Rozesłałem smsem zasłyszany wczoraj dowcip do ponad stu znajomych. Następującej treści: "Sąd musi w najbliższych dniach rozpatrzyć w trybie wyborczym pozew złożony przez GW, TVN i Polsat przeciw polskiemu społeczeństwu z zarzutem okłamywania ankieterów szacownych pracowni sondażowych."
Otrzymałem ponad 50 odpowiedzi, w większości zatrwożonych i przejętych, o takiej czasami treści: "Nie rozumiem, kogo chcą skarżyć? Co przez to chcą uzyskać?"
Jeden tylko z kolegów wpisał się w konwencję kabaretową: "Ja jestem niewinny, u mnie nie byli"
I tak zabawna anegdota stała się swego rodzaju sondażem społecznej świadomości - jak bardzo groteska i absurd wdarły się w naszą rzeczywistość, tworząc swoistego rodzaju nadrzeczywistość, w której nie ma już miejsca na poczucie humoru.
I stała się także poważnym ostrzeżeniem! Koleżanka, po wyjaśnieniu, że to kawał, odpisała: "W Polsce dzieją się takie cuda, że ja we wszystko jestem w stanie uwierzyć! To świadczy o potędze kłamstwa, ale i o naszej łatwowierności."
Na razie sondażownie milczą. Dobre i to. Choć lepiej, gdyby przeprosiły. I zobowiązały się do poprawy. Nie do poprawności politycznej.
Pochodzę z wielodzietnej rodziny z ośmiorgiem dzieci, znam wartość takiej rodziny i wiem, ile jej zawdzięczam. Od 18 roku życia byłem inwigilowany przez SB i objęty przez te służby wielokrotnie operacjami rozpracowującymi. Przepracowałem 35 lat w zawodzie nauczycielskim jako polonista, dwie kadencje w Sejmie, w Klubie parlamentarnym PiS. Od 12 lat bezpartyjny. Obecnie na emeryturze, ze statusem represjonowanego politycznie w PRL. Uczestniczę w lekkoatletycznej rywalizacji sportowej na Mistrzostwach Polski Mastersów, zdobyłem kilkanaście medali, w tym 7 złotych (w skokach: wzwyż, w dal, trójskok i o tyczce). Sympatyk PJJ.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka