Dziwnie się czuję po obejrzeniu wczorajszej unijnej „debaty”.
Temat był drugorzędny, lecz doświadczenie bezcenne. Sprawiało to wrażenie , że jedyną tam realną osobą była zdrowa dziewczyna z Polski, która została zaproszona na obiad do Królika. Z naturalnym ciepłym, bardzo kobiecym uśmiechem i szeroko otwartymi oczyma obserwowała jakiś rytuał surrealistycznego otoczenia. Przybyła z innej planety i była wyraźnie zaciekawiona, a chwilami jak Alicja wręcz rozbawiona.
No bo i było czym. Jakaś „zielona trzęsiawka”, komunistka z „NRD-owskiej garkuchni”, szczerzący zęby „belgijski mapet” z wiecznie opadajacą grzywką i nagłym klopotem ze słuchawkami, a nad tym wszystkim „niemiecki di capo” wysyłający straże do klaszczących. Od czasu do czasu wyskakujący facet w muszce i krzyczący „roz…..dolić ten cyrk !”.
Bezcenne doświadczenie !!!
Ten widok „bezzębnych” degeneratów strutych alkoholem, „trawą” i obyczajowymi eksperymentami, bez armii, i kompletnie bezradnych w obliczu jakiegokolwiek realnego zagrożenia. Trzymających jednak kurczowo klucz do „opasłej kasy” zawierającej skarby z rabunku i rządzących najbogatszym kontynentem świata.
Czy prawdziwa Polska odnajdzie się kiedykolwiek w takim towarzystwie ???
Inne tematy w dziale Polityka