Właśnie dobiegł końca pierwszy etap europejsko-rosyjskiej bitwy o Ukrainę, który w swych końcowych akordach nosił już znamiona faktycznego zamachu stanu. Pomimo oczywistej dezintegracji zaplecza politycznego Wiktora Janukowycza w postaci Partii Regionów, w dalszym ciągu pozostaje on legalną- z punktu widzenia prawa - głową państwa, bowiem zarówno przyjęta ostatnio przez Parlament forma jego usunięcia z urzędu jak i powrót do konstytucji z 2004 roku, uchwalony przez Radę Najwyższą są niezgodnez ukraińskim prawodawstwem. Na ten fakt wskazywało wczoraj wielu komentatorów wydarzeń w Kijowie, łącznie z Ośrodkiem Studiów Wschodnich. Nie przeszkodziło to jednak Unii Europejskiej zaakceptowanie obecnego stanu rzeczy, co w przypadku Polski ujawnia się wręcz groteskowym poparciem dla niemal wszystkichdziałań nowych władz, mających na celu wyłączenie z gry i tak przegranego już Janukowycza, choć to po jego stronie stoi obecnie ukraińskie prawo.
Z resztą warto bacznie przyglądać się sytuacji u naszego wschodniego sąsiada, chociażby z tego względu, aby wyciągnąć wnioski na przyszłość. Łatwość z jaką do Majdanu Niepodległości doklejononagle skompromitowaną w oczach ukraińskiego społeczeństwa Julię Tymoszenko czy byłego szefa SBU (Służby Bezpieczeństwa Ukrainy) Ołeksandra Turczynowa, który z miejsca nieomal został wybrany przewodniczącym parlamentu i pełniącym obowiązki premiera, dowodzi jak łatwo skręcić kark apolitycznemu w założeniu ruchowi społecznemu, mającemu na celu radykalnązmianę sytuacji w państwie. W chwili obecnej nie ma już mowy o ukraińskiej rewolucji, a właśnie o zamachu stanu, którego beneficjentami stali się przegrani przywódcy Pomarańczowej Rewolucji z 2004 roku.
Nie powinna wobec tego dziwić wyraźnie powściągliwa reakcja Kremla na ostatnie wydarzenia. Dysponuje on wszelkimi atutami mogącymi trzymać nowąwładzę w garści. Zarówno natury ekonomicznej jak i politycznej (kto nie wierzy niech poszuka w internecie w jaki sposób na Krymie witano powracających z Kijowa funkcjonariuszy Berkutulub jaki był finał zorganizowania wiecu poparcia dla Majdanu w krymskim mieście Kercz). Umiejętne wykorzystanie tych atutów, a w tym prezydent Putin jest zdecydowanie mistrzem, może błyskawicznie sprawić, że tak wychwalana przez Zachód i część rodzimych mediów wolna Ukraina, na której upadają jeden po drugim pomniki Lenina, w rzeczywistości stanie się jeszcze bardziej uzależnionym i rozbitym wewnętrznie rosyjskim protektoratem z zewnętrznymi jedynie oznakami niezawisłości.
Byłaby to spektakularna klęska nie tylko całej ukraińskiej rewolucji z jej licznymi ofiarami lecz również Unii Europejskiej, w tym przede wszystkim Polski. Na ile i czy w ogóle jest możliwe uniknięcie takiego scenariusza to naturalnie kwestia dyskusyjna, niemniej moim zdaniem władze w Warszawie powinny w chwili obecnej zagrać kartą historyczną (proszę wybaczyć kolokwializm) w postaci zbrodni UPA na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej, by delikatnie wymóc na wciąż jeszcze pozostających formalnie opozycją, przywódcach nowej Ukrainyjasne zadeklarowanie się wobec tej kwestii. Niosłoby to za sobą konieczność faktycznego uzależnienia wsparcia politycznego na drodze do Unii od odcięcia się od radykalnych środowisk zrzeszonych wokół ekstremistycznego Prawego Sektora. Wymaga bowiem tego polski interes narodowy, a także fakt wyciągnięcia należytych wniosków po Pomarańczowej Rewolucji, kiedy w zamian za ślepe nieomal poparcie ukraińskiego zrywu, uzyskaliśmy faktyczny rozkwit struktur neobanderowskich na zachodzie kraju, którym wyraźnie sprzyjał wielki przyjaciel Polski- Wiktor Juszczenko.
Koniecznym wówczas byłoby znalezienie innej drogi dla strategicznej integracji. A fakt, iż obecna wydaje się drogą jedynąstanowi jedynie dowód na to jak bardzo straconym dla nas czasem było ostatnie 25 lat.
Przemysław Mandela, redaktor naczelny portalu 10milionow.pl
Komentarze
Pokaż komentarze (21)