Strona wykorzystuje pliki cookies.
Informujemy, że stosujemy pliki cookies - w celach statycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat.
Dopóki nie dostanie zarzutów, będzie miała status świadka, dopiero kiedy prokuratura przedstawi jej zarzuty będzie oskarżoną. Nie ważne czy kierowała samochodem, zarzuty może mieć za nieudzielenie pomocy.
Osoba, która nie udzieli pomocy poszkodowanemu znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
O swoim redaktorze Kraśko, też nie mówili. Swój, swojego kryje....
Bała się naruszyć konstytucyjnych praw zabitego.... Nietykalna
To Gersdorf stwierdziła, że motocyklista zginął na miejscu? czy jej powiedział przed śmiercią, że nie musi udzielać pomocy bo i tak umrze.
Bo kierowca TIRa miał włączoną kamerę.
Do czasu postawienia zarzutu, każdy jest świadkiem - prócz tego, który zginął.
Cenna refleksja. A teraz przypomnij sobie wypadek samochodu, którego pasażerka była Beata Szydło.
Pamiętasz co się wtedy działo?
Jest ogromna różnica między sytuacją, w której świadek wypadku odjeżdża bez udzielenia pomocy ofiarom, a taką, w której uczestnik tragicznego wypadku ucieka z miejsca zdarzenia.
Tę pierwszą sytuację można usprawiedliwić, jeśli świadek wypadku ma uzasadnione przekonanie, że pomoc wzywa już ktoś inny.
W tej drugiej sytuacji byłoby to poważne przestępstwo.
No, trzeba jeszcze udowodnić, że osoba która była w samochodzie, który ewentualnie przejeżdzał obok miejsca wypadku, była jego świadkiem.
Jak pokazuje przypadek Tomasza Komendy, przemożna chęć znalezienia sprawcy przestępstwa połączona z ignorowaniem faktów nie potwierdzających wymyśloną sobie tezę, może skończyć się zrobieniem krzywdy niewinnej osobie.
Póki wciąż nie rzadzi nami Putin, to unikajmy tamtych praktyk i tamtych standardów wymiaru sprawiedliwości.
To problem jedynie teoretyczny.
W praktyce, na trasie szybkiego ruchu (dziesiątki pojazdów mijających dane miejsce w ciągu minuty) nie ma potrzeby udowadniania konkretnemu kierowcy, że był świadkiem wypadku.
Jeżeli ktoś twierdzi, że samego zdarzenia nie widział, to nie da się udowodnić, że było inaczej.
Jeżeli kierowca ma przekonanie, że ktoś inny się zatrzymał i wzywa pomocy, to ma prawo jechać dalej.