Freeganizm to nie tylko szukanie jedzenia na śmietniku. Zwolennicy tej filozofii życiowej uważają ją za antysystemowy bunt przeciw cywilizacji hiperkonsumpcji.
Freeganizm to właściwie odrzucenie wszelkich produktów pochodzenia zwierzęcego, stąd termin stanowi zbitkę angielskich słów: free, czyli wolny, darmowy i weganism, czyli weganizm. Ale często można też spotkać „nieortodoksyjnych” freegan, czyli ludzi, którzy w kontenerach znajdują również niezepsute mięso. – Jem mięso, bez niego bym chyba zwariowała [śmiech]. Kiedyś przyniosłam do domu całego kurczaka ze śmietnika, jeszcze zamrożonego, oryginalnie zawiniętego w folię. Moja mama była przestraszona, że to mięso mi zaszkodzi, ale uparłam się i je ugotowałam – mówi freeganka Alicja Olkowska-Szczegielniak w rozmowie z portalem trójmiasto.pl.
Kontenerowcy w wielkim mieście
W Polsce rocznie marnuje się dziewięć milionów ton jedzenia - według Federacji Polskich Banków Żywności. To dane z 2018 roku. Taka sytuacja budzi sprzeciw freegan, którzy samych siebie nazywają kontenerowcami. Przetrząsanie śmietników w poszukiwaniu jedzenia nie jest ich jedynym pomysłem na walkę z nadmierną konsumpcją, choć to stereotyp, który na dobre przylgnął do tej społeczności. Nierzadko proszą o przeterminowaną i przeznaczoną do wyrzucenia żywność w sklepach, hipermarketach, restauracjach i na targowiskach.
Reakcje są różne, choć w wielkich miastach coraz częściej przestaje to bulwersować i dziwić. Nie bez wpływu na to pozostaje fakt, że choćby wśród pracowników polskich korporacji coraz większą popularnością cieszy się filozofia „zero waste” - kuchnia w której nic się nie marnuje, ani ogryzki po jabłkach, ani obierzyny po marchwi, ziemniakach, ogórku. „Zero waste” nie jest tak radykalne jak freeganizm, ale to wielkomiejska odpowiedź na świat, w którym bez szacunku podchodzi się do znacznie tańszej i łatwiej dostępnej niż kiedyś żywności.
Freeganizm a jadłodzielnie
Choć składową częścią freeganizmu jest zdecydowana rezygnacja z produktów zwierzęcych, to wiele osób, które miało kontakt z tym ruchem propaguje również społeczne lodówki i jadłodzielnie, do których każdy może dodać niezepsutą lecz zbędną żywność. I każdy może ją z nich wziąć. Foodsharing nie jest tak radykalny jak freeganizm – do społecznych lodówek najczęściej trafiają konserwy, jogurty, sery. Z tego typu inicjatyw najchętniej korzystają w Polsce studenci i emeryci.
Polecamy: Społeczne lodówki i jadłodzielnie w polskich miastach
Freeganie nierzadko są też squattersami, żyją w pustostanach, opuszczonych budynkach, niekiedy o nieuregulowanym statusie prawnym. Zwykle zamieniają tego rodzaju miejsca we własne świetlice, radykalnie lewicowe miejsca kontrkultury. Wiąże się to zarówno z odrzuceniem prawa własności, jak i kapitalistycznej gospodarki. I z przekonaniem, że radykalny antykonsumpcjonizm, praktykowany na co dzień, jest drogą do ekologicznego ocalenia planety.
Freeganizm jako styl życia
Freeganie niekoniecznie należą do ubogich osób. Taki styl życia z zasady wynika z wyboru. Jego zwolennicy chętnie przy tym podkreślają, że „jedzenie z odzysku” zapewnia pełnowartościowe posiłki. Składa się ono przede wszystkim z owoców i warzyw. Nie chodzi jedynie o „domową kuchnię”.W Bostonie w Stanach Zjednoczonych działa „The Gleaners Kitchen”. Można tam zjeść za darmo obiad na bazie produktów, które pochodzą z przysklepowych śmietników. Gleanersi, czyli zbieracze (ang. glean – zbierać) początkowo poszukiwali jedzenia dla siebie. Ale szybko okazało się, że jest jej tak dużo, że można gotować wspólne posiłki dla ludzi w potrzebie. To pokazuje inny problem: w USA niemal każdy market spożywczy codziennie wyrzuca żywność wartą około 2300 dolarów. To dane The Natural Resources Defense Council, międzynarodowej ekologicznej organizacji.
Część kontenerowców szuka wśród śmieci nie tylko jedzenia, ale także odzieży i przedmiotów codziennego użytku.
– Ostatnio przywieźliśmy litrowy płyn do prania. Maciek znalazł rozprute adidasy za ponad 200 złotych. Zapłacił szewcowi 30 złotych za zszycie i teraz w nich chodzi. Kosmetyki też mam z odzysku. Śmieciowe balsamy i pilingi do ciała, żele pod prysznic, odżywki i spraye do włosów, cienie pod oczy – mówi Maciek, bohater reportażu Marcina Wójcika w „Gazecie Wyborczej”. I dodaje: „Moja mama jest wtajemniczona. Tata nie może się dowiedzieć. Dla niego nie do przyjęcia byłoby, że wykształcony i pracujący syn grzebie w kontenerach. Nie dość, że ten syn zrezygnował z etatu nauczyciela historii i poszedł pracować do Greenpeace, to jeszcze je śmieci”.
Co dobrego na śmietniku?
Freeganizm opiera się na wspólnym działaniu. Reportaże w mediach często opisują wspólne zbierackie wyprawy kontenerowców i strategie pozyskiwania żywności. Nazywają się to skipowaniem – skip to duży kontener na budowlane odpady. Potrzebne są długie gumowe rękawiczki, buty na grubej, dobrze zabezpieczonej podeszwie, niektórzy używają też przeciwdeszczowych peleryn. Potrzebne jest też trochę wolnego czasu: szukanie żywności zajmuje dobrych kilka nocnych godzin. Nie kończy się na przetrząsaniu kontenerów pod dyskontem, trzeba też na miejscu zrobić wstępną selekcję. Przynajmniej niektórzy freeganie korzystają z samochodów – to umożliwia zebranie większej ilości produktów. Dla wielu to nawet lepsza, bardziej prospołeczna opcja: istnieją dedykowane facebookowe grupy, na których można udostępnić zdjęcia zebranej żywności wraz z informacją, gdzie się po nią zgłosić.
Freeganie traktują swój styl życia także jako laboratorium społeczne. Poznańscy kontenerowcy zorganizowali swego czasu w tamtejszej Po-Dzielni, Centrum Ekonomii Współdzielenia, pokaz zdjęć zrobionych podczas skipu. Widać było na nich, co najczęściej trafia na śmietniki i jakie są żywieniowe i lajfstajlowe mody Polaków. Wymieniali: „Pojedyncze ogórki opakowane w folię. Sałatki-lunche: grecka, z tuńczykiem, z kurczakiem. Jednodniowe soki 100 proc. Gotowe kanapki. Mini-marcheweczki w paczce. Cztery jabłka zapakowane razem na tacce. Papryki pakowane w folii po trzy. Awokado. (…) W zeszłym roku topinambur wrócił do łask i znajdowaliśmy go prawie codziennie w bardzo dużych ilościach, to samo z kolorowymi marchewkami”.
Dietetycy podkreślają, że freeganizm wiąże się z podwyższonym ryzykiem zatruć pokarmowych.
KW
Inne tematy w dziale Rozmaitości