Dochodzimy powoli do momentu, w którym „ruska onuca” stanie się zarzutem tak wyświechtanym, że przestanie wzbudzać jakąkolwiek reakcję. Poza wybuchem pustego śmiechu.
Ktoś się z tobą nie zgadza? Nazwij go ruską onucą
Gdy w roku 2017 Tomasz Piątek opublikował swoją książkę o „rosyjskich powiązaniach” Antoniego Macierewicza, w sieci zaczęły krążyć zabawne rzeczy. Były to parafrazy stosowanej przez Piątka metody śledczej, która działała - jak pamiętamy - mniej więcej tak: „X znał Y, który znał Z, który przechodził kiedyś obok ambasady rosyjskiej, co jest najlepszym dowodem, że X to człowiek Putina”. Ktoś zrobił nawet wtedy taki łańcuch powiązań. „Piątek - piąteczek - piątunio- melanż - wódka - Rosja - Putin”. Wniosek: to ów autor prac o Macierewiczu jest prawdziwym człowiekiem Kremla! A nie jego bohater.
Bardzo mnie to wtedy rozbawiło. Ale żadna część mojej podejrzliwej duszy nie przypuszczała, że taki typ rozumowania rodem z domu wariatów (z góry przepraszam wszystkich, którzy poczuli się urażeni) stanie się już kilka lat później czymś zupełnie normalnym i akceptowalnym. A jednak. Dziś żyjemy w politycznej rzeczywistości, gdzie takie właśnie „piątkowe” dowodzenie staje się użytecznym narzędziem służącym dowodzeniu własnej politycznej tezy.
Zgodnie z taką logiką starczy podpiąć do każdego wywodu słówko „Putin” i już gotowe. Nie trzeba nawet żadnych „deep fake’ów”. Nie trzeba nikomu niczego udowadniać. Zawsze można napisać, że - na przykład - zwolennicy dokończenia projektu CPK tak naprawdę działają w interesie Kremla. Absurd? Oczywiście, że absurd. A jednak znajdą się i tacy #SilniRazem, którzy będą was przekonywać, że to najszczersza prawda. Bo (punkt pierwszy) wydane pieniądze na CPK to niewydane pieniądze na zbrojenia. Po drugie - CPK to łatwy do zniszczenia węzeł logistyczny. I po trzecie, Polacy kłócą się o CPK zawzięcie (oczywiście to wina PiSu), więc upieranie się przy tym projekcie to nakręcanie wojny polsko-polskiej. Na której korzysta… no sami wiecie kto.
W to politykom graj. Ruską onuca to idealny wytrych
Albo temat unijnych polityk klimatycznych i w ogóle naszego polskiego „fikania” wobec pomysłów euroestabliszmentu pod wodzą Ursuli von der Leyen. Każdy, kto takie zastrzeżenia podnosi musi być oczywiście „ruską onucą”. Martwisz się podwyżkami cen energii związanymi ze śrubowaniem unijnych celów klimatycznych? Jesteś proputinowski. Niezbyt ci się widzi to, że nikt cię nigdy nie zapytał, czy jesteś gotowy ponosić dodatkowe koszta ekologicznych wysiłków? Jesteś ruski szpion. Denerwuje cię emocjonalny szantaż stojący za przeświadczeniem, że „planeta płonie”. Ruski agent i onuca cuchnąca.
Niestety nie jest to zjawisko wyłącznie polskie. Przeciwnie. To w naszym życiu publicznym było go dotąd relatywnie niewiele - głównie z powodu tego, że czego jak czego, ale nadmiernej prorosyjskości polskiemu społeczeństwu zarzucić w najnowszej historii nie sposób. Na Zachodzie robienie z przeciwników politycznych „ruskich trolli” grane jest na całego co najmniej od dekady. I każdy, kto ośmiela się rzucać wyzwanie miłościwie nam panującem elitom liberalnym, na taki zarzut się raz po raz nadziewał. Tak było we Francji z Marine LePen. W USA z Trumpem. I we Włoszech z Giorgią Meloni. I jest w Niemczech z AfD. A w Holandii z Geertem Wildersem. I nawet ostatnio, gdy burmistrz brukselskiej gminy Saint Josse niejaki Emir Kir rozpędzał przy pomocy policji konferencję frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów to też głosił, że „rozbija putinowską międzynarodówkę”.
Smaczku temu wszystkiemu dodaje oczywiście fakt, że jeżeli gdzieś szukać faktycznych i wpływowych przyjaciół putinowskiej Rosji, to raczej wśród wpływowych przedstawicieli euroestabliszmentu. Bo to wśród chadeków, socjalistów, liberałów i zielonych byli i są nadal tacy, których polityka (choćby dotycząca uzależnienia energetycznego od dostaw gazu z Rosji) była obecnemu moskiewskiemu reżimowi bardzo na rękę.
Ale o tym cicho sza. Bo przecież trzeba tropić ruskie onuce wśród politycznych przeciwników. A nie u swoich. Tak to się zaczyna u nas kręcić. Absurdalne to, ale niestety prawdziwe.
na zdjęciu: prezydent Rosji Władimir Putin. fot. PAP/EPA/RAMIL SITDIKOV / SPUTNIK / KREMLIN POOL
Rafał Woś
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka