Wenecja poraziła wpierw upałem (28-29 września, przeszło 30 st. w cieniu. Od 11tej do 16tej nie wynurzałem się z chłodnych bezsłonecznych labiryntów uliczek San Marco i Castello), potem własną niepowtarzalnością, kolorowymi tłumami turystów, bajkowymi pejzażami i nad wyraz życzliwym rodzajem homo sapiens. Odrobinkę irytowali kolorowi emigranci nachalnie oferujący badziewiaste torby, etc.
Ceny ot, takie sobie !Woda mineralna na Placu św. Marka 8 euro. Rejs życia z gondolą circa 40 minut - 100 euro + drobne 5 euro na butelkę szampana, którą obowiąkowo zabrałem na pokład. I to był jeden z nielicznych momentów w moim życiu, w którym koleżanka małżonka nie ustykiwała na mezalians mojej skromnej osoby o szczerym słowiańskim obliczu ze ... związkami chemicznymi alkoholu...
Ogromne emocje na Ponte dei Sospiri (most westchnień) albowiem wzdychałem jak potępiony do Opatrzności jak i do rzeczonego Ponte o lepsze czasy .... Jednym słowem sielanka była i nie zmąciło jej nawet więzienie Piombi z między innymi celą samego Casanovy ...
A zaczęło się źle. Żeby nie rzec fatalnie. Oto kiedy w oczekiwaniu na tramwaj wodny składałem się do pstryknięcia fotki, komu ? Oczywiście mojej koleżance małżonce, w miejscu tuż nad ustami wpierw wylądowała sobie dorodna osa, tak jakby to było jej prywatne lądowisko by za chwilę z premedytacją zapuścić w moją cherlawą oczywistość - zabójcze żądło. I ... i spokojnie odleciała.
Ból jak 150 razy 1954, ciemno w spojrzeniu, choć pogoda przepiękna. No myślę jak sobie ładnie się zaczyna. Droga wodna tramwajem do samej Wenecji odbyła się z moim nieustającym ustykiwaniem na los, zbiegi okoliczności, knowania mojej koleżanki małżonki, za której to sprawstwem właśnie mnie wpierw wybrała pośród tłumów i naznaczyła wszeteczna osica. Brrrrrrrrrr ...
Cztery pełne dzionki minęły jak z bata strzelił. W głowie i na fotografiach pozostały na zawsze przepiękne budowle, krajobrazy z gondolami, przemili tubylcy i dziesiątki atrakcji. Z setkami gołębii na Placu Św. Marka, które nawet mnie w pewnej chwili obsiadły ufnie zajmując ramiona, barki, ręce a nawet czubek głowy.
Czas wracać ...
Inne tematy w dziale Rozmaitości