„PiS bardzo pomaga Tuskowi i Platformie. (…) w sprawie katastrofy smoleńskiej” – pisze Rafał Ziemkiewicz w ostatnim swoim felietonie „Wszystko albo nic”. I wylicza, jakimi to pytaniami powinniśmy zarzucić rząd, „z których wytłumaczyć się prawdopodobnie nie jest w stanie.”
Pisze to publicysta, który nie ma złudzeń, że ten rząd z niczego się nie musi tłumaczyć i zresztą - się nie tłumaczy. Ani z oczywistości smoleńskich, gdzie każdy aspekt sprawy jest, delikatnie mówiąc, niejasny, ani z chamstwa i cynizmu swoich prominentnych działaczy partyjnych, ani z decyzji gospodarczych, które powinny każdego myślącego rodaka przerazić, ani z serwilizmu wobec obcych mocarstw. Rząd się nie tłumaczy, rząd przyjął taktykę nazywanie wszystkiego, co czyni, także i spraw wyżej wymienionych, swoim sukcesem.
Nie towarzyszy temu zażenowanie, nie wtóruje temu śmiech, choćby w miejscach do tego stosownych, myślę o kabaretach i satyrze. No może czasem i to gdzieniegdzie.
Rząd nie musi się tłumaczyć. Rząd ma wszystko – opanował każdy obszar życia publicznego i ma za sobą media. Widzi to zresztą Ziemkiewicz: „W normalnym kraju już od miesięcy z gmachów rządowych, zwłaszcza z MON, MSZ i Kancelarii Państwa wynoszone byłyby głowy całymi koszami, i jest więcej niż wątpliwe, by swoje ocalili premier i lider rządzącej partii. W każdym razie musiałby bardzo ciężko walczyć o jej uratowanie.”
Widzi to, nawet wie, że nie mieszka „w normalnym kraju”. Co nie przeszkadza mu nieco dalej wyrazić przekonanie, że żyjemy „…w demokratycznym państwie, w którym o władzy decydują wybory”.
Ale nie czepiajmy się drobiazgów, bo w końcu tekst R. Ziemkiewicza zasługuje na uważną lekturę i z wielu jego spostrzeżeniami trzeba się zgodzić. Nie zgadzam się tam, gdzie Ziemkiewicz mówi o roli opozycji, a dokładnie, gdy jej zarzuca nieskuteczność. Gdy pisze: „opozycja nie formułuje zarzutów, które formułować powinna”; „opozycja niejako zdejmuje z rządu odpowiedzialność za jego oczywiste, choć mniej spektakularne, niż celowy zamach, winy”.
By serio stawiać takie zarzuty, to trzeba się zdecydować, gdzie żyjemy. W państwie demokratycznym praca opozycji jest rzetelnie relacjonowana, toczą się dyskusje, spory merytoryczne, a medialny pas transmisyjny przekazuje informacje i opinie społeczeństwu. A u nas nawet sprawozdanie z posiedzenia Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka z 4. sierpnia nie ukazało się do dzisiaj w Biuletynie Sejmowym i na stronie sejm.gov.pl – domyślam się, że dlatego, że zadano tam ( posłowie opozycji właśnie ) kilkadziesiąt pytań prokuratorom wojskowym, prowadzącym śledztwo, a także prokuratorowi generalnemu. I że padły tam interesujące odpowiedzi oraz równie frapujące w niektórych przypadkach milczenie. W normalnym państwie, wpadając w retorykę Ziemkiewicza, ktoś by za to odpowiadał.
Dotyczy to również spraw gospodarczych, finansowych, edukacyjnych…. Medialny pas transmisyjny nie działa. Ten, oczywiście, z napisem opozycja. Pozostałe pracują do „przegrzania”.
Stało się tak, że opozycja tyle dziś znaczy, co niegdyś Koło Znak w peerelowskim Sejmie. Tylko o Stommie czy Kisielu więcej było słychać, bo działała Wolna Europa. Roznosiły się informacje po całym kraju, także z ust do ust, czasem w formie zniekształconej, ale skutecznej. A i społeczeństwo nie było tak z indoktrynowane, jak dzisiaj. Mieliśmy swój „Tygodnik Powszechny”, który się zaczynało od felietonu Kisiela, mieliśmy też pomnikowych kardynałów i biskupów. Dziś mamy kilka rzetelnych i na wysokim poziomie dzienników i tygodników, ale przyzwyczajenie do czytania jedynej słusznej gazety ma w społeczeństwie dalej charakter odruchu Pawłowa.
Co zostało nam w tej sytuacji? Groźnej sytuacji, z której R. Ziemkiewicz zdaje sobie doskonale sprawę, skoro puentuje felieton niepokojącymi pytaniami: „A jeżeli ( Polska ) znowu zniknie z mapy? Na nie wiadomo, jak długo?”
Co zostało nam w tej sytuacji, gdy na dodatek widzimy, jak niektórzy obiektywni dotąd dziennikarze mocują się ze sobą, „wątli, niebaczni, rozdwojeni w sobie”?
Odpowiadam: spokój! I cierpliwość!Będziemy kontynuować wyjaśnianie tragedii smoleńskiej aż do końca, aż się…( niech będzie, przypomnę Broniewskiego) „podłe zadziwi i zlęknie”. Dlatego, że polityka jest także upominaniem się o wartości. A stały się u nas w tym wymiarze rzeczy niewyobrażalnie złe. Przekroczone zostały wszelkie etyczne granice – i to przekroczone z jednej strony. Złamana też została demokracja.
Wiem, jak bardzo poszerza się krąg ludzi wstrząśniętych tym, co się dzieje w kraju właśnie w wymiarze moralnym. I chociaż będziemy też dalej rozliczać rząd z tego, co robi źle, ( a co robi dobrze? ) oraz z tego, co nie robi, a powinien, bo jest Polsce potrzebne; i chociaż dalej będziemy przedstawiać nasze propozycje i projekty ustaw, to jednak równocześnie, z determinacją odkrywać będziemy tajemnicę śmierci pasażerów TU-154.
Pochodzę z wielodzietnej rodziny z ośmiorgiem dzieci, znam wartość takiej rodziny i wiem, ile jej zawdzięczam. Od 18 roku życia byłem inwigilowany przez SB i objęty przez te służby wielokrotnie operacjami rozpracowującymi. Przepracowałem 35 lat w zawodzie nauczycielskim jako polonista, dwie kadencje w Sejmie, w Klubie parlamentarnym PiS. Od 12 lat bezpartyjny. Obecnie na emeryturze, ze statusem represjonowanego politycznie w PRL. Uczestniczę w lekkoatletycznej rywalizacji sportowej na Mistrzostwach Polski Mastersów, zdobyłem kilkanaście medali, w tym 7 złotych (w skokach: wzwyż, w dal, trójskok i o tyczce). Sympatyk PJJ.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka