Czasami jest mi źle na tym świecie—na tym pięknym, ale pełnym sprzeczności świecie. Głównym problemem jestem ja sam, bo ze sobą najtrudniej jest żyć. Czasem potrafię siebie kochać, ale znacznie częściej odnoszę wrażenie, że siebie nienawidzę. Nie chodzi tu o cielesność—uważam, że bez względu na jej formę, przejmowanie się nią jest absurdem wobec nieśmiertelnej duszy. W jej przypadku nie rozgraniczałbym nawet nienawiści i miłości, a raczej akceptację lub jej brak, nieustanne poszukiwanie motywacji.
Jako ludzie otrzymaliśmy najcenniejszy dar, jaki można sobie wyobrazić—wolną wolę. To właśnie ona pokazuje mi, jak bardzo powinienem siebie nienawidzić. Ośmielam się twierdzić, że wiem więcej niż przeciętny człowiek, i nie jest to wynikiem pychy, lecz czystego, rozsądkowego realizmu. Niestety, ta wiedza niesie ze sobą ogromną odpowiedzialność. Wydaje mi się, że wiem, co jest dobre, a co złe, i nie mogę powiedzieć: „nie wiedziałem”. Jestem powołany do zbawienia, ale jeśli moja świadomość uznaje pewne czyny za okrutne, to czy, dokonując ich, grzeszę tysiąckrotnie bardziej niż ci, którzy czynią zło nieświadomie?
Grzech jest w nas od urodzenia. Nigdy nie dojdziemy do momentu, w którym żaden człowiek nie skrzywdzi drugiego. To niemożliwe. A nawet gdyby ktoś znalazł się w świecie wolnym od krzywdy, szybko straciłby rozum—wszystko w nim wywróciłoby się na drugą stronę, a on sam pragnąłby zakończyć ten stan. Niebo na ziemi? Być może to paradoks, którego ludzka natura nigdy nie będzie w stanie unieść.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jestem zupełnie bezradny wobec własnego sumienia. Często czuję się jak Syzyf, który, ledwie stawiając pierwszy krok na najwyższą górę, jaką jest w stanie sobie wyobrazić, natychmiast wypuszcza swój kamień. I tak wciąż na nowo. Jest to na tyle frustrujące, że ulegam pewnemu paradoksowi—zaczynam nienawidzić siebie za własną słabość, a w tym samym momencie kamień znów wyślizguje mi się z rąk.
Tragedia tej sytuacji polega również na tym, że w swojej bezczelności, gdy nie mam sił, by wtoczyć kamień choć trochę wyżej, zaczynam bawić się w Boga. Daję sobie czas na zwłokę, usprawiedliwiając to młodością i przekonaniem, że mam jeszcze wiele lat życia przed sobą. To chyba w tym wszystkim najgorsze—i z ludzkiego punktu widzenia coś, czego wybaczyć nie sposób.
Jestem twórcą, który wierzy w wartość tradycyjnych zasad, takich jak szacunek dla rodziny, wolność jednostki i odpowiedzialność za własne decyzje. W swoich tekstach często poruszam kwestie związane z zachowaniem zdrowego porządku społecznego i obroną suwerenności, zarówno indywidualnej, jak i narodowej. Zajmuję się analizą współczesnych zjawisk politycznych i społecznych, starając się przedstawić je z perspektywy konserwatywnej, odnosząc się do wątków historycznych i kulturowych. Moje pisanie ma na celu skłonienie czytelników do refleksji nad przyszłością społeczeństwa, w którym wartości takie jak wolność, odpowiedzialność i tradycja są wciąż istotne.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości