Jestem autorem, który za „odchylenie symetrystyczne” zapłacił w ostatnich latach wymierną cenę wylatując parę razy z roboty. I właśnie jako stary wiarus od dłuższego już czasu nie wiem jak odnieść się do faktu, że pod sztandarem „symetryzmu” staje tak wielu uczestników naszej publicystycznej debaty. Zwłaszcza tych funkcjonujących na co dzień w ramach liberalnego uniwersum Gazety Wyborczej/Krytyki Politycznej/ OkoPress/ Newsweeka czy Onetu.
Zobacz:
- Premier Morawiecki: Polskie firmy będą brały udział w odbudowie Ukrainy
- Rewolucja w niemieckim zbiorkomie. Bilety tanie jak nigdy
- Zapadł wyrok ws. majątku Magdaleny Adamowicz
Kto tu używa propagandy
Bo z jednej strony to przecież niby dobrze. Taki na przykład admirał Nelson – poległ wprawdzie pod Trafalgarem. Ale w nagrodę mógł sobie potem z nieba popatrzeć na Brytanię, która nie została podbita przez Napoleona i utrzymała panowanie na morzach jeszcze przez sto lat z okładem.
Ja też pamiętam, jak gdzieś koło roku 2016 koledzy-redaktorzy z „Polityki” puścili w obieg hasło „symetryzmu”. Zrobili to właśnie po to, by zdyskredytować i ośmieszyć takich jak ja wtedy. To znaczy autorów jeżących się na to, jak na ich oczach rozkręca się machina propagandowa mająca przekonywać Polaków, że PiS jest najgorszym nieszczęściem, jakie się mogło w tym kraju wydarzyć.
Fakt, że symetryści przyjęli za swój ten sztandar symetryzmu i dumnie się nim teraz wymachują powinien cieszyć starego kombatanta. Prawda? Prawda???!!!
Fala komentarzy po zatrudnieniu Sekielskiego w Newsweeku. Gratulacje i wątpliwości
Wykastrować symetryzm
No właśnie nie do końca prawda. Bo z drugiej jednak strony coraz częściej wydaje mi się, że ci co chcieli wtedy wykastrować symetryzm, to swój cel osiągnęli. I to w stu procentach.
Skąd tak gorzka ocena? Bo symetryzm miał być wyrwaniem się z myślenia środowiskowego i blokowego. Ale nie tylko na chwilę. Nie wobec jednej sprawy („wielokrotnie broniłem 500+” – powie ci niejeden liberał będąc przekonanym, że to stanowi zaświadczenie o byciu prawdziwym symetrystą). W symetryzmie – tym z moich marzeń – chodziło o wolność permanentną. O możliwość opisywania polskiej polityki i gospodarki bez przyjętych uprzednio założeń. By patrzeć na rzeczywistość taką, jaka jest. A nie jaką każe nam widzieć pokolenie ojców założycieli III RP.
A tego w mediach liberalnych symetrysta robić nie mógł i nadal niestety nie może. Mechanizm działa na przykład tak: każdy tekst chwalący jakiś aspekt przemian w Polsce po roku 2015 (czy to w polityce społecznej, zagranicznej czy jakiejkolwiek innej) musi być opatrzony olbrzymią ilości przypisów. Zbudowanych na zasadzie, że „przecież nie możemy zapominać, że…".
Bo ma być – jak u Barei – żeby nam te plusy nie przesłoniły minusów. W drugą stronę to jednak nie działa. Teksty o cieniach PiSowskich rządów nie są opatrywane analogicznymi przypisami wspominającymi blaski. Tu zasada „pokazania drugiej strony” już nie działa. Tu można jechać po bandzie. Bo to jest zgodne z antypisowską linią.
To nie jest żaden symetryzm. To jest jego pozór. W wielu mediach prawicowych z resztą wygląda to dość podobnie. I nawet wielu prawicowców wam to przyzna – spór o symetryzm to nigdy nie była ich kłótnia. Ale liberałowie mitu o swojej zasadniczej odmienności od mediów prawicowych będą bronić do końca.
Oto nowy naczelny "Newsweeka". Zastąpi Lisa, będą zmiany
Lis też może dołączyć do symetrystów
Po co więc cała ta mistyfikacja z symetryzmem? Trochę dla poprawienia sobie samopoczucia. W końcu liberałowie lubią myśleć o sobie dobrze jako o tych lepszych od prawicy. Na dodatek symetryzm jest potrzebny do tworzenia pozorowanego ruchu we własnych szeregach. To nawyk wyniesiony jeszcze chyba ze starych czasów medialnej hegemonii – gdy jeden autor ‘Wyborczej” kłócił się z drugim a cała Polska wstrzymywała oddech.
Dynamikę nadaje tym pląsom także ciągłe ciecie skrzydeł. To też logiczne. Z biegiem czasu z obozu liberalnego wydalani lub uciszani byli co bardziej pyskaci. Ale potrzeba posiadania skrzydeł pozostała. W efekcie w ich rolę - chcąc nie chcąc - wcielić się musieli ci, co jeszcze do niedawna siedzieli w bezpiecznym centrum. Tak symetrystką została na przykład Dominika Wielowiejska. Na tej zasadzie wczorajszy jastrząb Tomasz Lis też może się stać symetrystą.
Bo przedstawienie toczyć się będzie dalej...
Rafał Woś
Komentarze
Pokaż komentarze (62)