Pół roku po wyborach rządząca większość nadal najlepiej realizuje się w rozliczaniu zbrodni PiS. Im mniej konkluzywne są ich wnioski, tym większe pragnienie, by dePiSizować jeszcze intensywniej. A ceny energii? A CPK? A elektrownia atomowa? Bzdury jakieś! Kogo to w ogóle obchodzi?
Jak Joński i Szczerba ukradli metro
Podróżują państwo warszawskim metrem? Ja tak. I ostatnio wita mnie w nim regularnie reklama książki „Wielkie żniwa” posłów Michała Szczerby i Dariusza Jońskiego. Książka opatrzona jest niezwykle subtelnym podtytułem „Jak PiS ukradł Polskę?”.
Oczywiście wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do politycznych reklam wyskakujących na nas ze wszystkich możliwych miejsc. Kiedyś plakaty (a potem bilbordy) wyborcze oblepiały miasta miasteczka i wioski w miejscach do tego wyznaczonych i w ściśle zdefiniowanych pasmach przestrzeni medialnej. Teraz politycy przypominają nam się w sposób znacznie bardziej permanentny. Nie umkniemy ich już omijając szerokim łukiem płatnych rozdawaczy wyborczych ani wychodząc do kuchni, gdy w telewizorze grają akurat wyborcze spoty.
Jednak ten Szczerba i Joński w warszawskim metrze to jest jeszcze inna para kaloszy. Ja wiem, że wydawnictwo Znak ma prawo do reklamowania swoich książek. A metro w mieście stołecznym zarabia wynajmując przestrzeń reklamową. A że akurat książką jest „praca” dwóch polityków koalicji rządowej? A metro zarządzane jest przez spółki podległe prezydentowi Warszawy, który jest ważnym politykiem tej samej koalicji? To oczywiście czysty przypadek i jedno z drugim nie ma absolutnie nic wspólnego. Żyjemy wszyscy na tym świecie odpowiednio długo, by wiedzieć, że w ocenie pewnych praktyk życia publicznego białe bywa czarne, a czarne bywa białe. Akurat w tym wypadku jest tak, że gdy z różnych metod autopromocji w oparciu o środki publiczne korzysta PiS to jest oczywiście „skandal”, „zawłaszczanie państwa” i „pełzające uwłaszczanie prawaków na dobru wspólnym”. Kiedyś zaś robią to liberałowie to mamy do czynienia z „czystą rynkową transakcją”, „transparentnym działaniem” i „zupełnie akceptowalną normą”. W tym sensie polityczna reklama przy użyciu środków publicznych na poziomie samorządu jest OK (no chyba, że dzieje się to w bastionach PiSlandii, to wtedy jest be). A gdy robi się to w oparciu o środki rządu centralnego (via Orlen, TVP etc.) to było bardzo be. No chyba, że mówimy o tych samych praktykach z okresu po odbiciu władzy. To już wtedy zupełnie inna rozmowa.
I w sumie nie byłoby sensu wałkować dalej tej sprawy. Gdyby nie to, że ten Szczerba i Joński chwalący się z ekranu wagonika metra jak zdemaskowali PiS, który „ukradł Polskę”, pokazują/ przypominają o czymś dużo ważniejszym. Oto pół roku po wyborach olbrzymia część rządzącej klasy politycznej oraz ich komentatorskiej otuliny wciąż żyje mentalnie w Polsce sprzed października 2023 roku. Oni ciągle wykazują się ogromną (we własnym rzecz jasna mniemaniu) odwagą i determinacją, by wytropić i ukrócić wszystkie PiSowskie przekręty. A że ów zły PiS od pół roku już Polską nie rządzi? To nikomu nie przeszkadza. Nawet lepiej, bo zepchnięci do mysiej dziury kaczyści nie mogą się teraz bronić. Można ich dojeżdżać na najróżniejsze sposoby. Tu kara za spóźnienie na komisję śledczą albo przeszukanie pokoju hotelowego, tam wyłączenie mikrofonu i pokazanie swojej wszechmocy. Jeszcze gdzie indziej wniosek o uchylenie immunitetu. A jak trzeba to i do paki. Na razie jeszcze jest prezydent, który może fiknąć i ułaskawić, ale przecież i on nie będzie tam siedział wiecznie.
Biorą odwet za te 8 lat
Oczywiście ta strategia to w ogromnej części odreagowanie poniżeń z lat 2015-2023. Po części to zwykła ordynarna zemsta. Ale są i bardziej mroczne części tej agendy: sianie strachu w szeregach opozycji, granie na to, by co słabsi i bardziej labilni PiSowcy (albo okołoPiSowcy) pękli i zaczęli się miotać. A może i „sypać”. Nieważne w sumie czy mają co sypać. Chodzi o podtrzymywanie wrażenia, że rozliczenia są skuteczne. Że odsłaniają kolejne warstwy PiSowskich nieprawości. Całość podszyta jest nadzieją, że atmosfera permanentnego rozliczenia i brudów będzie towarzyszyła partii Kaczyńskiego już na zawsze. Skutecznie odstręczając od niej (czy to z odrazy czy ze zwykłego strachu) cześć wyborców.
Ten plan drużynie Tuska wypala na razie raczej średnio. Mamy postępującą dewaluację komisji śledczych i medialnych doniesień, że teraz to już ostatecznie „PiS się posypie”. W rzeczywistości nic takiego nie następuje. Ani gdy idzie o poparcie dla opozycji. Ani, gdy mowa o spójność politycznego zaplecza kaczystów. Wojna pozycyjna przypomina raczej sytuację z okopów pierwszej wojny światowej. Żadnego blitzkriegu tu nie było i nie będzie.
Zostaje za to wrażenie, że nasza nowa władza po pół roku rządzenia krajem wciąż najmocniej skupia się na rozliczaniu PiS. Bardziej symbolicznym niż rzeczywistym. Coś czuje, że będą się tym zajmować i w roku 2025 i w 2026. A pewnie i w 2027. A Szczerba z Jońskim opublikują w międzyczasie „Jak PiS ukradł Polskę 2 i 3”. Po czym ogłoszą, że potrzeba im jeszcze czterech lat, bo dotychczasowy przebieg dePiSizacji to był dopiero początek.
Rafał Woś
n/z: Wezwany w charakterze świadka, były premier Mateusz Morawiecki (L) zeznaje podczas posiedzenia sejmowej komisji śledczej ds. afery wizowej, fot. PAP/Paweł Supernak
Inne tematy w dziale Polityka