Kluby partyjne nie mogą dojść do porozumienia w sprawie kolejności zasiadania w ławach w sali obrad Sejmu. Część klubów nie zaakceptowała propozycji Kancelarii Sejmu. A chce ona, począwszy od prawej strony, usadzić kolejno: PiS, PSL, PO i Lewicę. Największym problemem jest, gdzie umieścić Konfederację.
Teoretycznie podział miejsc na sali plenarnej powinien być formalnością. Od czasu rewolucji francuskiej zwyczajem jest to, że prawica siedzi na prawo, a lewica na lewo - czytamy w "Rzeczpospolitej", która ujawnia kulisy sporu.
W 2015 r. - gdy do Sejmu nie dostał się zajmujący tradycyjnie lewą stronę SLD - sejmowi urzędnicy zaproponowali nową formułę, aby na sali plenarnej, począwszy od prawej strony, siedziały kluby w kolejności od największego do najmniejszego. Czyli cztery lata temu usadzono kolejno: PiS, PO, Kukiz’15, Nowoczesną i PSL. Najbardziej na takim rozwiązaniu skorzystali politycy PiS, bo mieli nieskrępowany dostęp do ław rządowych.
Ta formuła przetrwała tylko jedną kadencję. Wszystko dlatego, że do Sejmu wrócił SLD, który będzie miał trzeci co do wielkości klub, ale nie wyobraża sobie innego wariantu niż zajęcie miejsc z lewej strony sali obrad. Powrót do starego systemu podziału miejsc nie byłby problemem, gdyby nie Konfederacja, która z racji mocno prawicowego programu powinna siedzieć na prawo od PiS.
"Dlatego we wtorek Kancelaria Sejmu zaproponowała przedstawicielom klubów i kół wariant, w którym znów po lewej stronie siedzi lewica. A co z Konfederacją? Urzędnicy zaproponowali jej rzeczywiście miejsca z prawej strony od PiS i obok ław rządowych, tyle że... w tylnych rzędach" - czytamy w "Rz".
Konfederacja nie zgadza się na taki wariant. "Nie rozważamy rozmieszczenia na sali plenarnej, wedle którego jako jedyna siła polityczna siedzielibyśmy w ostatnich rzędach" – mówi Jakub Kulesza, szef Koła Konfederacji w nowej kadencji. "W Sejmie jest 11 rzędów, a my mamy 11 posłów" – dodaje.
Nie do zaakceptowania jest również wariant, że posłowie Konfederacji siedzą z prawej strony, ale po jednym parlamentarzyście w każdym rzędzie. Zdaniem Kuleszy Konfederacja powinna siedzieć bliżej mównicy, bo na każdego posła głosowało więcej wyborców niż np. w przypadku PiS. Dodaje, że oddalenie od marszałka może utrudniać zabieranie głosu podczas burzliwych obrad. Konfederacja zatem chce siedzieć razem oraz bliżej centrum, np. między PiS a PSL.
To nie koniec problemów. Platforma z kolei chciałaby się zamienić miejscami z PSL, a więc przesunąć się bardziej do środka. Na to nie godzą się z kolei ludowcy. Negocjacje trwają.
Jak podaje "Rzeczpospolita", nie było w tym roku problemów z zajęciem pokoju 143, który uchodził za pechowy. Zła sława pokoju spowodowana jest tym, że od 1997 r. każdy klub, który go zajął, przegrywał najbliższe wybory do Sejmu. Były to kolejno: Unia Wolności, Unia Pracy, Samoobrona, SDPL, Ruch Palikota i Nowoczesna Ryszarda Petru.
W tym roku na pokój nr 143 zdecydował się SLD. – SLD jest pierwszą partią, która wypadła z Sejmu i wróciła pod własnym szyldem. Klątwy się więc nie boimy – żartuje poseł Marcin Kulasek z SLD.
ja
Inne tematy w dziale Polityka