Od tygodnia mamy ofensywę. To ofensywa zwolenników przystąpienia do strefy euro. Oto, dlaczego się mylą.
Powód pierwszy: NATO wystarczy.
To Sojusz Północnoatlantycki jest dziś realną gwarancją nienaruszalności polskich granic. Wygląda na to, że - głównie z powodu zwrotu w polityce Niemiec - nie spełniły się nadzieje Rosji na pęknięcie Zachodu na linii USA-Europa. Upada więc argument o tym, że potrzeba nam jeszcze mocniejszego powiązania ze strukturami euroatlantyckimi właśnie przy pomocy przyjęcia unijnej waluty, która uczyni z polski „bliższą ciału koszulę”.
Powód drugi: złotym łatwiej sfinansować obronność
Polska chce rozbudować w nadchodzących latach swoje wydatki obronno-wojskowe. To wydaje się dziś zupełnie niekontrowersyjne. Ale aby takie plany rozwijać, własna waluta jest wręcz nieodzowna. Bez własnego pieniądza rząd i władze monetarne tracą możliwości aktywnego wspierania gospodarki: na przykład poprawiania jej konkurencyjności (w razie potrzeby) poprzez kontrolowaną deprecjację waluty. Pozbywając się suwerennego pieniądza rezygnujemy też z możliwości stosowania przez bank centralny nowoczesnych metod utylizowania długu publicznego. Długu, który z powodu wyzwań jakie nas czekają, będzie nam nieodzowny. Tego typu rozwiązania stosowane są przez amerykański Fed już od czasu walki z kryzysem 2008 roku. W czasie koronakryzysu podobną drogą zaczął iść Europejski Bank Centralny. Ale także nasz NBP. Oddanie waluty to odebranie sobie takiej możliwości.
Polecamy:
Ilu zaszczepionych przeciw Covid-19 zostało zakażonych? Te dane mówią wszystko
Od lat twierdził, że jest na czarnej liście Putina. Oligarcha nie żyje, jest potwierdzenie
Powód trzeci: wojna nie zawiesza innych wyzwań
Dziś jesteśmy pod wpływem wojennego szoku. I to naturalne, że o innych wyzwaniach polityki ekonomicznej chwilowo zapominamy. Ale one nie znikają. Niezależnie od wyniku wojny na Ukrainie Polska powinna dalej prowadzić politykę ekonomiczną zmierzającą do pełnego zatrudnienia, wzrostu płac realnych czy zwalczania nierówności dochodowych. Wciąż jest w Polsce miejsce na wielkie i odkładane latami inwestycje: infrastrukturalne, energetyczne czy mieszkaniowe. Taką politykę łatwiej prowadzić mając wsparcie we własnej walucie. Bez niej politycy będą mieli na tych wszystkich polach związane ręce. Stale będzie nam towarzyszyła presja na „szukanie oszczędności”. Grecy, Hiszpanie czy Włosi przerabiają to od lat.
Powód czwarty: oddanie waluty do ucieczka przed dorosłością
Sporą część polskich elit nęci myśl o oddaniu waluty do Frankfurtu. To marzenie o zdjęciu sobie z głowy „kłopotu” i o błogim „rozpuszczeniu się” w Europie. Argument za tym stojący brzmi mniej więcej tak: polscy demokratyczni politycy są zbyt niedojrzali, by się tak poważnymi rzeczami jak ekonomia zajmować. I faktycznie - po rezygnacji z własnego pieniądza - sprawczość klasy politycznej stanie się raczej iluzoryczna. To krok w kierunku polityki rozumianej jako teatr (przecinanie wstęg i lansowanie się w mediach) dla gawiedzi. A nie jako podejmowanie kluczowych dla wspólnoty decyzji. Takie pragnienie jest kompletnym przeciwieństwem dorosłości i odpowiedzialności. To demokracja fasadowa i pozorna.
Powód czwarty: złoty nie jest bezbronny
Oczywiście w mediach (zwłaszcza ekonomicznych) były i będą mocno wybrzmiewały argumenty posiadaczy kapitału i klasy wyższej oraz średniej. Czyli tych którzy (z powodu wyjazdów, wyższej skłonności do importu dóbr czy też przez posiadania kredytu w walucie obcej) nie lubią gdy złoty się osłabia. Dla nich robi się wtedy drożej. Nie należy jednak wpadać w panikę. Polski rząd i NBP mają swoje narzędzia (spore rezerwy walut obcych) przy pomocy których da się bronić złotego przed nadmierną i niekontrolowaną deprecjacją. Poprzedni tydzień pokazał z resztą, że bank centralny nie zawaha się tych narzędzi - celem stabilizacji kursu - użyć. Nie jesteśmy więc bezbronni
Polski złoty jest jednym z największych sukcesów ostatnich 30 lat naszej historii. Bez niego nie bylibyśmy tu, gdzie dziś jesteśmy. Nie ma powodów by wątpić, że może nam służyć przez kolejne trzy dekady.
Czytaj dalej:
NATO przekazało niepokojące wieści. Jest też pilny apel do Władimira Putina
Eksperci wieszczą ogromną katastrofę rosyjskiej gospodarki. Historia lubi się powtarzać
Widzowie nie dowierzali. Rosyjski finansista na wizji wypił za śmierć moskiewskiej giełdy
A jak tylko się uspokoi, szok minie i w Europie wrócą pomysły dogadania się z Putinem
Polska jest bezpieczna. NATO zareaguje, jeśli Rosja się odważy zaatakować
Inne tematy w dziale Polityka