Płock, 15.04.2025. Były premier, poseł PiS Mateusz Morawiecki (C-L) podczas spotkania otwartego z mieszkańcami w Teatrze Dramatycznym w Płocku, 15 bm. (jm) PAP/Szymon Łabiński
Płock, 15.04.2025. Były premier, poseł PiS Mateusz Morawiecki (C-L) podczas spotkania otwartego z mieszkańcami w Teatrze Dramatycznym w Płocku, 15 bm. (jm) PAP/Szymon Łabiński

Jak nieuśmiechnięty PiS radzi sobie z „demokracją walczącą”

Rafał Woś Rafał Woś PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 106
Nie wiem, czy obmyślona przez Kaczyńskiego strategia na te wybory zakończy się obronieniem Pałacu Prezydenckiego. Wydaje się jednak, że PiS wyciska z obecnej sytuacji politycznej absolutnie wszystko, co wycisnąć się da. A może nawet i więcej.

Tak właściwie to PiS-u powinno już nie być. W półtora roku „uśmiechnięta władza” odebrała partii Kaczyńskiego pieniądze i wpływy medialne. Odarła też PiS z całej godności przysługującej w normalnym systemie demokratycznym opozycyjnym partiom. Posłowie PiS są ścigani przez prokuraturę, pozbawiani immunitetów, siedzą w areszcie, a niektórzy musieli nawet opuścić kraj. Parlamentarna większość tworzy kolejne komisje śledcze ds. poszukiwania PiS-owskich brudów i przewin. Trwają też zaawansowane próby odebrania koncesji stacjom telewizyjnym uważanym za bliskie PiS-owi.

Dlaczego PiS się nie rozsypuje

W takich warunkach Prawo i Sprawiedliwość powinno było już dawno się rozpaść. Posłowie mieli się rozbiec na różne strony i podzielić na zwaśnione frakcje. Skutkiem tego miała być sondażowa rozsypka – zjazd kaczyzmu do 10–15 procent, czyli do granicy, za którą traci się w demokracji papiery na bycie poważnym zagrożeniem dla władzy. Tymczasem to się nie dzieje. Przeciwnie – wspierany przez PiS kandydat na prezydenta RP wciąż ma mniej więcej 50 procent szans na zwycięstwo w nadchodzących wyborach. Na dodatek szanse te w ostatnich tygodniach, zamiast spadać, wręcz rosną.

Na dziś wygląda nawet tak, że wymyślony jesienią ubiegłego roku PiS-owski plan na wybory w warunkach stanu wyjątkowego „demokracji walczącej” działa… całkiem dobrze. A może nawet bardzo dobrze. Od początku kluczem do nowej sytuacji było hasło „po pierwsze – druga tura”. To właśnie pod drugą turę wyborów ustawione zostały oba kluczowe elementy planu PiS. Pierwszy z nich dotyczył doboru własnego kandydata, czyli Karola Nawrockiego. Drugi – oczywiście Rafała Trzaskowskiego.


Trzaskowski jako cel, Nawrocki jako przeciwwaga

Akurat w tym momencie w grze jest ten drugi element. Celem PiS-u jest w tym momencie podważenie zdolności kandydata KO do spełniania roli głowy polskiego państwa. Jest w sieci mem z bohaterem starej kreskówki „Kapitanem Planetą”: „Niekompetencja, lenistwo, pozerstwo, niemieckie interesy, LGBT – z waszych mocy powstałem ja, Rafał Trzaskowski” – widzimy w podpisie. Oczywiście w polityce nadawanie przeciwnikom politycznych negatywnych określeń nie ma żadnych granic. W tym jednak wypadku każdy z elementów dość boleśnie trafia w największe słabości kandydata „uśmiechniętych”. Miałkość programowa, miękkość przekonań i charakteru, czy skłonność do bufonowatych wpadek to słabe miejsca w pancerzu Trzaska. Tak jest nie od dziś, a obecna kampania dopisuje kolejne karty tej historii. Jeśli dodać do tego charakterystyczny dla całego obozu uśmiechniętych brak asertywności wobec zachodniego sąsiada oraz problem z tematem LGBT (który nie tylko się wypalił jako polityczne paliwo, ale stał się wręcz synonimem nadmiernego radykalizmu), to mamy pełen obraz.

PiS-owcy nie przepuszczają dziś więc żadnej okazji, by Trzaskowskiego na pozycję memowego „Kapitana Planety” wepchnąć. Taki przekaz nie jest oczywiście skierowany do kogokolwiek z uśmiechniętych. Tu wiadomo, że żelazny elektorat „kodersko-silnorazemowo-unijczykowski” dowiezie te 35–40 proc. Chodzi jednak o turę drugą. Idzie o przekonanie jakiejś cząstki dawnego antyPiS-u, by zostali w domu i nie poszli. Chodzi o to, by zobaczyli, że Trzaskowski w Pałacu to faktycznie nie jest idea, pod którą należałoby się podpisać.


Dokładnie wedle tego samego klucza dobrany został kandydat Karol Nawrocki. On też od początku był „pod drugą turę”. Głównie pod wyborcę konfederackiego oraz ludowego. Wiadomo było od początku, że Nawrocki nie będzie się bił o głosy po Hołowni, Biejat albo Zandbergu. Taki ruch i takie przepływy nie są na dzisiejszej szachownicy możliwe.

W tym sensie wszystkie dąsy na Nawrockiego nie mają sensu. Może być słaby, bezbarwny albo bez polotu. Prawda jest jednak taka, że w tym momencie wśród „nieuśmiechniętych” ma on największe szanse na to, by zostać następcą Andrzeja Dudy i utrudnić proces dalszego wykrzywiania polskiego systemu politycznego w kierunku „demokracji pozornej”.

Czy mu się to uda? To oczywiście zupełnie inna para kaloszy.

na zdjęciu: Były premier, poseł PiS Mateusz Morawiecki (C-L) podczas spotkania otwartego z mieszkańcami w Teatrze Dramatycznym w Płocku, fot. PAP/Szymon Łabiński



Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj106 Obserwuj notkę
Rafał Woś
Dziennikarz Salon24 Rafał Woś
Nowości od autora

Komentarze

Pokaż komentarze (106)

Inne tematy w dziale Polityka