Plan marketingowców spalił na panewce
O tym, że „Hoło” jest produktem marketingowym wiadomo było od samego początku. Wejście popularnego prezentera do politycznej gry przedstawiane było przez niego samego jako ruch zatroskanego obywatela, który „nie chce, ale musi”, bo „ojczyzna wzywa”. W rzeczywistości była to raczej mieszanka chwilowej fantazji paru postaci z grona 1 procenta najbogatszych Polek i Polaków oraz niewątpliwych zdolności fundrisingowych Szymona. Wyszedł z tego projekt wypromowania dobrze rokującej osobowości telewizyjnej w celu zamieszania na zabetonowanej polskiej scenie politycznej.
Ale Hołownia miał pecha. Jego pech polegał na tym, że polska demokracja ostatniej dekady nie jest na etapie postpolitycznego znużenia. Polak z przełomu drugiego i trzeciego dziesięciolecia XXI wieku nie siedzi znudzony i nie przewija na smartfonie - niczym tinderowych profili - podobnych do siebie jak dwie krople wody kolejnych ofert politycznych liberalnego mainstreamu. Rzeczywistość polskiej polityki jest zupełnie inna. Miażdżąca większość wyborców od bardzo dawna wie na kogo odda głos w następnych wyborach.
Hołownia od początku miał pod górkę
Ale Hoło pożądliwie zerkał przecież także na elektorat lewicy. Liczył na sukces ustawiając się zawsze po jej stronie we wszystkich wojnach kulturowych ostatnich lat. Ale i tu kolejny pech. Bo polska Nowa Lewica (imitując zachodnie trendy) bardzo się w ostatnich latach zradykalizowała. Skręcając w takie rejony „wokizmu”, że Hołownia ze swoim nowicjatem u dominikanów został jak kiedyś Leszek Balcerowicz z przeszłością w Instytucie Marksizmu i Leninizmu. Teoretycznie w projekcie Polska 2050 zawsze były też nadzieje na potencjalnie podgryzanie poparcia PiSowi. Temu celowi służyć miał kostium św. Szymona - autora poczytnych książek o religii i ulubieńca lekko konserwatywnych czytelników (a ponoć zwłaszcza czytelniczek) na polskiej prowincji. Te plany dobrze wyglądały jednak chyba tylko w powerpoincie. Bo w rzeczywistości Szymon Hołownia nigdy dla Polski PiSowskiej autentyczną alternatywą nie był. A jego lojalność wobec liberalnego antyPiSu ani przez moment nie ulegała wątpliwości.
Nowa (bez)nadzieja
Wszystko to razem dowodzi wielu starań i nawet pomysłowości w szeregach sztabowców Polski 2050. Tego odmówić im nie można. Jednocześnie tych parę ostatnich lat pokazuje, że partia jakoś nie umie się wstrzelić w aktualny pejzaż polskiej polityki. I jeśli przyjąć, że projekt Hołowni od początku był bardziej produktem niż oddolną inicjatywą wyrosłą z autentycznej społecznej potrzeby to przyszłość niesie im raczej zniknięcie z półek w politycznym supermarkecie po październikowym remanencie.
zdjęcie: Kampania wyborcza do parlamentu 2023. Przewodniczący Polski 2050 Szymon Hołownia (centrum-L) oraz prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz (centrum-P) podczas konferencji prasowej w podcieniach Senatu w Warszawie, 25 bm. (mr) PAP/Tomasz Gzell.
Czytaj dalej:
Komentarze
Pokaż komentarze (59)