwe scenariusze. I tego się trzymajmy ...
Inne tematy w dziale Polityka