Lubelska posłanka Koalicji Obywatelskiej Marta Wcisło odkryła spisek. Zamieściła na Twitterze zdjęcie trzech banknotów 200 złotowych o kolejnych numerach seryjnych. „Drukują pieniądze na potęgę!” - zaalarmowała.
„Drukują pieniądze na potęgę!” - alarmuje posłanka
Ten wpis jest szokujący. Pokazuje bowiem dużo szerszy problem. Polega on na tym, że nawet przedstawiciele polskich elit politycznych zdają się nie rozumieć, jak działa system finansowy współczesnego kapitalizmu. Oczywiście zawsze można przywołać nieśmiertelne słowa kanclerza Bismarcka, który powiadał, że z polityką jest jak z robieniem kiełbasy. Publika niekoniecznie musi tak dokładnie wiedzieć, jak to się odbywa. W tym wypadku mamy jednak do czynienia (wprawdzie nie z pierwszoplanową), ale jednak z posłanką na Sejm RP. Czyli z osobą, która system finansowy polskiego kapitalizmu swoimi decyzjami współtworzy. Brak podstawowej wiedzy jest więc wysoce alarmujący. Najgorsze jest jednak to, że tu nie chodzi tylko o posłankę Wcisło. Podejrzewam, że podobną ekonomiczną ignorancją (choć pewnie lepiej skrywaną) charakteryzuje się ogromna część polskiego establishmentu politycznego czy medialnego.
Oto wpis posłanki Marty Wcisło.
Przypomnijmy więc pięć podstawowych faktów dotyczących współczesnego pieniądza. Nie po to, by się nad tym czy owym znęcać. Ale zwyczajnie po to, by wyjaśnić. Niech z tej wpadki pani poseł wyniknie coś dobrego!
Zobacz: Polska. Najbardziej lewicowy kraj w Europie
1. Pieniądze nie rosną na drzewach…
…Ani nie znajduje się ich w garnku na końcu tęczy. Pieniądze we współczesnym kapitalizmie tworzy państwo. A u nas konkretnie Narodowy Bank Polski. Dla uczciwości dodajmy, że pewną - pomocniczą - rolę w tym procesie pełnią banki komercyjne, które de facto też tworzą pieniądz w ramach udzielania kredytów. Dzieje się to wszystko jednak za zgodą i pod nadzorem banku centralnego oraz innych organów państwa nadzorujących rynek finansowy. Co do zasady jednak to państwo ma we współczesnej gospodarce wyłączny i niepodważalny monopol na tworzenie pieniądza. No chyba, że się tego prawa zrzekło oddając prawo do emisji pieniądza komuś innemu. Na przykład poprzez przyjęcie euro. To nie jest jednak tak, że wtedy proces tworzenia pieniądza wygląda jakoś inaczej. Nie, wszystko odbywa się dokładnie tak samo. Tyle, że „produkcja kiełbasek” ma miejsce we Frankfurcie. A nie w Dublinie, Paryżu albo innym Rzymie czy Wilnie.
2. Bank centralny tworzy pieniądz z niczego
Sam proces fizycznego druku banknotów i bicia monety z dekady na dekadę odgrywa coraz mniejszą rolę. Wiąże się to oczywiście z nieuchronnym przechodzeniem nowoczesnych społeczeństw na obrót bezgotówkowy. Wciąż mówimy potocznie o „druku”. Tak naprawdę powinniśmy jednak zacząć mówić o „klikaniu”. Pieniądze są bowiem tworzone przez banki centralne właśnie przy pomocy „kliknięcia”. Pieniądz powstaje dziś… z niczego. Do stworzenia dowolnej ilości euro czy złotych nie potrzeba więc nawet papieru ani farby drukarskiej. Klik i już. I to nie jest żaden spisek PiS-u ani samowola Adama Glapińskiego. Tak to się dzieje wszędzie na świecie. Tak samo robili jego poprzednicy. I tak będą robili następcy. Tak to działa.
3. To mit, że państwo nie ma swoich pieniędzy
Rozumiem, że wielu może to przerażać. Zwłaszcza, gdy słyszą o całym procesie kreacji pieniądza po raz pierwszy. A wychowali się na tak u nas nośnych w minionych latach liberalnych prawdach o tym, że „państwo nie ma własnych pieniędzy”. Albo, że „krajowi mogą skończyć się pieniądze”. Tymczasem trzeba sobie uświadomić, że te wszystkie opowieści o „pustym skarbcu państwowym” to posługiwanie się średniowiecznymi wyobrażeniami do opisu gospodarki XXI wieku. Bo my żyjemy w czasach, gdy skarb państwa do nie jest żaden skarbiec, w którym gromadzone są kosztowności: złoto, srebro, brylanty albo miedź. I państwo tym złotem płaci potem za różne towary i usługi, których potrzebuje. To nie tak. Dziś państwo najpierw wydaje wykreowany przez siebie pieniądz. Na usługi publiczne, na pensje dla pracowników sektora publicznego, na inwestycje, na obronność. A dopiero potem przyjmuje od mieszkańców podatki. Potem oczywiście zestawia się te dwa słupki wpływów i wydatków. Z czego - zazwyczaj - powstaje deficyt finansów publicznych. Czyli przewaga wydatków nad wpływami. Czy to dobrze czy źle? To już inny temat.
4. Prawdziwy sekret pieniądza to… podatki
Opisany tu mechanizm to tzw. pieniądz fiducjarny. To znaczy oparty nie na kruszcu ani nie na powiązaniu z jakąś inną walutą. Ale na wierze. Na wierze w to, że każdy z uczestników ekonomicznego obrotu przyjmie taki pieniądz bez wahania. Choć przecież to tylko kawałek papieru. A przyjmie go nie dlatego, że banknot ten jest jakoś szczególnie ładny. Albo, że zabezpieczają go jakieś szczególnie zmyślne znaki wodne. Wierzymy w pieniądz, bo wiemy, że zawsze będzie na niego popyt. A popyt zapewniają nam właśnie podatki. A konkretnie obowiązek ich uiszczania w konkretnej narodowej i suwerennej walucie. Warto sobie więc uświadomić, że państwo nie działa jak zwykły człowiek. Taki jak ja czy wy. Taki człowiek faktycznie najpierw musi zarobić. A dopiero później może wydawać. Państwo inaczej. Państwo może najpierw wydawać. A dopiero potem zbierać z rynku pieniądze w postaci podatków. Robi to jednak nie po to, by mieć z czego żyć. Lecz przede wszystkim po to, by tworzyć popyt na własną walutę. Podatki są więc sprężyną napędzającą cały mechanizm. To podatki stanowią o sile państwa, w którym żyjemy.
5. Rekordowa inflacja to nie jest efekt „dodruku”
„Jak przyjmiemy durne założenia, to nie ma siły. Niechybnie dojdziemy do durnych wniosków” - mawiał najsłynniejszy polski ekonomista Michał Kalecki. Tak samo pomijanie prawdy o współczesnym pieniądzu poprowadzi nas na manowce. Jak posłankę Wcisło, która zobaczyła kolejne numery seryjne banknotów z Zygmuntem Starym i zakrzyknęła, że drukują na potęgę! Oczywiście rozumiem potrzebę znalezienia łatwej odpowiedzi na pytanie o przyczyny obecnej inflacji. A cóż łatwiejszego w przyjęciu wykładni, że to wszystko wina pracującej 24 godziny na dobę drukarki w gabinecie prezesa NBP. Bądźmy jednak poważni. Współczesną inflację (która jest problemem globalnym) tylko w niewielkim stopniu można wyjaśnić pojawieniem się w obiegu po pandemii covid-19 zwiększonej podaży pieniądza. Dwa czynniki, które obecną inflację napędzają są dobrze znane. Pierwszy to rekordowe ceny podstawowych surowców. Drugi to pozrywane (covid, a teraz wojna) globalne łańcuchy dostaw. Dopiero za nimi idzie fakt, że w tym samym momencie do obiegu wjeżdża pieniądz, który miał ochronić gospodarki zachodnie przed załamaniem w czasie pandemii. A wjeżdża teraz, bo wcześniej były lockdowny i nie bardzo dało się go wydać. Ot i cała tajemnica.
Pani poseł, drodzy państwo. Proszę się nie gniewać. Ale przemyślcie to, co tutaj przeczytaliście. Zanim następnym razem krzykniecie „Rany boskie! Skandal! Państwo drukuje pieniądze!!!”.
Rafał Woś
Czytaj także:
Gmyz: Scholz wzywał do rewizji granic? To manipulacja albo nieznajomość niemieckiego
Polska armia pozbywa się postsowieckich myśliwców. Koreańskie FA-50 zastąpią MiGi-29
Najnowszy sondaż CBOS. Najlepszy wynik Lewicy w badaniach od ponad roku
Inne tematy w dziale Polityka