Niedobrze mieć za dobrą pamięć. Zawsze mi to wypominał ironicznie Mieciu, przyjaciel z roku i z akademika (Żaczek), z czasów, kiedy kierował nim legendarny Buszek. Ale tym razem ta moja ułomność na coś się przydała. Wczoraj w księgarni sięgnąłem po nowe wydanie „Grona Gniewu”. Stare, jeszcze stalinowskie, gdzieś sobie spoczywa na dnie kartonu (jest ich z trzydzieści po ostatniej przeprowadzce) i czeka na wysłanie do którejś z polskich szkół na Wschodzie.
A teraz muszę sens tej wysyłkowej akcji przemyśleć. Otworzyłem bowiem pachnącą jeszcze drukarnią powieść, by przede wszystkim przypomnieć sobie zapamiętane z dzieciństwa motto. W głowie mi pozostał tylko ostatni fragment: „...a z takiej szedł winnicy, co rodzi grona gniewu”. I nie znalazłem. Ani na pierwszych stronach, ani na ostatnich. Nigdzie.
Za to znalazłem tekst trochę podobny, a jednak zupełnie odmienny. „Widziałem przyjście Pana - potęgę i chwałę,/ On zdepcze grona gniewu w winnicy dojrzałe.” I pod spodem: Julia Ward Hove, The Battle of the Republic.
Wtedy w pamięci poluzowała zardzewiała klatka i ujrzałem tamtą sprzed ponad 50 lat całość: „Widziałem przyjście Pana, płaszcz chwały go odziewał,/ a z takiej szedł winnicy, co rodzi grona gniewu.” I jeszcze, że to był fragment jakiejś pieśni robotników rolnych.
Co z tym ma zrobić moja biedna pamięć? Jaka jest prawda? Czy może Steinbeck zmieniał motto (i nie tylko) w zależności od politycznego kursu? Czy może mu je zmienili (i nie tylko) komunistyczni cenzorzy z dalekiej Polski i bez jego wiedzy? Cóż, najlepiej ich (i siebie przy okazji) podsumował Ważyk: „stare są hycle, od moralności socjalistycznej.”
Niby nic, drobiazg, ktoś powie - a przecież w świadomości dwunastolatka pozostał obraz Chrystusa – rewolucjonisty. Niosącego nie miłość, tylko gniew. Zemstę.
Takich przeinaczeń literackich i historycznych było wówczas bez liku. Działały na wyobraźnię. Silniejszy, na szczęście, okazał się „stary” świat tradycyjnych wartości i dekalogu. I wielu dobrych, przedwojennych nauczycieli. Także świeża pamięć o niemieckim i sowieckim okrucieństwie, przechowywana w rodzinnych wspomnieniach. A jednak...?
Coś pozostało z tamtych hyclowskich sztuczek. Coś musiało pozostać, skoro komunistyczna obyczajowość tak miękko wraca w przebraniu gender. Zwłaszcza do pokoleń młodszych, niż moje. Bardziej pamiętających absurd tamtych lat, mniej grozę.
Że znów proroczo brzmią słowa poety: „A którzy czekali błyskawic i gromów, są zawiedzeni.../ nie wiedzą, że staje się już.”
Pochodzę z wielodzietnej rodziny z ośmiorgiem dzieci, znam wartość takiej rodziny i wiem, ile jej zawdzięczam. Od 18 roku życia byłem inwigilowany przez SB i objęty przez te służby wielokrotnie operacjami rozpracowującymi. Przepracowałem 35 lat w zawodzie nauczycielskim jako polonista, dwie kadencje w Sejmie, w Klubie parlamentarnym PiS. Od 12 lat bezpartyjny. Obecnie na emeryturze, ze statusem represjonowanego politycznie w PRL. Uczestniczę w lekkoatletycznej rywalizacji sportowej na Mistrzostwach Polski Mastersów, zdobyłem kilkanaście medali, w tym 7 złotych (w skokach: wzwyż, w dal, trójskok i o tyczce). Sympatyk PJJ.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka