Niedawno Niemcy zamknęli swoją ostatnią kopalnię węgla. Tymczasem pojawiła się informacja, że w przyszłym roku zostanie uruchomiona zupełnie nowa opalana węglem kamiennym elektrownia Datteln IV w Zagłębiu Ruhry, co jest kompletnie niezgodne z przyjętą przez naszych zachodnich sąsiadów strategią Energiewende.
Elektrownia Datteln IV ma mieć moc około 1100 megawatów. Jej budowa rozpoczęła się w 2007 roku i miała się zakończyć jeszcze w roku 2011, ale udaremniły to powodowane usterkami przestoje.
Ta elektrownia, choć nowoczesna i niskoemisyjna nie jest jest zgodna z obecną doktryną energetyczną Berlina o odchodzeniu od węgla i energetyki jądrowej na rzecz energii pozyskiwanej ze źródeł odnawialnych. Niemiecki plan transformacji energetycznej – zwany Energiewende – zakłada wygaszanie elektrowni węglowych (do 2038 roku), a także atomowych (do 2022 roku), miejsce których zastąpią przede wszystkim źródła odnawialne. W 2018 roku pochodziło z nich około 43 procent elektryczności za naszą zachodnią granicą.
Utworzona przez niemiecki rząd komisja węglowa zaleciła, by nie rezygnować z uruchamiania "już zbudowanych, ale jeszcze niewprowadzonych do eksploatacji elektrowni" i by podejmować z ich właścicielami rozmowy na ten temat. Dyrektywa komisji odnosi się w praktyce tylko do Datteln IV.
Wiadomość o uruchomieniu kopalni przekazał inwestor kopalni, spółka energetyczna Uniper. Z oświadczenia spółki wynika, że pierwsze przedsięwzięcia synchronizujące nową elektrownię z siecią przesyłową zaplanowano na styczeń 2020 r. Jak oświadczył rzecznik koncernu, pełne uruchomienie obiektu spodziewane jest latem przyszłego roku.
Jeśli podłączenie budowanej elektrociepłowni do sieci energetycznej (i ciepłowniczej) dojdzie do skutku, energię będzie z niej czerpać około 100 tys. gospodarstw domowych w północnej części Zagłębia Ruhry.
Komentatorzy "Tagesspiegel" piszą, że informacja ta może być blefem spółki. Pomiędzy operatorem Datteln 4 a władzami federalnymi trwają negocjacje ws. ewentualnej rekompensaty za niepodłączanie elektrowni do sieci. Inwestor mógłby nie uruchamiać już wybudowanej elektrowni w zamian za wysokie odszkodowanie. Jak wysokie, pozostaje kwestią do dogadania. „Uniper mógł chcieć w ten sposób wywrzeć presję na Berlinie, by ten podwyższył opłaty kompensacyjne” - twierdzi anonimowe źródło, na które powołuje się portal Clean Energy Wire. Wiadomość o uruchomieniu elektrowni może być zatem elementem negocjacji konsorcjum energetycznego.
W ciągu trzech pierwszych kwartałów 2019 r. produkcja z węgla kamiennego i brunatnego w Niemczech była o blisko 20 proc. mniejsza niż w tym samym okresie rok wcześniej.
ja
Inne tematy w dziale Gospodarka