Beata Pawlikowska zaskoczyła swoich czytelników radością z zatrudnienia ukraińskiego sprzątacza. Fot. Facebook/Beata Pawlikowska
Beata Pawlikowska zaskoczyła swoich czytelników radością z zatrudnienia ukraińskiego sprzątacza. Fot. Facebook/Beata Pawlikowska

Pawlikowska publicznie cieszy się, że sprząta u niej Ukrainiec. Rasistowski wpis?

Redakcja Redakcja Styl życia Obserwuj temat Obserwuj notkę 146

Znana podróżniczka i mentorka kobiet, Beata Pawlikowska, pochwaliła się w mediach społecznościowych pomocą sprzątacza z Ukrainy. Internauci nie kryli oburzenia wpisem celebrytki, oskarżając ją o rasizm i niezrozumiałe poczucie wyższości.

- Oleg pochodzi z Ukrainy i przyjechał dzisiaj z własnym odkurzaczem, który wyglądał jak żółta łódź podwodna. Kiedy wyszedł, znów pomyślałam, że jestem szczęśliwa. Szczęśliwa, bo mam to ogromne szczęście, że Oleg sprząta u mnie, a nie ja u niego - podzieliła się myślą z czytelnikami Beata Pawlikowska, które zamieściła w "wakacyjnym dzienniku szczęścia" pod datą 8 lipca. Był to najpewniej 2016 rok, nie wiadomo, dlaczego Pawlikowska pochwaliła się pracą Ukraińca w swoim domu akurat teraz. 


Mam to ogromne szczęście, że Oleg sprząta u mnie, a nie ja u niego.



Fani podróżniczki natychmiast zareagowali, zwracając uwagę na niestosowność wpisu pisarki.

- Spojrzałam na to z innej perspektywy. Chodzi o to, że w życiu wszystko jest nieprzewidywalne. Równie dobrze to ja mogłabym być osobą, która sprząta u Olega - broniła się Pawlikowska. - Kiedyś pracowałam jako sprzątaczka w hotelu i wiem jak to jest. Teraz pracuję jako ktoś inny i doceniam fakt, że dzisiaj ja nie sprzątam u kogoś, lecz ktoś u mnie. Nie wiem jak będzie jutro - dodała gwiazda.

Wyjaśnienia Pawlikowskiej nie przekonały komentatorów. - Nie doceniasz, tylko uważasz to za miarę swojego szczęścia. Wróć na ziemię kobieto, bo odleciałaś daleko. A edytowanie komentarzy niestety nic tu nie pomoże. Ten post jest strzałem w kolano - uważa czytelniczka Anna.

- To jest wpis z alternatywnej rzeczywistości. Nie tylko dlatego, że 8 lipca wypada w poniedziałek - zauważył dziennikarz "Do Rzeczy" Marcin Makowski.

- Pucybut Aditya wyczyścił mi buty w Kalkucie własną szmatą, która wyglądała, jak świętej krowie z gardła wyjęta. Kiedy wypucował, znów pomyślałam, że jestem szczęśliwa. Szczęśliwa, bo mam to ogromne szczęście, że Aditya wyczyścił mi buty, a nie ja myję jego bose nogi, bo nie ma butów - kpił bloger Marcin Ludwik Rey.

- Chyba po raz pierwszy jest mi bardzo przykro czytać wpis Pani autorstwa Beato. Nie spodziewałam się z Pani strony takich słów. Mam nadzieję, że Pan Oleg tego nie przeczyta. Trzeba mieć jednak troszkę więcej empatii i wyczucia - skrytykowała Pawlikowską Marta. 

Najpopularniejszy komentarz - liczący ponad tysiąc polubień - pod kontrowersyjnym zwierzeniem Pawlikowskiej opublikował Dawid. - Beata pochodzi z Polski. Zajmuje się pisaniem pseudointelektualnych pierdół. Kiedy przeczytałem jej post, pomyślałem, że jestem szczęśliwy. Szczęśliwy, bo nie wypisuję takich idiotyzmów za pieniądze. Już wolałbym sprzątać u kogoś w domu - stwierdził.

- My to byśmy chcieli, by oni się nauczyli, że tak nie można. Nic z tego. "Najwyższa kasta" ma w pogardzie czerń, czy to polską, czy ukraińską, czy w ogóle. Oburzamy się na Arłukowicza, a tu kolejny przykład. Szczęście, rozumicie, wakacyjne - podsumował dziennikarz "Gazety Polskiej" Wojciech Mucha.

Krytycznych komentarzy w sieci opublikowano znacznie więcej, a wyrozumiałość dla zwierzeń Pawlikowskiej jest w zdecydowanej mniejszości. Czy pisarka rzeczywiście mogła urazić obcokrajowca - w tym wypadku obywatela Ukrainy?

Beata Pawlikowska to była żona Wojciecha Cejrowskiego, również znanego podróżnika. Pisarka motywuje przede wszystkim kobiety, przedstawia diety według chińskiej filozofii pięciu przemian. Pisze o swoich podróżach do najdalszych zakątków świata, prowadziła programy w mediach publicznych i współpracowała z wieloma tytułami prasowymi.

Kilka lat temu Pawlikowska napisała poradnik o wychodzeniu z depresji. Została mocno skrytykowana przez lekarzy i chorych za postawienie tezy, jakoby z tej ciężkiej choroby każdy mógł wyjść o własnych siłach, bez pomocy specjalistów i leków. Pawlikowska na własnym przykładzie doradzała, by "znaleźć błędne dane, zastąpić je prawidłowymi i wgrać je na nowo do pamięci komputera". Część środowiska psychiatrów uznała spostrzeżenia pisarki za groźne dla cierpiących na depresję.

GW

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj146 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (146)

Inne tematy w dziale Rozmaitości