W tym tygodniu KW SLD będzie domykać listy kandydatów do Sejmu. Trwają przepychanki: Tadeusz Iwiński nie dostał miejsca na listach. Z dalszych miejsc będą startować publicysta „NIE” Piotr Gadzinowski i b. przewodnicząca Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Danuta Waniek.
Sekretarz generalny Wiosny i sztabowiec lewicy Krzysztof Gawkowski potwierdził, że „pełne listy lewicy są już na ukończeniu”.
Jak zaznaczył, lewica wystawi listy parytetowe, na których będzie pełna obsada 920 kandydatów.
– Listy lewicy będą bogate w ludzi kultury i nauki, będą sportowcy, ale będą też osoby, które pierwszy raz startują, studenci, będą osoby, które są z najmłodszego narybku, czyli które ukończyły 21 lat, ale też osoby ze starszym rodowodem politycznym – powiedział Gawkowski.
Dodał, że będą to listy konkurencyjne dla Koalicji Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości.
Z ostatniego miejsca na warszawskiej liście ma startować b. poseł SLD Piotr Gadzinowski. Na liście ma się także znaleźć b. szefowa Kancelarii Prezydenta RP i b. przewodnicząca Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Danuta Waniek, która ma otrzymać miejsce piąte. Z kolei na gdańskiej liście znajdzie się b. posłanka Jolanta Banach.
Pozostałe miejsca mają otrzymać lokalni liderzy.
Kandydaci KW SLD do Senatu
Siedmiu kandydatów wystartuje z poparciem KW SLD w wyborach do Senatu. Będą to: b. wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich w Toruniu, wiceprzewodnicząca łódzkiej rady miasta Małgorzata Niewiadomska-Cudak (Łódź), były senator Janusz Bargieł w Olkuszu, przewodniczący Rady Naczelnej PPS Wojciech Konieczny w Częstochowie, wiceprezes Wiosny Gabriela Morawska-Stanecka (Sosnowiec), burmistrz Otmuchowa Jan Woźniak w Nysie, b. wiceminister kultury Rafał Skąpski w Nowym Sączu.
Iwiński bez miejsca na liście KW SLD
Nie pojmuję dość arbitralnie podjętej decyzji uniemożliwiającej mi udział w wyborach i uważam ją za błędną – napisał polityk SLD Tadeusz Iwiński w liście otwartym do przewodniczącego Sojuszu Włodzimierza Czarzastego.
Iwiński list otwarty do Czarzastego opublikował w niedzielę na Facebooku. Wyjaśnia w nim, dlaczego nie kandyduje w najbliższych wyborach parlamentarnych.
„Szanowny Kolego Przewodniczący” – rozpoczyna Iwiński – „w ostatnich dniach otrzymuję wiele pytań – bezpośrednich, telefonicznych oraz mailowych – sprowadzających się do tego, czy kandyduję w wyborach do Sejmu i Senatu 13 października br.? Odpowiadam otwarcie i ze smutkiem, że chyba nie, ponieważ – ku memu zaskoczeniu i mimo poparcia ze strony struktur SLD na Warmii i Mazurach (m.in. w Olsztynie, Kętrzynie, Szczytnie, Elblągu i Ostródzie) moje nazwisko nie znalazło się dotąd na listach kandydatów”.
Iwiński podkreśla w liście, że, „zachowując skromność”, pragnie zauważyć, że jest „jedynym przedstawicielem lewicy (a w ogóle jedną z dwóch osób w Polsce), która dotychczas we wszystkich ośmiu demokratycznych wyborach do Sejmu – poczynając od roku 1991 – uzyskiwał liczbę głosów niezbędną do zdobycia mandatu posła. Zawsze na Warmii i Mazurach”.
Przypomina także, że po ostatnich wyborach, w 2015 r. nie mógł objąć mandatu, ponieważ Zjednoczona Lewica nie przekroczyła wymaganego progu 8 proc. „Sam przy tym otrzymałem tyle głosów na liście Zjednoczonej Lewicy w Olsztynie, ile pozostałe na niej osoby razem wzięte, z których część teraz też ma kandydować na czołowych miejscach” - pisze Iwiński i zapewnia jednocześnie Czarzastego, że zawsze zachowywał się „bardzo lojalnie wobec własnej formacji”.
„Szanowny Włodzimierzu, szczerze mówiąc, nie pojmuję dość arbitralnie podjętej decyzji uniemożliwiającej mi udział w wyborach i uważam ją za błędną. To głosujący ostatecznie decydują, a ich wyrok będzie ostateczny. Skoro panuje niemal powszechna zgoda, że zbliżające się wybory są najważniejsze dla Polski od 30 lat, to musi bezwzględnie obowiązywać zasada: »wszystkie ręce na pokład«. W naszych rozmowach usłyszałem głównie kierowany do mnie argument »Czas na zmiany«. Tak, te zmiany już zachodzą: powstał nowy, trójczłonowy blok Lewicy trójpokoleniowej, a dopiero co przyjęto na konwencji ciekawy i śmiały program” – ocenia polityk SLD.
„Ale finalnie, przy urnie, liczy się siła przyciągania głosów przez poszczególnych kandydatów. I wszyscy, którzy nią dysponują powinni być wykorzystani – bez kombinowania, kto komu na liście może »zaszkodzić«” – kończy Iwiński, informując, że stawia się „do dyspozycji” swojej formacji „jako przedstawiciel pierwszego jej pokolenia”. Życzy też swoim partyjnym kolegom „wspólnego sukcesu”.
KW
Inne tematy w dziale Polityka