- Kryzys wywołany rządami PiS jest tak wielki, że należy wszystko zrobić, by nie pozwolić tej partii niszczyć przez kolejne cztery lata ładu ustrojowego i praworządności - powiedział Donald Tusk w wywiadzie dla belgijskiego dziennika "Le Soir", który przedrukowała "Gazeta Wyborcza".
Jest to pierwszy wywiad po ogłoszeniu przez Tuska decyzji, że nie będzie kandydował w przyszłorocznych wyborach prezydenckich.
- Zawsze wolałem być na boisku aniżeli na trybunach. Ale teraz nie chodzi o to, żeby mieć satysfakcję, że się wzięło udział w walce. W tych okolicznościach trzeba spokojnie planować kilka najbliższych lat, aby zmaksymalizować szanse wygranej - powiedział szef Rady Europejskiej.
Przez sporą część wywiadu Tusk mówi, jaki powinien być jego zdaniem kandydat w wyborach prezydenckich.
- Kandydatem powinien więc być ktoś, kto w sposób wiarygodny, autentyczny, z przekonaniem będzie budował poparcie ponad połowy Polaków - uważa b. polski premier. - Ja mam swoje bardzo wyraziste poglądy. Ale one nie są poglądami większościowymi w Polsce - dodał.
- Kluczowe jest to, by to był ktoś, kto jest przekonany do takich wartości jak konstytucja, ład demokratyczny i praworządność - wymieniał. - Ale kto równocześnie znajdzie autentyczny język, aby trafić do tej grupy wyborców - nie wiem, jak ona jest liczna - która z różnych powodów nie zagłosuje na mnie - dodał.
Według b. premiera, przyszły prezydent powinien być "na pierwszej linii frontu". - Ale nie w imię interesów jednej czy drugiej partii, tylko w walce o ochronę konstytucji, niezależnego sądownictwa, wolnych mediów. Tych rudymentów liberalnej demokracji. I takiego kandydata poprę, nawet jeśli w niektórych innych sprawach będzie miał inne poglądy niż ja - zapewnił Tusk.
Według niego są już takie osoby w debacie publicznej. "Są tam nazwiska, które mają te przymioty. I mają szansę" - ocenił.
Podkreślił jednocześnie, że jest przekonany do swoich racji i będzie ich bronił i o nie walczył - także w Polsce, bo uważa, "że trzeba zrobić wszystko – oczywiście w ramach czystej gry – żeby wygrać wybory prezydenckie, a za trzy lata parlamentarne".
Jego zdaniem PiS prowadzi nieodpowiedzialną politykę finansową. - Widać wyraźnie, że – na sposób południowoamerykański – on połączył to, co jest przyjemne, łatwe i atrakcyjne w lewicowej i prawicowej polityce. Wiadomo, że to się musi skończyć dramatem - uważa b. polski premier.
Tusk w wywiadzie był też pytany o kryzys migracyjny w 2015 r. Powiedział, że podstawą działań polityków w tamtym okresie były dwa punkty widzenia: humanitarny, który prezentowały Niemcy, przyjmując uchodźców, oraz bezpieczeństwa, który prezentowały rządy Polski czy Węgier, zamykając dla nich granice.
- Argumenty Orbana i określenia używane przez Jarosława Kaczyńskiego, gdy mówił o pasożytach i zarazkach roznoszonych przez migrantów, są nie do przyjęcia - powiedział. Ale - dodał - politykę migracyjną można prowadzić tylko wtedy, gdy kontroluje się swoje granice. - Wpuszczanie wszystkich to nie polityka, to bezsilność - stwierdził. Jego zdaniem "naiwne podejście totalnego humanitaryzmu" należy zdecydowanie odrzucić.
- Zawsze chciałem, aby na szczytach europejskich unikać używania karykaturalnych porównań. Ten, kto uważa, że uchodźcom należy pomagać, nie powinien być uznawany za współwinnego terroryzmu. Ale też ten, kto chce chronić granicę, nie powinien być natychmiast okrzyknięty ksenofobem lub faszystą - powiedział, tłumacząc, że "niektóre rządy, zwłaszcza we Włoszech i w Grecji" "dały sobie narzucić narrację organizacji pozarządowych, które zmusiły je do przymykania oczu na twarde zasady kontroli granicznych".
- Z drugiej strony widzimy, co się dzieje, gdy pozwoli się przywódcom, co widzieliśmy w Warszawie czy Budapeszcie, na brutalne wykorzystywanie sytuacji do swoich celów politycznych: ludzie nabierają przekonania, że jeśli chcą bezpieczeństwa, to powinni zapomnieć o demokracji liberalnej - powiedział Tusk. Dla niego, jeśli nawet linia premiera Węgier Viktora Orbana w sprawie bezpieczeństwa granic przeważyła, to przegrał on znacznie większą walkę.
Zdaniem szefa Rady Europejskiej nie ma żadnej osi, która dzieliłaby Europę. Nie można też mówić o czymś takim, jak "?europejska tożsamość", ponieważ nigdy nie zastąpi tożsamości narodowej.
- Jestem Europejczykiem, ale także obywatelem Gdańska, Kaszubem, jedna z babć była Niemką... Ale na pytanie: "Kim jesteś?", odpowiadam bez wahania: "Jestem Polakiem!" - stwierdził. Podkreślił, że "tożsamość narodowa pozostaje pierwszą i najważniejszą, głęboko zakorzenioną w uczuciach i historycznej świadomości". Tożsamość europejska - dodał - "buduje się od setek lat na tradycjach greckich, rzymskich, żydowskich i chrześcijańskich". - I nie mówię tu o wierze: można być chrześcijaninem, nie będąc wierzącym - stwierdził.
- Czy to może być powodem, byśmy zwrócili się przeciwko innym? Nie. Czy powinniśmy naszą tożsamość chronić i jej bronić? Tak. Jedna trzecia mieszkańców Brukseli to muzułmanie. Czy to nie w porządku? Nie. Czy to wyzwanie? Tak - powiedział szef Rady Europejskiej. - Jak możemy chronić europejską tożsamość kulturową i polityczną, nie wpadając w pułapkę nacjonalizmu, rasizmu czy wojen religijnych? Nie wiem. Ale wiem, że należy tego unikać za wszelką cenę - powiedział Tusk.
Inne tematy w dziale Polityka