Strona wykorzystuje pliki cookies.
Informujemy, że stosujemy pliki cookies - w celach statycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat.
Statystyki mają to do siebie, że więcej mówią niż wyjaśniają.
Gospodarka mieszkaniowa, czyli cała sfera funkcjonowania trzech podmiotów: właściciela, administratora i najemcy - to trzęsawisko.
Felietonu nie starczałoby na opisanie wszystkich możliwości i praktycznych przykładów kombinacji, dających oczekiwany efekt którejś ze stron (a bywa, że wszystkim).
Materia jest na tyle zagmatwaną, że nawet po przełamaniu oporów wynikających ze zwykłego wygodnictwa, mało komu chce się wnikać w bagienne odmęty, czego zresztą dowiodła wytężona praca specjalnej komisji sejmowej, której wysiłki wbrew propagandzie, wypadły skromnie, a na pewno nie uzdrowiły sytuacji w kraju.
"Statystyki mają to do siebie, że więcej mówią niż wyjaśniają."
To zupełnie jak Twój wpis.
na upamiętanie ludziom swywolnym.
...
Inny przykład patologii. Kiedyś mieszkania komunalne miały niższy standard niż spółdzielcze. Dzisiaj jest odwrotnie, przynajmniej w zakresie obsługi administracyjnej. Mieszkam w domu jakiejś spółdzielni a obok stoi podobny komunalny. Dzieliliśmy z nimi śmietnik na pół - przedzielony murem, osobne wejścia, osobne klucze. Niedawno się dowiedziałem, że komunalni sprawili sobie nowy, duży, ładny śmietnik, a my nadal musimy korzystać z naszej małej połówki w starej ruinie. Druga połówka nadal jest niedostępna. Spółdzielnia nas olewa, jeszcze bardziej niż dawniej. Najśmieszniejszy jest tzw. Komitet Domowy, czyli grupka mieszkańców, która skupia się na pisaniu pism do Spółdzielni lub do Prezesa, na które nie dostaje odpowiedzi, więc zbiera się, narzeka i pisze kolejne pisma... bez odpowiedzi.
...
Ponad 40 lat temu po ślubie wyprowadziłem się z domu rodzinnego, gdzie wciąż mieszka moja matka. Kilka miesięcy temu zadzwonił do mnie ktoś ze spółdzielni mojej matki w sprawie jakichś hałasów czy remontów... okazało się, że się pomylili, chcieli zadzwonić do mojej matki... a to zupełnie inna spółdzielnia niż moja. Panienka nie potrafiła mi wyjaśnić, skąd się wziął w ich bazie telefon do mnie, ani co to jest za baza, z której korzystają. Po zadaniu kobicinie kilku pytań znalazłem błąd. Mieli numer moje matki z błędną jedną cyfrą, dlatego nie mogli się do niej dodzwonić, mimo że mama dzwoniła do nich wcześniej w sprawie tych hałasów. Podejrzewam więc, że mieli niedawno w spółdzielni aktualizację bazy z telefonami - ręcznie przepisywali numery ze starej bazy do nowej... panienka nie potrafiła sobie niczego przypomnieć, skąd mają numery.
...
Można pisać w nieskończoność o absurdach naszego socjalistycznego piekła... ale to spółdzielcze piekło to wyjątkowo nie wina rządu. Spółdzielczość mieszkaniowa jest mafią tak silną, że żaden rząd w wolnej Polsce nie odważył się niczego zmienić. Mamy więc wciąż ten sam popadający w ruinę burdel, jaki pozostał w spadku po PRL