Strona wykorzystuje pliki cookies.
Informujemy, że stosujemy pliki cookies - w celach statycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat.
Będą obowiązkowe opaski z hologramem jako znak wyszczepienia?!
Będą obozy dla szczególnie opornych "antyszczepionkowców"?!
Będzie kara śmierci dla przywódców podziemia antyszczepionkowego- poprzez wstrzyknięcie wszystkich "scepionek" na raz , wszystkie dawki- od Picera, Minerwy, Astry Zenona, Sputnika, Chinszczyzny i cykuty na koniec?!
Będą z łapanek przymusowe wywózki na kopanie szparagów w Niemczech. Trzeba jakoś uzasadnić robienie z Polaków niewolników.
Jak to u wybitnych ekspertów medycznych jest w zwyczaju-na przykład taki szef Senatu też miał fundację- i na nią pacjencji wpłacali jako dowody wdzięczności..
Zaprawdę- w rękach takich ekspertów, profesorów medycznych-możemy spać spokojnie-jak na wojnie!!!
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5015
Pan minister Niedzielski nie tylko zapowiada nieuchronne nadejście „czwartej fali”, której będą towarzyszyły „selektywne obostrzenia”, ale i wpada na coraz to nowe pomysły, jakby tu zachęcić obywateli do szprycowania się w ramach tak zwanej „dobrowolności przymusowej”, którą pamiętamy jeszcze z czasów stalinowskich. Początkowo się zarzekał, że żadnego przymusu nie będzie, nawet tego dobrowolnego, ale kiedy kupione szczepionki zalegają w magazynach i tylko patrzeć, jak się zaśmierdzą, narasta zniecierpliwienie być może również dlatego, że koncerny za stosowną opłatą mogły już sprzedać Polsce kolejne partie, na trzecią, czwartą, a być może nawet – piątą dawkę. Jeśli tak, to tylko patrzeć, jak w Polsce pojawi się znowu mnóstwo starych rodzin, podobnie, jak się pojawiły na początku lat 90-tych, zaraz po rozkradzeniu pieniędzy (1640 mln dolarów) z Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Byłby to oczywiście plus dodatni, ale w oczekiwaniu na rozwiązanie tych problemów socjalnych, nasi Umiłowani Przywódcy kombinują, co by tu zrobić, żeby magazyny rozładować. Pan premier Morawiecki wysłał nawet nadwyżkę szczepionek do Australii, ale to widać tylko kropla w morzu, bo rząd wpada na kolejne „koncepcje”, niczym Kukuniek. Jeszcze kilka tygodni temu próbowano zanęcać obywateli przy pomocy zapowiedzi, że od września szczepić się będzie można tylko za pieniądze. Ale chyba ta pogróżka nie podziałała, więc następną przynętą były konkursy z nagrodami – że jak ktoś się zaszczepi, to wygra elektryczny samochodzik, a w ostateczności – makagigi. Wydawałoby się, że to strzał w dziesiątkę, bo któż nie chciałby być ulubieńcem Fortuny? Niestety i to nie poskutkowało, toteż rząd próbował brać obywateli pod włos, że to niby zaszczepienie się jest dowodem solidarności z rodakami. Ciekawe, że za taki dowód solidarności nie może uchodzić solidarna odmowa zaszprycowania – no ale za odmowę nikt przecież nie wybula. Toteż roli naganiacza podjęło się nawet przewielebne duchowieństwo, mam nadzieję, że nie za darmo, umożliwiając władzom wyszczepianie obywateli wychodzących z niedzielnego nabożeństwa. Ale i to nie przyniosło widocznie zadowalających rezultatów, więc teraz nie tylko słychać pogróżki, że jak ktoś nie będzie miał autentycznego (bo podobno pojawiły się już fałszywe) certyfikatu szprycowego, to nie zostanie wpuszczony nawet do sklepu. Do tej rewolucyjnej praktyki dorobiona już została rewolucyjna teoria, wymyślona przez byłego rzecznika praw obywatelskich, pana Adama Bodnara. Wykombinował on sobie, że zrobienie zakupów w sklepie nie jest prawem obywatelskim, którego władza nie może nikomu odjąć, tylko przywilejem, którego każdy obywatel może zostać pozbawiony. Jak się okazuje, nawet rzecznikowie praw obywatelskich nie są odporni na faszyzm, kiedy tylko pojawia się tak zwane „społeczne zamówienie”. Wyobrażam sobie, jak Hitler musi się radować i szykować się do zmartwychpowstania. Ale i to nie doprowadziło do przełomu, toteż w niezależnych mediach głównego nurtu pojawiły się mrożące krew w żyłach relacje zbolałych wdów i sierot, jak to ich mężowie lub ojcowie, co to nie chcieli się zaszczepić, jednego dnia zarazili się zbrodniczym koronawirusem, a już nazajutrz zmarli w męczarniach, chociaż medycyna zastosowała wszystkie możliwe leki, by ich uratować. Ciekawe, czy wśród tych leków była amantadyna, czy też medycyna ma zakaz stosowania tego specyfiku do czasu ukończenia żmudnych i wieloletnich badań, czy przypadkiem nie jest on szkodliwy. Nietrudno się domyślić, że te badania nie mogą zakończyć się, zanim magazyny nie zostaną opróżnione z zakupionych przez rząd szczepionek. Jeszcze ciekawsze w tej sytuacji jest pytanie, czym ci pacjenci są leczeni – bo jakoś nikt nie chce podać nazwy tego skutecznego lekarstwa. Mam nadzieję, że doktorzy nie czytają im statystyk Ministerstwa Zdrowia, ani nie puszczają z patefonu zbawiennych wskazówek i złorzeczeń pana profesora Simona w nadziei, że jak któryś pacjent to przetrzyma, to już nic mu nie zaszkodzi. Czytałem nawet pełne goryczy oskarżenie pewnego sieroty, który nieubłaganym palcem wytknął „antyszczepionkowcom”, że „ich słowa zabijają”.
Ta argumentacja pokazuje, że nadszedł czas na zastosowanie tak zwanej – jak mówią gitowcy - „poważnej zastawki” tym bardziej, że właśnie papież Franciszek oświadczył, iż „wyszczepienie się” jest „aktem miłości”. Skoro słowa „antyszczepionkowców” mogą „zabijać”, podczas gdy zaszprycowali zwyczajnie się miłują, nawet jeśli nie są sodomitami, ani gomorytami, to trzeba chwycić byka za rogi i wreszcie ujawnić rzecz najważniejszą. Otóż ci, co nie będą mieli certyfikatu szczepionkowego, nie zostaną wpuszczeni do Nieba, tylko w najlepszym razie będą się kotłować przed Bramą Niebieską, niczym amerykańscy kolaboranci na lotnisku w Kabulu, a w najgorszym razie trafią do Piekła, gdzie nie tylko przez cały czas będzie bolało, ale w dodatku – przez całą wieczność trzeba będzie słuchać kompozycji „Nergala”, co – jak wiadomo – gorsze jest od śmierci. Myślę, że teraz można to już ujawnić, bo inaczej szczepionki w magazynach mogą się naprawdę zaśmierdzieć.
Stanisław Michalkiewicz
Ciekawym może być to kto, czytając felietony p.Michalkiewicza nie posiada się z radości ( za współbrzmienie ) a kto zgrzyta z tego powodu zębami ?
Już się z czymś podobnym spotkałem. "Gajowy Marucha" przyblokował gościa, który napisał u niego, że Żydzi czytając te felietony zacierają łapki widząc w tym, jak w lustrze swoją potęgę.
Wystarczy redaktora Michalkiewicza.
Ale w jakim sensie? Za mało, za dużo, w sam raz? O co Panu chodzi?
- tytuł jednego artykułu ( jak i śródtytuły ) w dzisiejszej, niemieckiej prasie poddaje w wątpliwość skuteczność tych "szczepień".
Reka mnie świerzbi, żeby przylać.
Czy tu chodzi o co innego ?
Powiem Tylko jedno, jeżeli rząd ma zamiar cokolwiek popierać przymusem, to NAJPIERW powinien pokazać i opublikować WSZYSTKIE UMOWY zawarte z korporacjami szczepionkowymi!!!!
Był już taki jeden Tusk, który zasłaniał się tajemnica handlową, gdy chodziło o najkorzystniejszą umowę gazową Pawlaka z Gazpromem. Wszystko kazało się kłamstwem.
Ten rząd powinien upublicznić wszystkie umowy z korporacjami szczepionkowymi. Wtedy zobaczycie kto zarabia na szczepieniach i jakie są prowizje od liczby wyszczepionych. Prowizje lub upusty na cenie. Na pewno nie chodzi o zdrowie Polaków.
Noż k... Jak było 25000 zakażeń dziennie, to jakoś nie był za przymusowym szczepieniem.
Poza tym na jakiej podstawie prawnej prof. Horban?
Najbardziej rozbawił mnie Sutkowski, bodaj przedwczoraj, mówiąc że jak będą wzrosty liczby zachorowań to będą lockdowny. Ale nie tam gdzie są zachorowania ale tam gdzie jest najmniejszy poziom wyszczepienia. Ludzie, czy wasze mózgojady już padły z głodu ?
Ten ostatni tuz intelektu udzielił też wywiadu gdzie ostatnio powiedział : "Pierwotnie mówiono nawet o ok. 15 tys. zakażeń dziennie pod koniec sierpnia. To się zapewne nie sprawdzi. Osobiście spodziewam się kilku tysięcy – między 5 a 10 tys. zakażeń dziennie. Jednak możliwy jest także wariant gorszy – liczba zakażeń na poziomie 40 tys. dziennie – ocenił."
Idź pan powróżyć z fusów u wróżki, pewnie mniej się mylą. I co najważniejsze : mniej biorą !