Złośliwiec mógłby powiedzieć, że Lewica wyszła na mariażu z Donaldem Tuskiem jak przysłowiowy Zabłocki na przysłowiowym mydle. A przecież to dopiero początek tej koalicji.
To lewica pomogła Hołowni zostać marszałkiem Sejmu
Posłanki Lewicy zaatakowały w sejmowej debacie marszałka sejmu Szymona Hołownię. Chodzi o to, że ów marszałek - a jednocześnie lider koalicyjnej Polski 2050 - nie kwapi się do liberalizacji prawa aborcyjnego. Także w sprzyjających lewicy rewirach medialnego landszaftu Hołownia też powoli przestaje być fajny. Dopóki gasił w sejmie PiSowców i wyłączał im gdy chciał mikrofon dopóty był błyskotliwym gigachadem, powiewem świeżości w przaśnej polskiej polityce. Teraz wypominają mu, że wcale nie zlikwidował sejmowej zamrażarki, a i barierki spod parlamentu udało się usunąć jedynie na chwilę. No i popiera „piekło kobiet”.
Oczywiście można być złośliwcem i zadać posłankom Lewicy pytanie, czy to nie aby one swoimi własnymi głosami wyniosły Szymona Hołownię na fotel (rotacyjnego) marszałka sejmu. No, ale nie bądźmy złośliwcami. Tu chodzi o coś dużo poważniejszego. A konkretnie o to, że wszystkie posłanki i nawet wszyscy posłowie Lewicy mogą zaszkodzić Szymonowi Hołowni tyle, co - nie przymierzając - Szymon Hołownia Władimirowi Putinowi. Czyli nie mogą mu zaszkodzić wcale, ani trochę, zero, null i niente.
Lewica stanowi rządu Donalda Tuska najmniej istotne ogniwo
Bo prawda jest taka, że Lewica stanowi rządu Donalda Tuska najmniej istotne ogniwo. I nie chodzi jedynie o to, że posłów i posłanek mają dwa i pół raz mniej niż Trzecia Droga i sześć razy mniej niż KO. W przeciwieństwie do swoich współkoalicjantów Lewica nie ma żadnego pola manewru. Żadnego. Trzecia Droga była (a szczególnie jej PSLowska część) obiektem zabiegów ze strony starającego się o pozostanie u władzy PiSu. Wtedy to nie wyszło. Ale nie jest nigdzie powiedziane, że nie wyjdzie nigdy. Wie o tym dobrze Donald Tusk i doskonale rozumie, że ludowcy - choć niezbyt liczni - stanowią klucz do utrzymania jego większości. Hołownię ta PSLowska polisa bezpieczeństwa także do pewnego stopnia kryje.
Na tym tle Lewica nie może nic. Z PiSem nigdy nic wspólnego mieć nie chciała. Bardziej z przyczyn estetycznych niż programowych. No ale lewicowość to dla dzisiejszej lewicy jest przede wszystkim „estetyka”. I o tym Tusk także wie. I dlatego nie musi się z Lewicą ani trochę liczyć. Ma Czarzastego i Żukowską na każde pstryknięcie. Mogą sobie na niego ile tylko chcą powyrzekać, ale koniec końców zawsze stawią się na wezwanie. Czy to, gdy trzeba będzie obronić w sejmie jakiegoś kontrowersyjnego ministra, czy też przy przepychaniu ważnej dla Tuska ustawy. To się nie zmieni. Taki stan rzeczy oznacza oczywiście, że Lewica nie może liczyć na przeforsowanie w tym sejmie czegokolwiek swojego. No chyba, że Tusk (i de facto Kosiniak z Hołownią) uznają, że taki pomysł Lewicy niczego im w ich planach nie psuje. I tak będzie z tematem aborcji. I wieloma innymi.
Jest sens istnienia takiej Lewicy?
Powstaje oczywiście pytanie o sens istnienia takiej Lewicy. Tu jest sedno sprawy. Bo właśnie chodzi o to, że ta Lewica nie jest nikomu do niczego potrzebna. Służy jedynie jako listek figowy. Fetysz i symbol dla garstki wielkomiejskich wyborców z wyższej klasy średniej. Zapatrzonych w stare (bo też już coraz mniej aktualne) wzorce z Zachodu, wedle których w dobrym tonie jest mieć lewicę. I tyle. Na tym koniec. Sens zasiadania posła Czarzastego i posłanki Żukowskiej w sejmie albo wiceministra Gduli w resorcie jest taki, by sobie ten i ów inteligencki komentator mógł pomyśleć „no jednak jesteśmy normalnym krajem”. Praktycznego znaczenia to ich siedzenia raczej nie ma. Autentycznej społecznej zmiany z tego nie będzie.
Złośliwiec mógłby powiedzieć, że polska Lewica dokonała w ostatnich latach wyboru. Bardzo nie chciała skończyć w roli przystawki Kaczyńskiego (mimo wielu zbieżności programowych). Lewica uważała, że taki mariaż ich pobrudzi, a jednocześnie nie da niczego w zamian - bo nic swojego przeprowadzić nie będą mogli. W efekcie zdecydowali się na mariaż z Tuskiem. I skończyli w roli przystawki. Ale już przy dużo mniejszej liczbie zbieżności programowych. Pobrudzić się oczywiście pobrudzili. A czy będą mogli przeprowadzić coś swojego? Jak widać NIE. N-I-E.
No ale nie bądźmy złośliwcami.
Rafał Woś
Źródło zdjęcia: Współprzewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty (L) i Robert Biedroń (P) oraz współprzewodniczący Razem Adrian Zandberg (2L) i Magdalena Biejat (2P). Fot. PAP/Tomasz Gzell
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka