„Znieważyli pamięć śp. Lecha Kaczyńskiego” - takiej treści maila otrzymałem wczoraj wieczorem od jednego z mieszkańców Gliwic. Nieszczęśnik ów zepsuł sobie wieczór, a może i noc całą, tylko dlatego., ze coś go podkusiło, by zerknąć w Internet i podziwiać, jak gliwiccy radni honorują pamięć tragicznie poległego pod Smoleńskiem Prezydenta. „Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało”, chciałoby się powiedzieć, gdyby nie to, że sprawa ta nie ma nic wspólnego z molierowskim poczuciem humoru.
Klub Gazety Polskiej podjął chwalebne działania na rzecz uczczenia śp. Prezydenta przez nazwanie jednego z gliwickich rond Jego imieniem. Czy tego typu obiekt, jak podrzędny i niezbyt efektowny węzeł komunikacyjny, jest odpowiednim miejscem, by nosić imię Lecha Kaczyńskiego, to sprawa mocno dyskusyjna – ale nie chcę być małostkowy, rozumiem, że od czegoś trzeba zacząć.
Więc gliwicki Klub GP przedłożył swój projekt uchwały Przewodniczącemu Rady Miasta, by ten zgodnie z obowiązującą procedurą skierował go na właściwe legislacyjne ścieżki. Mogę się domyślać i przyjąć za pewnik, że te działania poprzedzone zostały rozmowami z prezydentem Gliwic i Klubem Radnych Prawa i Sprawiedliwości. Mogę, bo Klub GP ma za sobą wiele w mieście cennych, patriotycznych i - co najważniejsze - udanych inicjatyw, by nie wiedzieć, jak zadbać o sukces.
Gliwicka Rada Miasta od 2010 roku jest kierowana przez większość opozycyjną wobec prezydenta Z. Frankiewicza. Stało się to jeszcze za moich czasów, gdy dobiegał 9. rok sprawowania przeze mnie funkcji przewodniczącego PiS w Gliwicach i powiecie. Podjęliśmy wówczas współpracę z Klubem PO, by, mając większość w 25. osobowej Radzie, położyć kres 17. letnim komfortowym rządom wspomnianego prezydenta. Bo Z. Frankiewicz przez wszystkie poprzednie kadencje, dysponując przewagą, mógł zupełnie nie liczyć się (i się nie liczył) z opozycją. Porozumienie radnych PO i PiS miało zapobiegać niekorzystnym dla miasta rozwiązaniom, jak np. likwidacja tramwajów czy przyzwolenia na nieskrępowany przejazd ciężkich pojazdów (tirów) przez centrum. W jakiś czas później mój kontakt z Klubem Radnych PiS znacznie się rozluźnił, koledzy się usamodzielnili i jak dalej rozwija się trudna współpraca z Platformą, nie wiedziałem. Ale dzisiaj już wiem.
O sesji RM, na której w punkcie 24 głosowana będzie uchwała o nadaniu imienia Lecha Kaczyńskiego jednemu z rond gliwickich, dowiedziałem się w ostatniej chwili dzięki Gazecie Polskiej Codziennie. Czytelnicy moich skromnych publikacji wiedzą, jak szczególnym szacunkiem i uznaniem darzyłem śp. Prezydenta i na pewno domyślają się, że w miarę upływu czasu wielkość tej Prezydentury rysowała mi się coraz mocniej. Nie mogłem więc nie być na tej sesji. Liczyłem się nawet z koniecznością zabrania głosu, gdyby sprawy przybierały zły obrót, a dyskusja zapowiadała niekorzystny wynik głosowania. Ale to w ostateczności - byłem raczej pewien, że takiej potrzeby nie będzie, że tak ważna uchwała została rzetelnie przygotowana przez Klub GP i Klub PiS.
A jednak nie została! Nie zadbano o przedyskutowanie uchwały w komisjach, nie zapewniono obecności wszystkich radnych PiS, a jeżeli już tak się stało, to koniecznie trzeba było przenieść tę sprawę na później, najlepiej na sesję nadzwyczajną, bo ranga wydarzenia zobowiązywała. Zamiast tego pozwolono - z pominięciem obowiązującej procedury legislacyjnej - zaprezentować dwa konkurencyjne projekty uchwał, nadające wspomnianemu rondu inne imiona- w jednym przypadku T. Różewicza, w drugim Edwarda Gierka. Wnioskodawcy tych „dzikich” projektów liczyli, jak się okazało słusznie, na proceduralne pogubienie się prowadzącego obrady Przewodniczącego z PO.
I wtedy stała się rzecz zdumiewająca – radny z PiS zawnioskował o zaniechanie dyskusji i przejście do głosowań nad zgłoszoną poprawką (sic!) i uchwałą. I tak się stało, wniosek przyjęto.Odrzucono poprawkę, która de facto było przemyconym nieregulaminowo projektem nowej uchwały, a potem także właściwą uchwałę, autorstwa Klubu Gazety Polskiej. Zrezygnowano dobrowolnie, na własną prośbę, z dyskusji. Niezwykle potrzebnej dyskusji. Której wcześniej nie przeprowadzono w komisjach. I która byłaby doskonałą okazją do zaprezentowania śp. Lecha Kaczyńskiego, jako wybitnego męża stanu, o wyjątkowo czytelnej polityce zagranicznej i wewnętrznej. Lecha Kaczyńskiego, jako odważnego Polaka, niewahającego się stanąć, gdy była konieczność, w obronie prawdy historycznej (przemówienie na Westerplatte w odpowiedzi Putinowi), w obronie niezależności energetycznej Polski (Raport Naimskiego), czy w obronie suwerenności małego kraju (Gruzja). Była okazja. Niepowtarzalna. Odniosłem wrażenie, że zabrakło odwagi. A ponieważ znam swoich dawnych kolegów, to myślę, że także i serca do tej uchwały. A może do śp. Lecha Kaczyńskiego?
A czego brakło gliwickiemu posłowi PiS, że nie pojawił się w Ratuszu, w sali sesyjnej?
W takiej sytuacji rzeczywiście ucierpiało dobre imię naszego Prezydenta. Odnosi się to także, co z przykrością odnotowuję, do wystąpienia przedstawiciela projektodawców, czyli Gliwickiego Klubu Gazety Polskiej. Nie wypada mi się nad nim „pastwić”, bo zbyt wiele było tam nie na miejscu. Jak choćby to stwierdzenie: „Gdyby stało się nieszczęście i prezydent Aleksander Kwaśniewski zginął na służbie, to mielibyśmy w Gliwicach również rondo czy ulicę.” Tylko że wiemy, że nie było powodów, by ginął, bo do Katynia przybywał jak trzeba, jak oczekiwano, na zmęczonych filipińską chorobą nogach. Więc po co takie upokarzające porównania.
A w ogóle dociekliwym polecam końcowy fragment sesji z dnia 17.01.2013, na www.gliwice.eu
Uchwała o upamiętnieniu śp. Lecha Kaczyńskiego w Gliwicach nie uzyskała wymaganej większości głosów. Przyjdzie czas, że bardziej znaczące miejsca w naszym mieście, instytucje, fundacje i szkoły będą zabiegać o imię Lecha Kaczyńskiego. Przyjdzie czas i na pomnik. Ale wcześniej Rada Miejska musi mieć odwagę uporządkować i przywrócić do przyzwoitości nazwy wielu naszych ulic. By Prezydent Lech Kaczyński nie poczuł się źle w towarzystwie Marksa czy Róży Luksemburg.
Pochodzę z wielodzietnej rodziny z ośmiorgiem dzieci, znam wartość takiej rodziny i wiem, ile jej zawdzięczam. Od 18 roku życia byłem inwigilowany przez SB i objęty przez te służby wielokrotnie operacjami rozpracowującymi. Przepracowałem 35 lat w zawodzie nauczycielskim jako polonista, dwie kadencje w Sejmie, w Klubie parlamentarnym PiS. Od 12 lat bezpartyjny. Obecnie na emeryturze, ze statusem represjonowanego politycznie w PRL. Uczestniczę w lekkoatletycznej rywalizacji sportowej na Mistrzostwach Polski Mastersów, zdobyłem kilkanaście medali, w tym 7 złotych (w skokach: wzwyż, w dal, trójskok i o tyczce). Sympatyk PJJ.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka