Strona wykorzystuje pliki cookies.
Informujemy, że stosujemy pliki cookies - w celach statycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat.
===========
D. Tusk nie jest z mojej bajki, ale żeby aż taki odlot....
Pytanie testowe dla Pana:
Co w tej chwili koalicja rządowa powinna zrobić dla ratowania praworządności?
Całkowicie się z Panem zgadzam.
Tusk gra na wcześniejsze wybory najpewniej żeby się pozbyć marionetek. Marszymka już zaorał. Lewica siedzi w miarę cicho bo i tak ma mało do gadania no i jednak jakieś doświadczenie. Pytanie jaki będzie wynik...
Ja tam wolę nacjonalizm niż internacjonalizm. Nawet w skrajnych formach mniej ofiar
...
Także semantycznie słowo "rozbiór" (rozłożenie czegoś na części - podzielenie kraju na części i przyłączenie ich do państw zewnętrznych) oznacza coś takiego, co nastąpiło w roku 1939 - niepodległe państwo zostało "rozebrane" przez sąsiadów. Natomiast w 1772 roku Polska w całości należała do Rosji i Rosja wydzieliła kawałki Polski aby, dać te ochłapy Niemcom i Austrii w zamian za pomoc w tłumieniu buntów Polaków i za neutralność w wojnie Rosji z Turcją. Rosja w 1770 nie byłą już taką potęgą jak w 1720. Bili co prawda Turków na lądzie i morzu, ale nie byli w stanie kontynuować tej wojny i jednocześnie tłumić powstania w Polsce. Rosja zrozumiała, że musi się podzielić Polską. Gdyby Niemcy pomogli powstańcom barskim Rosja straciłaby o wiele większy kawał Polski.
...
Jeżeli porównamy Polskę w 1772 do tortu, to był to tort Rosjan i Rosjanie z początku chcieli go zjeść sami, ale w 1772 musieli niechętnie poczęstować nim Niemców i Austriaków. Słowo "rozbiór" jest w tym przypadku absurdalnie głupie - to nie był rozbiór - to był poczęstunek. Rozbiór Polski był w 1939, w 1772 był poczęstunek Polską.
Jasnym jest, że w świecie mamy obecnie dwie odstające od reszty świata siły - USA i Chiny. Te pierwsze wciąż dyponujące pewną przewagą ale wyraźnie topniejącą. Do niedawna w tej grupie umieszczaliśmy też Rosję, dziś nie jestem skłonny jej tam umieszczać. Sam fakt, że musi toczyć tak straszliwie wyczerpującą wojnę własnymi rękami wyklucza ją z pierwszej grupy. Dalej mamy Wielką Brytanię i Francję - byłe kolonialne potęgi, które jednak zachowały znaczącą sferę wpływów (jakoś tak się złożyło, że z historycznej grupy największych kolonizatorów jedynie Hiszpania utraciła w zasadzie całość swojego dominium). Potem mamy Niemcy, za nimi można jeszcze dodać Japonię - jej pozycja nieco spada, bo inni w regionie nadgonili ale to wciąż potencjał 120 milionów ludzi tworzących wysoko rozwinięte społeczeństwo. Na wyróżnienie w stawce zasługują jeszcze dwa kraje, których potencjał rozwoju mierzony zasobami ludzkimi i terytorialnymi jest znacznie wyższy niż ich obecna pozycja - Indie i Brazylia. Na tym kończy się lista światowych graczy, którzy mogą potencjalnie prowadzić politykę bardzo niezależną. Wszyscy pozostali muszą poszukiwać większych sojuszy. Są w związku z tym podatni na naciski. Niektórzy mają geograficznie dobre położenie, jak małe Belgia i Holandia. Nie zawsze tak było ale obecnie otoczenie w postaci Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii zapewnia w zasadzie pełne bezpieczeństwo. Ze względu na wyrównany w stosunku do silnych sąsiadów poziom gospodarczego rozwoju nie są też podatne na wspomnianą przez Pana kolonizację. Nasza sytuacja jest niestety inna. W kontekście zagrożeń bardziej zbliżona do Korei Południowej.
Jeśli czymś zaczynamy się zbliżać do krajów Ameryki Południowej, to pewnego rodzaju politycznym chaosem i poziomem społecznego konfliktu. Rzeczywiście mamy obecnie do czynienia z charakterystycznym dla krajów tamtego regionu poziomem społecznego rozedrgania. Wiążącego się również z bardzo gwałtownymi zmianami kierunku polityki wraz ze zmianą rządów. To znacząco utrudnia choćby budowę stabilnych sojuszy. Trudno budować trwały sojusz z krajem, którego stanowisko z dużym prawdopodobieństwem będzie co cztery lata się odmieniać. Osiem lat rządów PiS nastawionych było na stopniowy wzrost siły Europy Wschodniej jako regionu i na próby prowadzenia wspólnej polityki w celu zrównoważenia siły głownych graczy UE. Zwycięstwo Tuska skutecznie storpedowało ten projekt. Samo tło kulturowe i historyczne jest jednak inne dla nas i inne dla krajów Ameryki Południowej. Nie jesteśmy jedank krajem założynym przez kolonizatorów. Jesteśmy jedynie krajem, który na długi czas został zdjęty z mapy. Trochę jak pozostająca przez pięć wieków pod władaniem tureckim Grecja.
"jedynie Hiszpania utraciła w zasadzie całość swojego dominium" - Największym imperium w historii było imperium holenderskie, a policz, ile krajów świata używa na co dzień języka niderlandzkiego. Fakt, że jacyś Hiszpanie ogłosili gdzieś tam niepodległość nie oznacza, że przestali być Hiszpanami. Nie Aztekowie rządzą Meksykiem. Nie Inkowie rządzą Peru.
Nie no, proszę nie przesadzać. Sumując całość, jeśli coś istotnego pominę proszę mnie poprawić, to Holandia położyła łapę na Indonezji i okolicach (tzw Holenderskie Indie Wschodnie), W Ameryce Pd złapała kawał Gujany (drugi kawał złapała Francja i już go ze swoich rąk nie wypuściła) oraz nieco wysepek w basenie Morza Karaibskiego, dalej Cejlon i część obecnego RPA, o które to ziemie potem toczyły się z Anglikami tzw. wojny burskie. Jeśli już wrzuca Pan do stawki Holandię, to tym bardziej należałoby uczynić to z Portugalią. Powierzchnia samej Brazylii (mówiącej dziś po portugalsku) już znacznie przewyższa powierzchniowo wszystkie posiadłości holenderskie, a mieli też w swoich rękach kawał centralnej Afryki. Tak czy inaczej populacje Holandii i Portugalii były zwyczajnie zbyt małe aby mogły swoje imperia utrzymać.
Co do świata hiszpańskiego, to jest tak, jak Pan mówi. Z tego właśnie względu uważam, że porównanie ich do Polski jest mało adekwatne.
nie rozumiesz, nie chodzi o powierzchnię, ale o wpływy, o liczbę portów, o liczbę okrętów i szlaków handlowych, o obroty w handlu globalnym... W szczytowym okresie rozwoju, jak policzyli historycy, 94% statków pływających po morzach całego świata było statkami holenderskimi, wyprodukowanymi w holenderskich stoczniach.
a kto naprawdę ma banki amerykańskie ?
...
Wszystkie te szczególiki, które przytaczasz, sprowadzają się do tezy: siły dobra są analogiczne do sił zła, bo używają tych samych narzędzi: noży, karabinów, pieniędzy, jedzenia, samochodów... a mocarstwo wywiera wpływ. Jest to oczywiście teza jednocześnie prawdziwa i absurdalna, ale musisz otworzyć umysł i zrozumieć, czy się różnią przeciwieństwa od podobieństw. Kiedy bandyta z nożem jest podobny do człowieka uczciwego z nożem/ Kiedy już odpowiesz na to pytanie, zrozumieć, że nasza historia jest całkowicie odmienna - jest przeciwieństwem historii Ameryki