Strona wykorzystuje pliki cookies.
Informujemy, że stosujemy pliki cookies - w celach statycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat.
Intrygująca możliwość. Ciekawe jakby to było, gdyby na pół roku Orban musiałby być tym, które będzie przekonywał liderów innych państw UE do zwiększania pomocy dla Ukrainy...
Przyśle Siemoniaka z Sienkiewiczem, by "weszli"......
I wielki sojusznik Vladimira P.
Ciekawa układanka.
Sądzę że nie identyfikuje się Pan z jednym ugrupowaniem politycznym tylko wyznaje tak jak ja zasadę: popieram ale tylko Partię Polską czyli ugrupowanie polityczne, które realizuje propolską politykę, o ile ją realizuje i tylko wtedy kiedy to robi. Zbyt wiele razy Polaków dało się oszukać żeby komukolwiek można było bezgranicznie wierzyć.
Przytłaczająca większość to klaskacze i potakiwacze, kiedy wygrywa opcja zbliżona do ich poglądów dostaje koryto to ślepo popierają - i zaciekle zwalczają przeciwników broniąc każdego łajdactwa nieudaczników u władzy. Męczący paradygmat władzy w Polsce . A potem sami sobie niestety zakładają pętlę na szyję i jeszcze uzasadniają ją racjami. Na końcu takie ugrupowanie czy koalicja wystawą słony rachunek do zapłacenia, a jakże: dla nich.
„ A dlaczego tylko jedna opcja ma zajmować wszystkie kluczowe stanowiska w unii?”.
Bo tylko jedna opcja o tym decyduje, skoro zajmuje itd.
Ależ przygadała Tuskowi, który właśnie tak zrobił, aczkolwiek porzucił Polskę dla UE.
Każdy może wybrać to, co dla niego cenniejsze.
Swoją drogą, nie sądzę, żeby przewodniczący musiał być premierem rządu. To by było zbyt głupie nawet uwzględniwszy poziom intelektualny urzędników z UE.
Zważmy, że w swoich wywiadach przewodniczący Węgierskiego Zgromadzenia Narodowego László Kövér, długoletni współpracownik premiera Węgier, mówił o tym otwarcie. Orbán uważa, że toczy się wojna cywilizacyjna. Za największych przeciwników Węgier i Fideszu uważa międzynarodową lewicę i globalistów reprezentowanych przez Sorosa. W jego otoczeniu żywa jest węgierska tradycja. Wspomina się potęgę Węgier w Europie XIV wieku, Andegawenów, Karola Roberta i jego żonę Elżbietę (pierworodną córkę Łokietka), pamięta się o 1456 roku, kiedy to Jan Hunyady zatrzymał osmańskie wojska pod Belgradem, Wiosnę Ludów 1848 roku czy powstanie węgierskie z 1956 roku. Dzisiejsza taktyczna gra z Putinem nie sprawi, że wkroczenie do Budapesztu sześciu tysięcy żołnierzy sowieckich z 220 czołgami i współdziałanie węgierskich twardogłowych komunistów z Kadarem na czele z gen. Iwanem Sierowem z KGB oraz towarzyszami Mikojanem i Susłowem, nie będzie nigdy zapomniane.
Według Kövéra, Orbán uważa Sorosa za swego rodzaju symbol, który użyczył twarzy niewidocznej dotąd tajnej potędze. Zrobił to z próżności, wierzył, że legalizuje go miano "filantrop". Kövér opowiada, jak przed laty zobaczył na zdjęciu Marka Zuckerberga (przyszłego założyciela Facebooka) z ogromnym hasłem "The future is private". Z Orbánem wtedy już nie mieli wątpliwości, że państwa narodowe, wolność i godność ich obywateli, będą coraz bardziej zagrożone przez potęgę firm korporacyjnych mających charakter sieci.
Globaliści uznali wówczas, że nadszedł czas realizacji ich planów. Ich interesy miały być realizowane i doglądane nie tylko przez skorumpowanych polityków. Miały być realizowane drogą manipulowania demokratycznymi mechanizmami, np. poprzez stosowanie, nieobecnego w systemie kontynentalnym i w Polsce, prawa precedensowego. W skrajnych przypadkach realizowane także poprzez forsowanie swojej woli w podejmowaniu decyzji politycznych siłą, bez jakichkolwiek demokratycznych upoważnień. Tą metodą działa aktualnie rząd Tuska w Polsce.
Bardzo chcę żeby w Polsce niektórzy politycy też byli tak „cwani” i wygrywali sprawy dla Polski, choć bardziej odpowiednie słowa na na takie zdolności to przezorność i przenikliwość czyli …format polityka.
Polityk, który kieruje się jakimiś przekonaniami czy wiarą w coś „bo słuszne” - nigdy nie będzie wybitnym politykiem, w takim starciu zawsze wygrywa pragmatyzm i racjonalizm .
Pomijam głuptasów salonowych, wypisujących tu złośliwe niedorzeczności. Otóż Węgrzy, moi Szanowni, są zupełnie INNYM niż Polacy narodem i na nic przykładanie do nich polskiej miarki. Węgrzy są inni mentalnie, mają swoje odrębne od polskich problemy, liczną diasporę żydowską co rusz wzmacnianą kroplówkami finansowymi przez braci z USA, mają też Cyganów. Mają swoje inne doświadczenia historyczne, wciąż niezabliźnioną nawet otwartą ranę po traktacie w Trianon. Węgierski patriotyzm nie jest okazjonalny i odświętny jak w Polsce.
Jednego nie mają na pewno. Nie mają zaprzaństwa i zdrady, opluwającej ojczyznę w organizacjach europejskich i na forach międzynarodowych. Nieprawdą jest przypisywana Węgrom, szczególnie Orbanowi, rzekoma rusofilia. Faktem natomiast jest, że gospodarczo w pewnym stopniu powiązani są Węgrzy z Rosją, tyle nie z własnego wyboru. Szczególnie w kwestii bezpieczeństwa energetycznego opierającego się na elektrowni atomowej w Paks, wybudowanej jeszcze za dziadka Kadara, rozbudowywanej dzisiaj i nadal serwisowanej przez Rosję.
Znamy polskie powiedzenie: "Najlepiej jest tam, gdzie nas nie ma"? Ileż razy słyszałem wypowiadaną ze smutkiem przez Węgrów frazę: "Gdybyśmy mieli takiego Kaczyńskiego i Morawieckiego...", więc może przestańmy na chwilę mitologizować innych przywódców działających w nieporównywalnych okolicznościach, pamiętając o innym polskim powiedzeniu: "Cudzych chwalicie - swojego nie znacie".