Maleją szanse, że Rafał Trzaskowski będzie się ubiegał o prezydenturę Polski w roku 2025.
Rafał Trzaskowski ma wiele zalet
Rafał Trzaskowski ma wiele zalet. Te zalety pozwoliły mu zrobić imponującą i bardzo szybką karierę w ramach obozu liberalnego. Od docencika od politologii do prezydenta miasta stołecznego. Trzasku dysponuje dobrym miksem cech. Ma dobrą prezencję, nienachalne poglądy, a jego polityczny temperament jest raczej średni. Wszystko to sprawiło, że doskonale nadał się do specyficznej roli liberalnego prezydenta liberalnej Warszawy. To trochę polityczny samograj. A jednocześnie rola, które - jak się wydaje - wyczerpuje oczywiste zasoby projektu politycznego pod nazwą Rafał Trzaskowski.
Splendor, żyrandol i Trzaskowski
A jednak od wielu lat słyszymy, że Rafał Trzaskowski powinien być kimś więcej. Powinien - przynajmniej zdaniem sporej części swojego obozu - zostać kandydatem obozu obecnej władzy na prezydenta RP w roku 2025. Czy sam zainteresowany jest tym - by tak rzec - faktycznie zainteresowany? Z pozoru Trzaskowski wysyła sygnały, że tak. W końcu już w roku 2020 był w drugiej turze bitwy o Pałac. Poszła mu ona na tyle dobrze, a przede wszystkim na tyle łatwo, że perspektywa powtórki (w dużo bardziej już sprzyjających okolicznościach) kusi Trzaskowskiego mocno. Splendor, żyrandol i miejsce w historii Polski to nie są rzeczy, z których tak łatwo się rezygnuje. Zwłaszcza, że nawet w wypadku porażki Trzaskowskiego nie czeka żaden upadek z wysokiego konia. Najwyżej wróci sobie do warszawskiego ratusza i tyle. Do 2028 roku o robotę może być spokojny.
Z drugiej jednak strony nie sposób nie zauważyć, że w tej kandydaturze jest coś nie tak. I to z trzech powodów. Po pierwsze, Trzaskowski nie jest od roku 2020 jakoś przesadnie aktywny w budowaniu wokół siebie ruchu politycznego, który uczyniłby go kandydatem oczywistym. Jakby czekał na to, że tę decyzję podejmie za niego ktoś inny. Że przyjdą do niego i - jak w roku 2020 - poproszą „Rafał, weź się zgódź, tylko ty możesz”. Sam jednak podejść do tego aktywnie nie umie. On jest tego politycznego ciągu na bramkę nie ma.
Trzaskowski nie dorósł do roli prezydenta RP
Po drugie, Trzaskowski co chwila robi coś takiego, co pokazuje, że do zadania zdobycia prezydentury RP jednak nie dorósł. Słynne już zarządzenie „w sprawie krzyży i końcówek” to doskonały przykład. Z perspektywy prezydenta Warszawy jest to pomysł, który trzyma się kupy, bo kolonizuje jakąś część politycznej agendy wielkomiejskiej lewicy - bardzo „woke” i bardzo „postępowej”. Ten sam pomysł jest jednak z punktu widzenia kogoś, kto właśnie idzie się bić nie tylko o Żoliborz i Zbawix, ale o całą Polskę, to jest zamysł przynajmniej przedziwny. Trzaskowski warszawski tym ruchem zneutralizował zagrożenie. Trzaskowski polski oddryfował od centrum do którego jako kandydat na prezydenta musi zejść.
I wreszcie po trzecie. A może przede wszystkim po trzecie. Mówią na mieście, że Donald Tusk też chce być prezydentem. Bo uważa, że mu ta rola bardziej leży i stanowi rodzaj nagrody za wszystko, co dla Polski i swojego obozu zrobił. Tusk startować może jednak wyłącznie w sytuacji, w której nie będzie miał po swojej stronie konkurentów. Musi być pewien, że Trzaskowski mu ustąpi. Na żadne prawybory u liberałów premier Tusk chodzić nie zamierza. Jeżeli Trzaskowski się nie posunie to wewnątrz obozu liberalnego będziemy mieli cichą wojenkę. A Tusk to jest prawdziwy polityczny zabijaka. Przy nim Trzaskowski jest politycznym prawiczkiem i prymusikiem. Tusk o tym wie i pewnie bardzo niedługo uderzy po raz pierwszy. Sprawdzając, czy Trzaskowski się nie rozpłacze i nie wycofa. Jeśli obecny prezydent Warszawy nie znajdzie w sobie jakiejś siły, żeby się przciwstawić (a nie był z niej - jak dotąd) znany, to przegra to starcie niechybnie.
Rafał Woś
Źródło zdjęcia: Rafał Trzaskowski. Fot. PAP/Paweł Supernak/Canva
Inne tematy w dziale Polityka