Pisałem o tym tutaj wczoraj – że w debacie sejmowej o powodzi dano nam w piątek 1 minutę na zadanie pytania i uzasadnienie. Mało kto zmieścił się w czasie, przeważnie minuta rozciągała się do ponad 100 sekund. Mnie udało się zmieścić w 80. Oto, czym je wypełniłem.
„Dzisiaj o 9.50 w TVP INFO pani Joanna Remiszewska poinformowała nas, że na tydzień przed powodzią było wiadomo, że nadchodzi niebezpieczeństwo. Były znane precyzyjne prognozy o zbliżających się długotrwałych opadach. Jej zdaniem zawiódł system informacyjny.
Zawiódł system informacyjny, to znaczy, że zawiodła administracja, a więc trzeba być logicznym i powiedzieć do końca: zawiodło państwo.
W ciągu 6 ostatnich tygodni przeżywamy dwie tragedie. Państwo nie potrafi zatroszczyć się o swoich obywateli po śmierci, nie potrafi nawet podjąć działań chroniących ich dobre imię; państwo nie potrafi także ochronić na czas swoich obywateli przed nadchodzącą tragedią. Także przed śmiercią, bo powódź przyniosła też śmiertelne ofiary. A można było rozmiary tej tragedii poważnie zminimalizować.
Panie Premierze, stoi pan na czele polskiego rządu, rządu kraju, który za pańskiej kadencji obnaża w sposób dramatyczny swoją słabość. Wielu z pańskich ministrów mogłoby powtórzyć za Hamletem: „O wstydzie! Gdzie twój rumieniec?!”
Pytanie zatem jest proste: Co Pan, Premierze, zamierza uczynić w tej sytuacji? Uczynić ze swoim gabinetem, ze swoimi ministrami?”
Wiemy, że przynajmniej 3 -4 ministrów jest od dawna do wymiany. Nie poradzili sobie przed powodzią, niepotrzebni są w czasie powodzi. Zamiast zreorganizować gabinet, Premier woli sam jeździć. I dobrze – przynajmniej tam, gdzie ma przyjechać, ludzie mogą liczyć na skuteczną pomoc.
Dzisiaj w Antysalonie dyskutowano także o słabości państwa. Wszyscy, co nieczęste u Ziemkiewicza, byli wyjątkowo zgodni. „Jak państwo nie działa, to musi gaspadin jechać w teren” - już nie pamiętam, kto podsumował debatę. A wcześniej Zuzanna Dąbrowska przypomniała rozparcelowanie kolei tak, że teraz nie sposób nią zarządzać. Redaktor Janecki nasze gospodarowanie przyrównał do historii powstań – nieprzygotowanych i improwizowanych. Nic się nie zmieniliśmy, pan Rafał na dowód zacytował Pana Tadeusza: „…szlachta na koń siędzie, ja z synowcem na przedzie i jakoś to będzie”. Polskie „jakoś to będzie”!
A jednak w dyskusji pojawiły się wątki porównawcze. Przypomniano sobie, że i my możemy inaczej. Bo tamto 20-lecie, w latach 1918- 39, w zestawieniu z obecnym, imponuje swoimi osiągnięciami.
W tym naszym 20-leciu też parę razy wydawało się, że coś się zmienia na lepsze. Niestety na krotko. Gdy byłem na Placu Teatralnym w sobotę, gdy widziałem entuzjazm ludzi i rozmawiałem z nimi, utwierdzałem się w przekonaniu, że ta nadzieja będzie zaraźliwa. I gdy jeszcze zobaczyłem na scenie sędziwego Bernarda Ładysza, wyznającego swoją wiarę w Polskę, to udzieliło mi się wzruszenie kilku tysięcy skandujących ludzi; „dziękujemy, dziękujemy”.
Pochodzę z wielodzietnej rodziny z ośmiorgiem dzieci, znam wartość takiej rodziny i wiem, ile jej zawdzięczam. Od 18 roku życia byłem inwigilowany przez SB i objęty przez te służby wielokrotnie operacjami rozpracowującymi. Przepracowałem 35 lat w zawodzie nauczycielskim jako polonista, dwie kadencje w Sejmie, w Klubie parlamentarnym PiS. Od 12 lat bezpartyjny. Obecnie na emeryturze, ze statusem represjonowanego politycznie w PRL. Uczestniczę w lekkoatletycznej rywalizacji sportowej na Mistrzostwach Polski Mastersów, zdobyłem kilkanaście medali, w tym 7 złotych (w skokach: wzwyż, w dal, trójskok i o tyczce). Sympatyk PJJ.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka