Może już warto "zejść z Sawickiej" i przy okazji z jej męża. Powróćmy do spraw ważniejszych. Dopiero co wyraziłem uznanie dla Jacka Kurskiego za dzisiejszą postawę u Olejnik w Zetce, bo to rzeczywiście jeden z nielicznych, bardzo nielicznych polityków, którzy umieją sobie radzić w gnieździe szereszeni - celnie i logicznie demaskuje obłudę salonu święcie oburzonych, wprowadzając często w konsternację i samą gospodynię.
Z ostatnim jednak zdaniem Jacka muszę się publicznie nie zgodzić. Nie po raz pierwszy zresztą, gdy chodzi o tzw. katastrofę smoleńską i stanowisko PiS-u w tej sprawie. Tym razem poszło o ostatnie wypowiedzi ministra Antoniego Macierewicza, w których tak naprawdę chodzi tylko o to, by informacje z pierwszych godzin po tragedii, że kilka osób (mowa była o trzech) przeżyło i transportowano je karetkami do (właśnie dokąd i czy to w ogóle były wiarygodne informacje?), wyjaśnić. By rozwiać jakiekolwiek wątpliwości, należałoby przedstawić bogatą dokumentację z przeprowadzonego w tej sprawie śledztwa. A jeżeli takiej dokumentacji (przesłuchań sanitariuszy, lekarzy, świadków obecnych na lotnisku w chwilę po rozbiciu Tupolewa, ew. mieszkańców okolicznych zabudowań) nie ma, to każdy, a zwłaszcza przew. Parlamentarnego Zespołu d/s Tragedii Smoleńskiej, ma prawo pytać.
J. Kurski uważa, że nie wolno. Że w ogóle PiS nie powinien mówić o zamachu w Smoleńsku, bo w ten sposób sprzyja polityce Putina i Rosji. Że Putinowi właśnie o to chodzi - wersja zamachu paraliżuje mieszkańców i władze dawnych republik sowieckich, przekonanych, że każdy, kto zdecyduje się na niezależną i krytyczną wobec Rosji politykę, skończy jak Prezydent Lech Kaczyński. I zaapelował J. Kurski do prezesa J. Kaczyńskiego, by nie słuchał swoich doradców (w domyśle A. Macierewicza) i zrezygnował z rozpowszechniania i kontynuowania teorii zamachowej.
Gdyby tak się rzeczywiście stało, gdybyśmy milczeli, pokornie przyjmując rewelacje kolejnych raportów z parodii śledztw, jakich nie zna dotychczasowa historia wypadków lotniczych w świecie, więc gdybyśmy, krótko mówiąc, udawali, że jak plują, to pada deszcz, to dopiero padłby nie tylko blady strach na mniejszych sąsiadów Rosji - i nawet nie tylko przerażenie. Więcej, trzeba by się liczyć z utratą nadziei. Bo jak Polacy milczą wobec takich upokorzeń, to cóż my? A na tym właśnie najbardziej zależy putinowskiej polityce. Zrezygnowane, pozbawienie nadziei kraje - wymieniłł je J. Kurski: Litwa, Łotwa, Estonia, Ukraina, Gruzja, Słowacja - staną się szybko posłuszne i podporządkowane Moskwie. Musimy więc mieć świadomość, przecież daleką od megalomanii narodowej. że tragedia smoleńska jest kluczowym dziś odniesieniem w naszej polityce nie tylko wewnętrznej, ale i zagranicznej. Właśnie także ze względu na wymienione kraje.
Oczywiście, ma rację Kurski, gdy przypomina, że on i grupa polityków dzisiejszej Solidarnej Polski domagała się zdecydowanej postawy wobec tragedii smoleńskiej w czasie kampanii prezydenckiej w 2010 roku. I że zgadzał się z tym podobno J. Kaczyński, ale innego zdania był jego sztab wyborczy. No trudno, było, minęło - trzeba wyciągać wnioski (to do PiS), ale nie można dziś zrezygnować z determinacji i konsekwencji (to do SP). W tej sprawie musimy mieć z Prawem i Sprawiedliwością jedno zdanie. Tak jak jedno zdanie mamy w sprawie Sawickiej i III RP.
Różnimy się natomiast w kilku istotnych kwestiach programowych. Są to sprawy ważne, trzeba je akcentować i to nam się udaje. Parlamentarny Klub SP jest, jak informuje statystyka sejmowa, najbardziej pracowitym Klubem. Wyborcy to widzą, sondaże są coraz optymistyczniejsze. Jest nadzieja na wspólne zwycięstwo w najbliższych wyborach parlamentarnych. Bo z samym PiS "policje widne, tajne i dwupłciowe" sobie, jak do tej pory, poradzą. Zwłaszcza, gdy w niektórych okręgach decydujące wplywy w tej partii przejęli politycy, o których - jak to znam z gliwickich, dobrze udokumentowanych przykładów - trudno nawet byłoby powiedzieć, że są sympatykami Prawa i Sprawiedliwości. Ale o tym innym razem.
Pochodzę z wielodzietnej rodziny z ośmiorgiem dzieci, znam wartość takiej rodziny i wiem, ile jej zawdzięczam. Od 18 roku życia byłem inwigilowany przez SB i objęty przez te służby wielokrotnie operacjami rozpracowującymi. Przepracowałem 35 lat w zawodzie nauczycielskim jako polonista, dwie kadencje w Sejmie, w Klubie parlamentarnym PiS. Od 12 lat bezpartyjny. Obecnie na emeryturze, ze statusem represjonowanego politycznie w PRL. Uczestniczę w lekkoatletycznej rywalizacji sportowej na Mistrzostwach Polski Mastersów, zdobyłem kilkanaście medali, w tym 7 złotych (w skokach: wzwyż, w dal, trójskok i o tyczce). Sympatyk PJJ.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka