Myślicie, że powódź zatopi koalicję? Nic bardziej mylnego. Uśmiechnięta Polska już ma gotowy przekaz, że winni są PiSowcy, bo „rozkradli” i „nie przygotowali”. Na dodatek teraz robią „politykę na tragedii”. Na szczęście premier jest na miejscu, zagonił ludzi do pracy i już jest miodzio. Nawet wszelkie „błędy komunikacyjne” zostały już naprawione.
"Demokracja jest zjawiskiem wirtualnym"
Problem ze współczesną demokracją polega na tym, że jest ona w 80-90 proc. (wyliczenia własne) zjawiskiem wirtualnym. Jej widzowie, a do pewnego stopnia także sami uczestnicy ulegają zbiorowemu złudzeniu. Widzą bowiem głównie to, co chcą widzieć. System podsuwa im tylko takie informacje, które będą im bardziej „smakować”. Tak to działa.
Nie inaczej jest także z powodzią. Jeżeli nie lubisz Polski uśmiechniętej to na twoim radarze lądują głównie te relacje z tragedii na południu Polski, które uwypuklają chaos i niekompetencję z jaką na swój pierwszy poważny „crash test” zareagowała nowa władza. Nie mówię o tym, że zarzuty, które się tu mnożą nie są prawdziwe. Bo są. Bez wątpienia jest tak, że premier długo bagatelizował, a inne organy państwa lekceważyły myśląc, że „jakoś to będzie”. To bardzo mocny zarzut zwłaszcza w kontekście tego, że nawet Komisja Europejska alarmowała polskie władze o zagrożeniu już ponad tydzień temu - co potwierdził dziś w Brukseli unijny komisarz ds. pomocy humanitarnej Janez Lenarcic.
Idźmy dalej. Jest oczywistym skandalem czynny opór wobec inwestycji w retencję albo (szerzej) w żeglugę śródlądową prowadzony w regionie w ostatnich latach przez przeróżnych aktywistów i polityków - spośród których wielu albo wręcz jest dziś w obozie władzy albo na jego bezpośrednim zapleczu. Jest wreszcie atmosfera strachu zbudowana wokół polskiego państwa w czasie trwających od zmiany władzy rozliczeń. W takiej atmosferze nikt nie chce się wychylać, a niedziałanie lepsze jest od działania.
To jest kontekst, w którym najnowsze i wygłaszane pod publiczkę słowa premiera Tuska, że oczekuje od swoich podwładnych aktywności i nie będzie tolerował, by w obliczu zagrożenia nie zadowalać się „wygodnym formalizmem” czy nawet „trzymaniem się przepisów” brzmią wyjątkowo podle. No dobrze, świetnie. Bo czy to nie za to ten sam Tusk ściga dziś swoich politycznych przeciwników? I czy to nie jego własny obóz polityczny gotów jest zrobić kryminalistę z każdego, kto np. w czasie pandemii próbował działa?
Pomijam już nawet kluczenie przez „uśmiechniętych” w temacie organizacji pomocy dla powodzian, gdzie zamiast sprawdzonych i zbudowanych przez lata procedur Tusk woli sięgnąć po swojego starego kumpla Jurka Owsiaka, a ministry z Polski 2050 mówią o niskooprocentowanym kredycie.
Wszystko to są argumenty mocne, ale…
Ale „nieuśmiechnięci” mylą się sądząc, że oto w sposób czarodziejski powódź zmyje puder z tuskowej Polski, a miliony „uśmiechniętych” przejdą teraz rączo na stronę krytyków rządu. Tak nie będzie. A nie będzie z jednego prostego powodu. Bo, Polska Tuska to jest projekt dobrze podmykany. I zabezpieczony. Zwłaszcza od strony hegemonii i spójności przekazu medialnego. Nie po to „uśmiechnięci” weszli do mediów publicznych już w grudniu 2023 roku i wstawili tam swoich stronników. I nie po to w mediach społecznościowych działa wyspecjalizowana „policja myśli” sterowana - jak powiadają - przez pewnego rosłego parlamentarzystę, by teraz przekaz miał się rozłazi.
Nie po to też trwa kompletna izolacja i dyskryminacja (niedopuszczalna w zdrowym systemie pluralistycznym) krytycznych wobec władzy mediów takich jak TV Republika, której przekaz zawsze można w optyce władzy kontrować „bo to jest Republika” (czytaj „z nimi nie warto nawet polemizować”).
Wszystko to razem tworzy otulinę, w której Tusk i jego ludzie mają zapewniony względny komfort. W tym świecie powódź owszem jest. Są też straty i jest ludzki dramat. Ale, po pierwsze: wiadomo, kto rządził przez minionych osiem lat i kto nie przygotował kraju na kataklizm. Po drugie: wiadomo, kto uwłaszczył się, rozkradł rezerwy i zlikwidował procedury. Po trzecie: ważne, że premier jest na miejscu, że umie nawet na swoich nakrzyczeć i zagonić ich do ciężkiej pracy (którą pan premier - jak wiadomo - uwielbia). I po czwarte: wszyscy, którzy popiskują coś po kątach w innym tonie to „hieny” żerujące politycznie na ludzkiej tragedii (to ten sam numer, co wcześniej z „onucami” tylko tu Rosjan - jako żywo - przykleić się nie da).
I tak to się - moi drodzy - wesoło kręci. I tak to się pokręci jeszcze przez dłuższy czas. A „uśmiechnięta” Polska jeśli pęknie, to raczej od środka, bo komuś wewnątrz puszczą nerwy. Nie zaś z powodu szoku zewnętrznego. Bo to rząd koalicji - dysponując taką przewagą medialną - może zawsze powykręcać rzeczywistość na swoją korzyść.
Rafał Woś
Fot. Premier Donald Tusk. Źródło: PAP/Maciej Kulczyński/Canva
Inne tematy w dziale Polityka