Korzystanie z samolotów rządowych wynikało z napiętego terminarza spotkań i zawsze wiązało się z podróżami służbowymi - oświadczył Marek Kuchciński. Marszałek Sejmu broni się przed zarzutami mediów i opozycji o zabieranie rodziny na pokład maszyn.
Od kilku dni Marek Kuchciński milczał, gdy media rozpisywały się o lotach Gulfstreamami z członkami rodziny polityka. Wpłacił łącznie 15 tys. złotych zadośćuczynienia na organizacje charytatywne, ale z kontroli posłów opozycji wynika, że podróże marszałka Sejmu mogły kosztować przynajmniej 4 mln złotych.
- Loty do Rzeszowa i na każde inne lotnisko ściśle związane były z wykonywaniem funkcji marszałka Sejmu. Mam świadomość, że liczba lotów była duża, ale wynikała z modelu pracy, jaki przyjąłem. Od początku kadencji uważałem, że marszałek Sejmu powinien wyjść z gmachu parlamentu i aktywnie sprawować swoją funkcję - podkreślił Marek Kuchciński.
- Olbrzymia aktywność legislacyjna Sejmu wymaga uczestnictwa obywateli w procesie tworzenia prawa. Stąd tak duża ilość lotów - argumentował polityk. Kuchciński przyznał też, że wpłacił 28 tys. złotych rekompensaty na rzecz funduszu modernizacji sił zbrojnych. Chodzi o podróż żony marszałka w tym czasie, gdy sam wracał z Warszawy do Rzeszowa. Na swoją obronę Kuchciński zaznaczył, iż samolot i tak wróciłby na lotnisko w stolicy.
Według marszałka Sejmu, instrukcja HEAD nie reguluje, kto może znajdować się na pokładzie wraz z drugą osobą w państwie. Jednocześnie organizator lotu posiada pełną listę pasażerów - wyjaśniał Kuchciński.
Pragnę przeprosić wszystkich, którzy poczuli się urażeni. Chciałbym przy tym zdecydowanie stwierdzić, że działałem zgodnie z prawem.
- Pragnę przeprosić wszystkich, którzy poczuli się urażeni. Chciałbym przy tym zdecydowanie stwierdzić, że działałem zgodnie z prawem - stwierdził marszałek Sejmu.
Zastępca rzecznika prasowego PiS przypomniał, że z rządowych samolotów korzystał również premier Donald Tusk. - Wówczas nie podważano prawa szefa rządu do korzystania z transportu specjalnego. Prosiłbym o równe traktowanie wszystkich polityków, niezależnie od opcji - apelował Radosław Fogiel.
Na konferencji prasowej zabrakło jasnej deklaracji ze strony Kuchcińskiego, czy złoży rezygnację przed piątkiem, czyli głosowaniem nad wnioskiem o odwołanie marszałka Sejmu. Dziennikarze nie mogli zadawać pytań Kuchcińskiemu.
- Bardzo podoba mi się konstrukcja, że w kwietniu Centrum Informacyjne Sejmu nie wiedziało o tym, że marszałek Sejmu latał z rodziną samolotem. Jak rozumiem, urzędnicy spytali wówczas marszałka Sejmu i on nie pamiętał o żonie i dziecku na pokładzie? W dokumentach też tego nie było? - pytał Patryk Słowik z "Dziennika Gazety Prawnej".
- Pan Marszałek swoim wystąpieniem zamiast uspokoić sytuację to jeszcze ją pogorszył. Właściwie żaden polityk PiS nie jest w stanie bronić go w Sejmie podczas piątkowej debaty nad wotum. Jeden z nich napisał: "te loty nam się po prostu należały. Skandaliczne wystąpienie" - ujawniła Agnieszka Burzyńska, dziennikarka "Faktu".
- Kuchciński tajną bronią opozycji. Dzisiejszym oświadczeniem pokazał, że ma wielkie serce i pomoże opozycji powalczyć o wynik - ironizował w dyskusji Wojciech Wybranowski ("Do Rzeczy").
- Odwlekana reakcja PiS na loty marszałka Kuchcińskiego sprawia, że coraz mniej prawdopodobny jest wariant większości konstytucyjnej po wyborach dla "dobrej zmiany" - uważa analityk i politolog Marcin Palade.
GW
Inne tematy w dziale Polityka