Wędrujemy – od 15. do 17. sierpnia. Na Jasną Górę. Z Gliwic. W grupie żółtej. A jest tych grup z Diecezji Gliwickiej w tym roku jedenaście – zielona, fioletowa, niebieska, różowa, czerwona i jeszcze parę kolorów. Wszystkich pielgrzymów idzie 1658, o 3 osoby więcej niż w roku ubiegłym. Niby niewiele, ale więcej.
Wędrujemy pod błękitnym niebem, czasem bocznymi dróżkami, wśród łąk, pól i lasów. Modlimy się i śpiewamy. Słuchamy też katechezy. Jest czas na rozmowy. W żółtej idzie nas prawie 200. Nie z wszystkimi zdążę porozmawiać, nawet tego nie chcę, nikt tego nie chce – każdy ceni tu sobie intymność i chwile wewnętrznego skupienia. Długie chwile - na rozmowę ze sobą, z Maryją, z Bogiem. Nierzadko – w myślach, z najbliższymi, którzy zostali w domu, z którymi coś nam się nie układa, dla których często właśnie idziemy. W trudzie, z obolałymi stopami, pokonując słabość, zmęczenie i ból. Na karteczkach spisujemy intencje – często są to nasze dramaty. Prosimy o uzdrowienia, nawrócenia, o uwolnienie od nałogu, o przemianę nienawiści w miłość, o ratunek dla rozpadającej się rodziny. Rzadziej – sprawy doraźne: prośba o pracę, zdanie egzaminu, o dobrych nauczycieli dla dzieci. I tak będzie przez trzy dni.
Przeważają młodzi, ale jest też sporo starszych. Najmłodszy uczestnik ma roczek, najstarszy 75 lat. Wszyscy dzielni – „taki młody, taki stary, może świętym być...”. Najdzielniejsi są jednak księża. I kierownicy ruchu, którzy zapewniają nam bezpieczeństwo drogowe.
Pierwszy dzień po 30 km. kończymy w Tworogu. Mocno zmęczeni. Jednak radośni. Na nocleg przygarnia nas szkoła. Zasypiamy, gdzie popadnie – w salach, na podłodze, na korytarzach, na karimatach i w śpiworach.
Rano o 8.00 msza św. I cenne słowa bp. Gerarda Kusza. Przypomina nam dwa pytania postawione ostatnio przez Papieża Franciszka: „Czy masz serce ludzkie?” i „Gdzie jest Twój skarb?”
Jak nie serce ludzkie, to serce z kamienia. Coraz częstsza przypadłość obecnych czasów. Zranieni, dotknięci oszczerstwem, krzywdą doznaną lecz także ciężarem osobistych win niczego już nie czujemy - poza własnym bólem i nienawiścią. Martwi jak głaz. Z tymi pytaniami – mówi Biskup – posyłam Was w drogę do Pani Jasnogórskiej.
I już wiem, dlaczego tu jestem. Choroby, dzieci, konflikty rodzinne, praca – tak, to wszystko ważne. Jednak jestem tu z twego powodu, serce moje kamieniejące. Od dwóch lat upodabniające się do pogańskiego świata. Bolesne bólem bardzo fizycznym. Serce – bez gniazda, do którego może zawsze wrócić bezpiecznie. A przecież – przypomina bp. Gerard – „nikt nie może czuć się odrzucony, każdy ma prawo wrócić do gniazda.”
Niosą nas w ten drugi dzień pielgrzymki słowa Biskupa. Wiem, że to brzmi patetycznie i banalnie, ale tak już mam z bp. Kuszem – trochę pożartuje, często zmusi do uśmiechu, ale zawsze w swoich kazaniach zostawi mnie z jakąś ważną refleksją do przemyślenia.
Niestrudzeni są nasi księża – energia, życzliwość, wyrozumiałość dla naszych słabości niezwykła. Śpiew, modlitwa, różaniec, a jak trzeba to i kabaretowa piosenka (np. o pszczółkach – Andrusa) albo barwnie opowiedziana relacja z Rio (przez ks. Artura). Są wśród nas, zawsze gotowi do poważnych rozmów, także do spowiedzi, bo zdarza się, że kogoś dopada taka potrzeba nagle, w trakcie wędrówki.
Drugą noc spędzamy w szkole w Boronowie. Wstajemy o 4 rano, bo o 6. musimy być gotowi do marszu. Do Jasnej Góry jeszcze ponad 20 km., a trzeba zdążyć na 15.00, na Mszę św. dla nas, pielgrzymów z Diecezji Gliwickiej.
Zdążyliśmy. Mocno jednak wyczerpani i z zużytymi podeszwami stóp. Marsz po asfalcie robi swoje. Ale szczęśliwi. Wzmocnieni. Trzy dni wśród życzliwych ludzi, serdecznych, dobrych, uśmiechniętych. Powiedzmy prawdę – z dala od zła, które nas na co dzień otacza, od intryg w pracy, powszechnego kłamstwa, cynizmu mediów, nieżyczliwości często najbliższych i najbardziej kochanych. Tak, tych najbardziej kochanych - oni jedni nas potrafią naprawdę zabić.
Wracamy z nadzieją. Żegnamy się. Do następnej pielgrzymki – z Janem, Andrzejem, Wojtkiem, Sylwią, Lidią, Aurelią i tyloma innymi, których imion nie poznałem, a z którymi rozmowa tak wiele mi dała.
Pochodzę z wielodzietnej rodziny z ośmiorgiem dzieci, znam wartość takiej rodziny i wiem, ile jej zawdzięczam. Od 18 roku życia byłem inwigilowany przez SB i objęty przez te służby wielokrotnie operacjami rozpracowującymi. Przepracowałem 35 lat w zawodzie nauczycielskim jako polonista, dwie kadencje w Sejmie, w Klubie parlamentarnym PiS. Od 12 lat bezpartyjny. Obecnie na emeryturze, ze statusem represjonowanego politycznie w PRL. Uczestniczę w lekkoatletycznej rywalizacji sportowej na Mistrzostwach Polski Mastersów, zdobyłem kilkanaście medali, w tym 7 złotych (w skokach: wzwyż, w dal, trójskok i o tyczce). Sympatyk PJJ.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo