Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Rok po inwazji Putina na Ukrainę rosyjska gospodarka ani myśli pęknąć pod naporem zachodnich sankcji ekonomicznych. Dlaczego? Co tu się dzieje?
Według pierwszych prognoz zachodnich ekonomistów rosyjska gospodarka miała zaliczyć na koniec 2022 roku 10 proc. spadek PKB. Nic takiego nie nastąpiło. W ubiegłym roku rosyjskie PKB skurczyło się. Ale tylko o 2 proc. Dla porównania spadek ukraińskiego PKB to w tym samym okresie 30 proc. Na dodatek w 2023 Moskwa ma zanotować odbicie gospodarcze na poziomie 0,3 proc. PKB. Jeśli te prognozy się potwierdzą, to będzie tam lepiej niż w wielu zachodnich gospodarkach (z niemiecką na czele), które mają wylądować na minusie.
Polecamy teksty Rafała Wosia:
Nie tak to miało wyglądać
Rosja miała dostać od bogatego Zachodu taki cios w splot słoneczny, po którym zaciemnieje jej przed oczami. A z głowy wyparują wszelkie pomysły na odbudowę rosyjskiego imperium. Temu celowi służyć miały sankcje ekonomiczne. Bezprecedensowe - jak pisze się o nich zazwyczaj w zachodnich mediach. Może z tą „bezprecedensowością” to pewna przesada. Ale na pewno - przynajmniej od czasu zakończenia zimnej wojny - bogaty Zachód nie zastosował tak daleko idącego zestaw kar ekonomicznych wobec żadnej dużej gospodarki. Przypomnijmy tylko, że po 24 lutego 2022 r. Zachód ograniczył swój eksport do Rosji (w zasadzie całkowicie), stopniowo zaczęto ograniczać import towarów z Rosji (w tym tych najważniejszych, czyli surowców energetycznych). Rosja została również odłączona (z pewnymi wyjątkami umożliwiającymi prowadzenie operacji, które pozostały) od zachodnich systemów finansowych. Zajęciu też uległy rosyjskie aktywa finansowe zaparkowane w zachodnich jurysdykcjach.
I co? Czy Rosja padła z tego powodu na kolana? No właśnie problem polega na tym, że… nie padła. Owszem, doszło do chwilowych szoków w systemie. Faktem było na przykład krótkie załamanie się kursu rubla (z 78 rubli za dolara 23 lutego do 133 rubli za dolara 11 marca). Ale potem rosyjska waluta znów się umocniła. I dziś chodzi po 70 rubli za dolara. Albo inflacja. To fakt, że skoczyła miedzy lutym a kwietniem 2022 z 9 do 20 proc. Ale od tamtej pory tylko spada. I dziś znajduje się w granicach 14 proc. To mniej niż ma wiele krajów zachodnich.
Ogromne nadwyżki handlowe Rosji
Wśród przyczyn tej nieoczekiwanej odporności rosyjskiej gospodarki w roku 2022 ekonomiści wskazują zwłaszcza na jedną. To znaczy na sposób konstrukcji zachodnich sankcji. Chodzi o to, że w tym samym czasie Zachód przestał do Rosji cokolwiek sprzedawać, ale nie przestał od niej kupować. W związku z tym rosyjski bilans handlowy stał się marzeniem każdego ekonomicznego merkantylisty. Moskwa już od roku 2021 (dzięki stałemu podnoszeniu cen surowców energetycznych) notowała spore nadwyżki handlowe. Jednak po wybuchu wojny odpadł zupełnie import z Europy czy USA. W związku z tym nadwyżki stały się wręcz horrendalnie wysokie. Jakieś 10 proc. PKB w roku 2022. To więcej niż notowały Chiny w szczycie swojej fazy rozkwitu eksportowego na początku XXI wieku!
Ekonomista z Uniwersytetu Kalifornijskiego Oleg Itskhoki w świetnym eseju na ten temat pisze, że właśnie ta nadwyżka handlowa działała w roku 2022 jako ekonomiczny bufor chroniący rosyjską gospodarkę przed wybuchem kryzysu ekonomicznego, na którego wywołanie obliczone były sankcje. Normalnie kraj najłatwiej wpędzić w kryzys, gdy ma duży deficyt handlowy. Wtedy wystarczy wstrzymanie kredytowania zewnętrznego i gotowe. Gospodarka zaczyna się dusić. Na rynek rzucany jest oczywiście własny pieniądz. Ale to nie pomaga, bo on stale traci na wartości. Władze próbują więc ratować sytuację ordynując kolejne fazy oszczędzania, co jeszcze bardziej pogłębia kryzys i rodzi społeczne niezadowolenie. Tak było w Polsce lat 80., w Argentynie w roku 2001 i w strefie euro w latach 2012-2015.
Rosjanom nie brakuje pieniędzy
Ale w Rosji tak się nie dzieje. A nie dzieje się dlatego, że Rosjanom nie brakuje pieniędzy. Cały 2022 płynęły one w formie zapłaty za ropę, raz i inne surowce. Na które popyt jest - o czym często w duchu wojennego uniesienia zapominamy - mocno zdywersyfikowany. Bo owszem - to wciąż jest tak, że Europa Zachodnia nie może obyć się bez paliw z Rosji. Ale jednocześnie Rosja ma wielu innych klientów na swoje paliwa niż tylko Europę Zachodnią. I oczywiście Zachód dobrze robi, że szuka (szkoda że tak późno) dywersyfikacji wobec rosyjskich zasobów strategicznych. Ale to nie nie jest tak, że jak się już uniezależni to natychmiast doprowadzi do zawalenia się rosyjskiej gospodarki. Takie są - niestety - fakty.
Ta nadpłynność rosyjskiej gospodarki w roku 2022 pomogła im na wielu polach. Nie było w minionym roku w Rosji żadnej fali bankructw firm. I to pomimo faktu, że wiele z nich zostało brutalnie odciętych od zachodnich rynków. Nie zbankrutowały nawet linie lotnicze, które nie mogą już latać na zachód i którym pozajmowano maszyny i aktywa. Dlaczego nie padli? To proste. Znaleźli tani kredyt w kraju i w oparciu o niego się zaczęli przebranżawiać. Albo rynek pracy. W Rosji bezrobocie jest niskie. A pensje nie spadają - nawet pomimo inflacji. Mało tego, rząd może sobie pozwolić na prowadzenie polityki, którą ekonomista Volodymyr Ishchenko nazwał „keynesizmem wojennym”. Polega to na angażowaniu się państwa w dające pracę inwestycje, podwyżki płac i aktywną walkę z bezrobociem. Co będzie rekompensować Rosjanom negatywne strony obecnej sytuacji takich jak możliwość bycia posłanym na front (rosyjski rząd już dziś płaci rodzinom żołnierzy, którzy zginęli na froncie pokaźną kwotę 5-7,5 mln rubli czyli nawet 100 tyś dolarów). A klasie średniej osłodzi trochę odcięcie od możliwości podróżowania na Zachód czy kupowania tamtejszych produktów.
Rosja jest odporna na sankcje
Byłoby oczywiście błędem wyciągać z tego wniosek, że ponieważ Rosja okazała się odporna na sankcje w roku 2022 to Zachód powinien od nich odstąpić. To byłby fundamentalny błąd. Głównie dlatego, że rok 2023 będzie już inny. Być może też zaczną już działać bardziej dalekosiężne skutki wspomnianych sankcji. Na przykład brak dostępu do zaawansowanych zachodnich technologii, których Rosja nie umie produkować - a których nie może teraz kupić. Po drugie nadwyżka handlowa będzie jednak - w miarę uniezależniania się Europy od rosyjskich surowców - maleć. A wraz z nią pole manewru Kremla w wewnętrznej polityce ekonomicznej.
Na razie pewne jest jednak to, że Rosja nie okazała się domkiem z kart. Na który starczy dmuchnąć i już się zawali. Dziś widać, że to starcie jest trudniejsze niż wydawało się to rok temu. Dużo trudniejsze.
Rafał Woś
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka