"Na każdych trzech mądrych i głupich jest trzech/ i równo to i sprawiedliwie"
Tę piosenkę Bułata Okudzawy nuciliśmy kiedyś z nadzieją, że jest jakaś sprawiedliwość na tym "najlepszym ze światów". Wtedy nawet byliśmy przekonani, że mądrych jest więcej. Choć Bułat ostrzegał: "...a głupich jak zwykle nie widać."
Najbardziej dolegliwą przypadłością ostatnich 25 lat była konieczność pogodzenia się ze świadomością, że nic nie jest po równo i sprawiedliwie. Zwłaszcza w tak zwanej demokracji. I szczególnie w kwestii mądrości, którą niektórzy lubią mylić z inteligencją, a większość z wykształceniem. Aż stało się tak, że o wykształconych właścicielach wielu fakultetów zaczęło się myśleć "wykształciuchy", a niekiedy nawet mówić.
Słucham komentarzy powyborczych i obok trafnych, choć powszechnie oczywistych argumentów, padają i takie, których "słuchać hadko" i które się kwituje ostrym słowem: bzdura.
Więc dlaczego wygrał Andrzej Duda, według niektórych? Bo w Jego kampanii nie pojawiały się twarze Kaczyńskiego i Macierewicza. Oczywiście nienawistne twarze i odrażające.
Sami nie wierzą w to, co mówią. Jak owi kaci w pieśni Norwida: "...rzekną i pojrzą po sobie, czy kłamią?"
Wiedzą, że kłamią. I wiedzą też, że to kłamstwo nie przyjmują już wyborcy. Zwłaszcza młodzi. Bo jak to u młodych - nieufność wobec tego, co w mediach podane do wierzenia jest silniejsza i prowadzi do kontestacji. A stamtąd już prosta droga do rozpoznania rzeczywistości, do odkrycia prawdy. Jak w moim pokoleniu, gdy kultową pozycją intelektualną była książka A. Zagajewskiego i J. Kornhausera "Rzeczywistość nieprzedstawiona". A może jeszcze bardziej zbiór felietonów Stanisława Barańczaka "Nieufni i zadufani". Dziś tym autorom zarzucono by, podobnie jak wtedy, że dzielą Polaków. A to nieprawda. Oni oddzielali jedynie naród od rządzących. Nieufne społeczeństwo od zadufanej władzy.
Nie inaczej zachowuje się dziś b. Prezydent, z tą różnicą, że zadufanych przemianował na "rozumnych". Wśród nich mogliśmy ze zgrozą zobaczyć niegdysiejszych "nieufnych", tych z lat 60. i 70., kontestujących tamtą rzeczywistość. Przeszli metamorfozę i stanęli przy boku Komorowskiego, w gronie rozumnych. Na jego wiecach witano Zagajewskiego, Krynickiego i kogoś tam jeszcze, o kim wolę nie pamiętać. Myślę, że mieli świadomość, jak historia z nich zadrwiła.
Wojciech Sumliński w ostatniej książce przypomina, że groźnego przeciwnika w systemach totalitarnych najczęściej się unicestwia fizycznie, czasem łamie mu się kręgosłup, zmuszając do współpracy, a w ostateczności odbiera wiarygodność, ośmiesza, zohydza. W naszej rzeczywistości ta ostatnia metoda jest najskuteczniejsza, choć nie brakuje przecież dziwnych zgonów, wyjaśnianych depresją samobójczą.
Wobec dwóch mężów stanu, wybitnych polityków - Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza - od ponad 20 lat zastosowano metodę cywilnej śmierci. Bo tak trzeba nazwać próby wyeliminowania skutecznych oponentów politycznych z publicznego życia. Eliminowania kłamstwami, pomówieniami, powszechnym deprecjonowaniem w mediach. Podawać przykładów chyba nie muszę.
Wybór Dudy jest pierwszym wyraźnym sygnałem, że te wieloletnie zabiegi tracą swą skuteczność, że jak powracająca fala uderzają w ich autorów. To oni tracą i będą tracić w coraz większym stopniu wiarygodność.
Dzięki temu zyska polska polityka. Stając się tym, czym powinna być: działalnością na rzecz dobra wspólnego.
Pochodzę z wielodzietnej rodziny z ośmiorgiem dzieci, znam wartość takiej rodziny i wiem, ile jej zawdzięczam. Od 18 roku życia byłem inwigilowany przez SB i objęty przez te służby wielokrotnie operacjami rozpracowującymi. Przepracowałem 35 lat w zawodzie nauczycielskim jako polonista, dwie kadencje w Sejmie, w Klubie parlamentarnym PiS. Od 12 lat bezpartyjny. Obecnie na emeryturze, ze statusem represjonowanego politycznie w PRL. Uczestniczę w lekkoatletycznej rywalizacji sportowej na Mistrzostwach Polski Mastersów, zdobyłem kilkanaście medali, w tym 7 złotych (w skokach: wzwyż, w dal, trójskok i o tyczce). Sympatyk PJJ.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka