Pandemia spowodowana koronawirusem głęboko przeorała naszą rzeczywistość. Praca zdalna, zamknięte przedszkola, szkoły i uczelnie, odwołane imprezy. Zamknięte urzędy, restauracje, bary, obiekty sportowe. Ograniczenia w handlu, usługach i przemieszczaniu się. Ogłoszony stan epidemii w ogromnym stopniu wpływa na codzienne życie.
Takiej skali ograniczeń jeszcze kilka tygodni temu chyba nikt nie przewidywał, no może poza nielicznymi wyjątkami. Taki głęboki kryzys trudno było prognozować, a tym przygotować się do niego od strony biznesowej. Pandemia koronawirusa uderzyła najsilniej w gastronomię, hotelarstwo, transport, ale w zasadzie ma ogromny wpływ na wszystkie branże – w tym na branżę budowlaną.
Opóźnienia z wypłacaniem wynagrodzenia, zwolnienia lub przestoje, a przede wszystkim zatory płatnicze i związane z tym problemy z rozliczeniami z dostawcami - tak już wyglądają realia w budowlance i prawdopodobnie tak będą wyglądały przez najbliższe miesiące.
To oczywiście jeszcze nie jest dekoniunktura. W tej branży symptomy, a i fakty przychodzą z pewnym opóźnieniem. Nie ma radykalnego spadku sprzedaży, bo wszystko idzie siłą rozpędu nabranego pod koniec ubiegłego roku i na początku bieżącego. Po prostu budowlanka aktualnie realizuje zamówienia z początku roku 2020, ale również wcześniejsze zlecenia z odroczonym terminem realizacji złożone jeszcze w roku 2019. Dlatego w dniu dzisiejszym sytuacja w branży nie wygląda tak dramatycznie, jak w innych dziedzinach gospodarki. Koniunktura w budownictwie leci w dół, ale dużo wolniej niż w innych branżach. Warto dodać, że sektor budowlany jest bardzo zróżnicowany i poszczególne podbranże mogą notować rożne wskaźniki; inna aktualna sytuacja będzie dla branży murarskiej, posadzkarskiej i tynkarskiej, a inna dla stolarki budowlanej, sanitarnej i instalatorów elektrycznych.
Sporo przedsiębiorców spodziewa się wycofania zamówień, odstąpienia od zawartych umów, dużo mówi się o trudnościach w pozyskiwaniu nowych zleceń. Największym problemem w prowadzeniu działalności budowlanej jawią się opóźnienia w zapłacie za już zrealizowane prace. Po ogłoszeniu przez rząd założeń tarczy antykryzysowej powszechna w branży jest opinia, że skala pomocy i zaproponowane rozwiązania są niewystarczające.
Spore spadki można prognozować w branży remontowej i wykończeniowej nastawionej na klienta indywidualnego. Remonty zamieszkałych domów ze względu na finanse oraz potrzebę bezpieczeństwa odraczane są na czas „po epidemii” lub wykonywane własnym sumptem nawet dla zabicia nudy w czasie kwarantanny lub ograniczenia wyjścia z domu. Dla odmiany większość dużych inwestycji odbywa się bez większych problemów. Oczywiście część budów się zamyka, część zawiesza, ale kto może, ten kontynuuje prace starając się zachowywać wszelkie możliwe środki ostrożności.
Wyznacznikiem koniunktury w branży budowlanej w dużej mierze będzie zachowanie inwestorów i wykonawców na rynku budownictwa mieszkaniowego. Deweloperzy to ogromny sektor budownictwa. Istotna jest też struktura sprzedaży w obiektach mieszkaniowych, bo na wielu nowobudowanych osiedlach mieszkaniowych ilość mieszkań kupowanych inwestycyjnie to większość w porównaniu do mieszkań nabywanych z przeznaczeniem na własne cele mieszkaniowe. Losy takich inwestycji to wypadkowa nastrojów inwestorów, finansowania, dostępu do kredytów i ich kosztów, a także prognozowana sytuacja na rynku najmu w czasach po epidemii. Do tej pory kupno kolejnego mieszkania lub apartamentu było sprawdzoną formą inwestowania i – w porównaniu do oferty banków - doskonałą lokatą finansową. Jak będzie teraz i w czasie po epidemii? Nie wiadomo. Czy branża deweloperska notująca od kilku lat wzrosty sprzedaży i doskonałe wyniki finansowe spowolni wraz z nadejściem kryzysu gospodarczego? Pod wielkim znakiem zapytania stają też inwestycje w formie aparthotelów.
Zatrudnienie.
Zamknięte granice i ograniczenia administracyjne to brak dopływu wykwalifikowanej kadry w postaci pracowników zagranicznych. Spora absencja krajowych specjalistów spowodowana jest obawami o bezpieczeństwo w pracy, kwarantannami po wyjazdach, lub współdzieleniem opieki nad dziećmi. Niewykwalifikowani robotnicy są chyba pierwszymi do zwolnienia w przypadku spadku zamówień lub utraty płynności finansowej. Rynek pracy – przynajmniej dla zwykłych robotników - prawdopodobnie zmieni się mocno w stronę pracodawcy. Pozyskanie niewykwalifikowanych pracowników możliwe będzie chyba wśród osób gwałtownie tracących pracę w najbardziej dotkniętych pandemią sektorach gospodarki. W dalszej perspektywie może także nastąpić obniżka kosztów pracy, a zwiększyć wskaźnik bezrobocia. Wszystko zależy od tego jak długo potrwa zagrożenie epidemiologiczne.
Inne tematy w dziale Gospodarka