W 90 rocznicę śmierci Petlury Ukraina ma od 25 lat samodzielne państwo z granicą od Pogórza Przemyskiego po Donbas, wyznaczoną przez Rosję i wojnę z nią na wschodniej rubieży. Ponad milion Ukraińców znalazło w Polsce schronienie, ochronę socjalną za pieniądze polskiego podatnika (kilkaset studentów) i możliwość spokojnego życia z możliwością pracy włącznie. „Tylnymi drzwiami” stworzono więc Ukraińcom w państwie unijnym praktycznie warunki jakie przynależą wyłącznie obywatelom tejże strefy, uznając ich za ekonomicznych (humanitarnych) uchodźców. Stało się to tylko dzięki tradycyjnie i historycznie wyjątkowemu w Europie rozumieniu przez Polaków zasad demokracji jak i potrzeb i praw człowieka. Ukraina nie jest , i w obecnym stanie rzeczy nigdy nie będzie, ani członkiem Unii Europejskiej, ani tym bardziej Strefy Szengen. Nie ma zatem żadnych podstaw prawnych do, w zasadzie swobodnego, korzystania z polskiego rynku pracy.
W wyniku unii z Litwą na ziemie mało ludnych Dzikich Pól przyszli polscy ziemianie przynosząc z sobą zachodnią cywilizację. Krył się tam po puszczach lud dziki, ponury i przebiegły, zajmujący się na ogół tym co tak ujął wieszcz: „..skąd wracają Litwini, z nocnej wracają wycieczki…” .”Deal” polegał jednak na tym, że poprzez Polskę miało dotrzeć tam światło zachodniej cywilizacji. Jak pisał Jasienica, Polska przez to cywilizacyjnie osłabła, ale za to zyskała potęgę i spokój od wiecznych najazdów islamskiej Azji. Dzięki temu powstawały najpierw twierdze, a później wspaniałe miasta i kultura rolnicza. Niezorganizowane, często półdzikie ludy (oczywiście nie sami Litwini dziedziczący przecież tylko chociażby Ruś Kijowską splądrowaną przez Tatarów) zamieszkujące te terytoria zostały włączone w żmudny długoletni proces modernizacyjny tych ziem. Ludowa kreatywność , folklor i witalność Rusinów i ich pobratymców wzbogacała niewątpliwie ten proces. Także mieszane małżeństwa zakładały silne, pracowite i twórcze rodziny. Przez stulecia zaczęły powstawać warunki i pojawiły się naturalne aspiracje Rusinów do budowy własnego państwa. Jednak antypolska działalność zaborcy austriackiego i w końcu I wojna światowa przerwała ten proces wyzwalając pierwotne instynkty grabieży i niszczenia. Polscy ziemianie musieli uciekać pozostawiając wszystko, ratując ledwo życie przed pogromami. Wielu i tak nie przeżyło. Pozostałe za kordonem miasta i twierdze chroniące wszystkich, także słowiańskich przecież pobratymców, przed azjatyckim tatarskim, mongolskim i tureckim zagrożeniem popadały w ruinę.
Polska nie zapomniała jednak o tych ziemiach i w sytuacji walki o własną niepodległość wobec bolszewickiego zagrożenia, zaproponowała Petlurze pomoc w stworzeniu państwa wokół Kijowa. Wokół Kijowa, bo Ruś Kijowska nigdy nie leżała na trwałe w obszarze ambicji dynastii Piastów. W przeciwieństwie do Rusi Czerwonej czy Grodów Czerwieńskich związanych z polskim państwem od zarania. Jednak gwałtownie przerywane przez bieg historii procesy cywilizacyjne na tych ziemiach nie doprowadziły do wystarczająco konstruktywnych przekształceń świadomościowych lokalnych społeczności. Państwo Ukraina nie powstało, a wmiast tego został napadnięty i cudem obroniony Lwów. Wybuch II wojny światowej umożliwił wykreowanie instytucjonalnego ukraińskiego nacjonalizmu (UON UPA) w wyniku którego doszło do barbarzyńskiego i bezprecendensowego ludobójstwa na Polakach, a ziemie te w całości stały się częścią sowieckiej Rosji. Polski zryw niepodległościowy w 1980 i powstała Solidarność doprowadziły do naruszenia porządku ustalonego w Jałcie dla tej części Europy. Sowiecka prowincja (republika) zwana Ukrainą stała się wskutek zrządzenia losu, zainicjowanego w Polsce, samodzielnym państwem.
Od 25 lat także socjologiczny fenomen (tak określany i dzisiaj przez współczesną Austrię) wielonarodowościowa Ukraina Zachodnia, zwana wcześniej Galicją, budowana 800 lat przez Rzeczpospolitą Polską (sam Lwów przez 600 lat) i przez ponad 100 lat przez monarchię Austro-Węgier (wskutek zaborów) jest w rękach ukraińskiego państwa. Wszystko popada tam w tragiczną ruinę. Rozsypują się drogi, barokowe kościoły i wszystkie historyczne zabytki stanowiące także w myśl prawodawstwa ukraińskiego dziedzictwo kulturowe. Uratował się jedynie jako tako Lwów, dzięki wpisaniu go na listę także światowego dziedzictwa UNESCO. Cywilizacyjnego i kulturotwórczego wkładu ukraińskiego w dziedzictwo Galicji nie da się niestety stwierdzić. Ukraina Zachodnia po prostu korzysta od dziesięcioleci jedynie z tego co tam zastała. W dziesiątkach byłych polskich miast Ukraińcy, w ledwo ocalałych od skutków ich własnego nacjonalizmu, parafiach rzymsko- katolickich gorączkowo poszukują jakiegokolwiek śladu polskości do piątego pokolenia. Jest to konieczne, by po miesiącach upokorzeń (i pewnie wielu łapówkach), zgromadzić dokumentację niezbędną do wjazdu do „upragnionej Polski”.
Tak w praktyce wygląda u zwykłych Ukrańców wspomnienie opresji „wielowiekowego polskiego kolonializmu”, któremu tyle czasu poświęcili Tokarczuk, Nowak, Wóycicki, a swoje dokłada w sposób urągający urzędnikowi państwowemu Żurawski vel Grajewski. Ukraińcy z własnego nieprzymuszonego wyboru godzą się pracować w Polsce (jest to ich obecne marzenie !) i to za stawki urągające na ogół godności współczesnego Europejczyka. Dzieląc w ten sposób los każdego współczesnego emigranta.
Szanownym publicystom i profesorom taka sytuacja nie kojarzy się jednak jakoś ze współczesnym kolonializmem. Jak dotąd nie wpadli na to, że może byłby możliwy następny po unii polsko-litewskiej historyczny „deal” pozwalający na miejscu w Galicji, czy na Wileńszczyźnie odbudować na równych partnerskich prawach, przy pomocy jednak już bogatszej i ustabilizowanej Polski, znowu wielokulturową, ale ciągle słowiańską przestrzeń dla wspólnego szczęśliwego życia. I że właśnie na takiej idei, oni „jajogłowi”, powinni się koncentrować zamiast ciągle starać się rozumieć i innym tłumaczyć wszelkie formy wynaturzonego nacjonalizmu.
Inne tematy w dziale Polityka