Informowałem, że jadę na Mistrzostwa Polski i jak będzie o czym, to napiszę. Jest o czym, więc piszę. W ostatnią sobotę i niedzielę odbyły się 27 Mistrzostwa Polski Weteranów w Lekkiej Atletyce w Krakowie. Że weterani mają swoje turnieje, mistrzostwa i olimpiady wiedziałem od paru lat i obiecywałem sobie, że jak znajdę czas, to się tym zainteresuję. I właśnie czas się znalazł, rozpocząłem przygotowania kondycyjne i siłowe: codzienna gimnastyka, w lutym intensywny tydzień na nartach, na wiosnę górskie wędrówki i wreszcie pierwsze próby na wrocławskim stadionie, na skoczni i rzutni. Trochę późno, bo zaledwie na miesiąc przed Mistrzostwami. A ostatni raz skakałem i pchałem kulą równe 50 lat temu.
Na początku było zabawnie, bo - by sobie nie ułatwiać - treningi rozpocząłem na plaży bałtyckiej 5 czerwca, na zawrotnej wysokości 80 cm. Nie wiedziałem, że Rodzinka filmuje i dobrze - wyszło komiczniej.
Ale w końcu przeskoczyłem! Na piasku, z grzęznącą po kostki stopą?! Nie jest źle, pomyślałem i z rozpędu zgłosiłem się do pięciu konkurencji: wzwyż, w dal, trójskok, pchnięcie kulą i rzut dyskiem, oczywiście w kategorii, o której przypomina mi pesel - 70+.
Zmierzyłem się z zawodnikami, którzy trenują od lat, niektórzy od zawsze. Świetne towarzystwo, bardzo sympatyczni, jak się spodziewałem, ludzie. Atmosfera Mistrzostw niezwykła i fascynująca - w tym roku zgłosiło się ponad 440 uczestników, niemal dwukrotnie więcej niż w poprzednich latach. Organizacja wzorowa. Rywalizacja wyjątkowo sportowa, kulturalna. Ostatni raz podobne przeżycia towarzyszyły mi w 1967 roku na lekkoatletycznych mistrzostwach studentów UJ. Historia zatoczyła koło, znów znalazłem się w Krakowie, na stadionie.
W skoku wzwyż zdobyłem złoty medal. W dal musiałem zrezygnować, odnowiła się kontuzja, ale intensywne wcieranie odpowiednich maści i plastry rozgrzewające przez całą noc pozwoliły mi nazajutrz wykonać dwie próby w trójskoku i zająć drugie miejsce. Nie za bardzo mogłem uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Zostałem Mistrzem Polski?! W wieku 70 lat można zostać sportowym mistrzem! To cudowne uczucie i zdumiewające. Widziałem, jak wszyscy weterani - i ci młodsi 40-letni i ci dwukrotnie starsi, ponad 80 - letni - z jednakowym wzruszeniem i radością przeżywają swoje zwycięstwa.
W pchnięciu kulą wyglądałem jeszcze śmieszniej, niż skaczący na plaży. Wśród 9 potężnych "pchaczy", z bicepsami jak moje udo i wagą dwukrotnie cięższą, czułem się bardzo nie na miejscu. Szósty wynik jednak przyniósł mi satysfakcję. Choć do pierwszej trójki brakło, bagatela, trzech metrów.
Jestem szczęśliwy, że wróciłem do czynnego sportu, że Bóg obdarzył mnie zdrowiem i siłą, że mogę stanąć do uczciwej rywalizacji, cieszyć się z sukcesów własnych, ale także i cudzych, godząc się z porażką. Jak wszyscy tam! Przez dwa dni byłem w innej rzeczywistości - helleńskiej.
I jakie to kojące, że o miejscach i przyznawanych medalach nie decydują głosowania i że nie ma w tych kwestiach publicznej debaty oraz żadnych innych, właściwych dzisiejszej demokracji, rytuałów.
Pochodzę z wielodzietnej rodziny z ośmiorgiem dzieci, znam wartość takiej rodziny i wiem, ile jej zawdzięczam. Od 18 roku życia byłem inwigilowany przez SB i objęty przez te służby wielokrotnie operacjami rozpracowującymi. Przepracowałem 35 lat w zawodzie nauczycielskim jako polonista, dwie kadencje w Sejmie, w Klubie parlamentarnym PiS. Od 12 lat bezpartyjny. Obecnie na emeryturze, ze statusem represjonowanego politycznie w PRL. Uczestniczę w lekkoatletycznej rywalizacji sportowej na Mistrzostwach Polski Mastersów, zdobyłem kilkanaście medali, w tym 7 złotych (w skokach: wzwyż, w dal, trójskok i o tyczce). Sympatyk PJJ.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport