Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson już na początku swojej kadencji odniósł spektakularną porażkę. Brytyjski Sąd Najwyższy orzekł, że zawieszenie przez niego prac parlamentu było niezgodne z prawem, a tym samym jest niebyłe. Johnson ma teraz szansę być najkrócej urzędującym premierem na Wyspach.
Sędziowie orzekli, że rada przedstawiona przez premiera królowej ws. zawieszenia parlamentu (formalnie to królowa zawiesza parlament, ale decyduje o tym premier) była niezgodna z prawem i nie niesie za sobą żadnych skutków prawnych, czyli uznali, że do zawieszenia parlamentu w ogóle nie doszło i obecna sesja wciąż trwa. Jak podkreśliła przewodnicząca Sądu Najwyższego Brenda Hale, orzeczenie zostało przyjęte jednomyślnie przez cały 11-osobowy, czyli maksymalny, skład sędziowski.
Choć w orzeczeniu nie napisano wprost, że Johnson wprowadził w błąd Elżbietę II, jego treść i tak została w powszechnej opinii przyjęta jako ciężka porażka szefa rządu. Natychmiast po ogłoszeniu orzeczenia dymisji Johnsona zaczęli się domagać liderzy wszystkich partii opozycyjnych.
- Zachęcam Borisa Johnsona, w historycznych słowach, by rozważył swoją sytuację (...) i stał się najkrócej urzędującym premierem, jaki kiedykolwiek był - mówił lider opozycyjnej Partii Pracy Jeremy Corbyn. - Przestrzegajcie prawa, zdejmijcie ze stołu (brexit) bez porozumienia i zorganizujcie wybory, aby wyłonić rząd, który szanuje demokrację, respektuje rządy prawa i przywraca władzę ludziom, a nie uzurpuje ją sobie w sposób, w jaki uczynił to Boris Johnson - dodał.
- To potwierdza to, co już wiedzieliśmy - że Boris Johnson nie nadaje się do tego, by być premierem. Wprowadził w błąd królową i kraj. Wracam, by wznowić swoje obowiązki w Izbie i zatrzymać całkowicie brexit - powiedziała z kolei liderka Liberalnych Demokratów Jo Swinson.
Wkrótce po ogłoszeniu orzeczenia spiker Izby Gmin John Bercow - który również wyraził zadowolenie z jego treści - zapowiedział, że obrady parlamentu zostaną wznowione w środę o godz. 11.30 (12.30 czasu polskiego).
Johnson, którego decyzja sędziów zastała w Nowym Jorku na sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, powiedział stacji BBC, że uszanuje orzeczenie Sądu Najwyższego. - Oczywiście to jest orzeczenie, które uszanujemy, szanujemy proces sądowy. Nie sądzę, że to jest słuszne, ale idziemy dalej i oczywiście parlament powróci - mówił. Dodał, że najważniejsze jest teraz doprowadzenie do brexitu w dniu 31 października.
Nie wiadomo jednak, w jaki sposób zamierza to zrobić, bo przed zawieszeniem parlament przyjął ustawę, która - jeśli do 19 października Izba Gmin nie zatwierdzi porozumienia z Unia Europejską bądź nie zgodzi się na brexit bez umowy - zmusza szefa rządu do zwrócenia się o opóźnienie terminu wyjścia z UE.
Johnson powiedział też, że Wielka Brytania potrzebuje nowych wyborów parlamentarnych, ale nie ma zamiaru składać dymisji. Spodziewać się można natomiast, że dymisję złoży - lub zostanie do niej zmuszony - Dominic Cummings, główny doradca polityczny Johnsona. Zdaniem mediów zawieszenie parlamentu, by nie przeszkadzał premierowi w przeprowadzaniu brexitu, było jego pomysłem.
Decyzja o zawieszeniu parlamentu weszła w życie 10 września i miała obowiązywać do czasu otwarcia nowej sesji Izby Gmin 14 października. Jakkolwiek samo zawieszenie parlamentu (prorogacja) jest normalną procedurą, wątpliwości budził wyjątkowo długi okres jego trwania. Skarżący tę decyzję i krytycy rządu argumentowali, że Johnson zrobił to, aby uniemożliwić parlamentowi przeszkodzenie mu w doprowadzeniu do brexitu 31 października. Sprawa trafiła do SN, gdyż sądy niższej instancji wydały sprzeczne orzeczenia w sprawie prorogacji.
ja
Inne tematy w dziale Polityka