Zapowiedź dopisania TVNu do listy podmiotów strategicznych chronionych przed „wrogim przejęciem” to oczywiście kolejny dowód, że premier Tusk jest gotów pójść bardzo daleko, byle tylko utrzymać się u władzy. Ale czy nie wiedzieliśmy tego już wcześniej? Czy „uśmiechnięty rząd” nie mówił nam tego otwartym tekstem przez cały mijający rok?
Wara od TVN
Ktoś powie, że „maski opadły”. Pewnie, że tak. Zapowiedź Tuska, że jest gotów ratować swoje medialne zaplecze przed właścicielskimi turbulencjami niesie przekaz tak oczywisty, aż wstyd to komentować. Podsumujmy jednak - tak dla porządku, bo niektóre rzeczy po prostu muszą zostać napisane. Oto premier rządu RP zapowiedział, że nie pozwoli sprzedać prywatnej stacji telewizyjnej nawet w sytuacji, gdy obecni właściciele i potencjalni nabywcy się ze sobą dogadają. Tusk mówi nam, że taką transakcję będzie oceniał będzie według własnych politycznych preferencji - jeśli kupujący będzie dawał gwarancję protuskowości to proszę bardzo. Ale jak transakcja będzie groziła dezercją TVNu z pierwszej linii obrony Tuska i jego rządu to się ją zablokuje. Oczywiście pod jakimś dętym pretekstem (najlepiej prorosyjskości), którego nie będzie trzeba w żaden sposób udowodnić. Ale te pozory nie mają przecież żadnego znaczenia. Dla każdego myślącego człowieka jest chyba jasne, jaki jest prawdziwy powód tuskowej szarży na ratunek TVNowi. A właściwie nie tyle samej stacji, ile pewnemu środowisku opiniotwórczych elit, które ze stacji z ulicy Wiertniczej zrobiło maszynkę do urabiania nastrojów społecznych w ściśle określonym kierunku. Kierunku, który Tuskowi i jego politycznemu zapleczu bardzo odpowiada. I dlatego jest gotów iść mu z pomocą.
Zastanówmy się jednak przez chwilę nad głębszymi konsekwencjami tego posunięcia. Pomijam te oczywiste, jak choćby tworzenie kolejnych precedensów po które ochoczo będą mogli sięgać następcy Tuska w fotelu premiera. Ale spójrzmy na sprawę od strony biznesowo-międzynarodowej. By na koniec wrócić do naszej politycznej rzeczywistości.
Po pierwsze, dla dotychczasowych właścicieli TVN czyli amerykańskiego koncernu Warner Bros Discovery taki krok oznacza oczywiste obniżenie wartości ich własności. Konieczność uzyskania zgody rządu na zmianę właścicielską oznacza bowiem, że stację trudniej będzie w przyszłości sprzedać. Takie sztuczne obniżenie popytu sprawi, że konsekwencji potencjalni kupcy wiedząc o tych ograniczeniach będą mogli celowo oferować znacznie mniejsze pieniądze. To ekonomiczne abecadło. Czy Amerykanie bez mrugnięcia okiem taką sytuację zaakceptują? Czy będą walczyli o jakieś odszkodowania? A może będą naciskać na Tuska innymi metodami? A może wyjdzie z tego jakaś nieoczekiwania wojenka (retorsje), która przełoży się na relacje TVNu z rządem? To by dopiero było ciekawe! Tak czy inaczej, zobaczymy.
Na granicy
Po drugie, nie wiadomo na razie, czy w ogóle Tuskowi uda się przeforsować swoją wolę. Zapowiedź wpisania stacji na listę podmiotów chronionych to jedno. Faktyczne wpisanie to drugie. Ale uczynienie tych zapisów prawnie wiążącymi to jeszcze coś innego. W minionych miesiącach rząd Tuska wiele razy działał z przekroczeniem prawa i reguł gry. To uchodziło im na sucho, bo dotyczyło głównie największej partii opozycyjnej czyli PiSu. A PiS nie miał się dokąd - wobec coraz bardziej oczywistej tyranii rządu - odwołać. PiSowców można było pozbawić immunitetów i zabrać im finansowanie. Teraz mamy jednak zapowiedź wojny z podmiotami, które nie są polityczną opozycją. I one mają wiele dróg odwoławczych. I pewnie będą to robić. Mogą wykorzystać przeciw uśmiechniętej Polsce całe unijne i międzynarodowe sądownictwo. Mogą też zacząć urabiać przeciwko Tuskowi zachodnią opinie publiczną. PiS nie mógł, nie umiał i nie chciał tego robić. Międzynarodowe koncerny nie będą miały takich skrupułów. Nie wiadomo czyim zwycięstwem zakończy się taka potyczka. Towarzyszyć jej będzie jednak - zapewne - stopniowe obłupywanie rządu koalicji z otuliny dobrego PR-u jakim cieszyli się w oczach zachodniej opinii publicznej - bazując oczywiście na totalnej ignorancji tej ostatniej w sprawach jakiejś Polski. Oto zachodnia publika nie wiedziała i nie chciała wiedzieć co ten Tusk tam wyrabia. Teraz - gdy dostaną rykoszetem po łapach - może się wreszcie bardziej zainteresują?
Po trzecie, krok Tuska kolejny raz dowodzi, że premier RP nie będzie miał żadnych skrupułów, by sięgać po rozwiązania niecodzienne - byle tylko utrzymać się u władzy. Jeśli kosztem ma być robienie ze swoich przeciwników czy konkurentów agentów Rosji, to trudno. Na hamulce Tuska i jego ludzi liczyć tu nie można. Przyszłość TVNu ma w tym wypadku znaczenie marginalne. Tak naprawdę chodzi o nadchodzące wybory prezydenckie i uznanie ich wyniku. Chodzi o sytuację, gdy ich wynik będzie dla Tuska i jego ekipy niekorzystny.
Do tej pory cała nasza nadzieja bazowała na przekonaniu, że są pewne nieprzekraczalne linie. A uznawanie wyniku wyborów jest jedna z nich. Jednak niedawne wydarzenia w Rumunii (anulowanie niekorzystnego dla rządzącej ekipy głosowania w wyborach prezydenckich) pokazują, że samozwańczy „demokraci” są gotowi na wiele. Niepokojąco wiele.
Obym się mylił, ale dorobek minionych 12 miesięcy pokazuje, że Donald Tusk także - coraz bardziej - daje sobie takie przyzwolenie.
na zdjęciu: czerwone serca - symbol poprzedniej kampanii wyborczej Koalicji Obywatelskiej. fot. PAP/Leszek Szymański
Inne tematy w dziale Kultura