Aż 112 tys. złotych zalega Kazimierz Marcinkiewicz byłej żonie, Izabeli. Prokuratura postawiła byłemu premierowi zarzuty, ale ten lekceważy sprawę alimentacyjną.
Spór między Kazimierzem Marcinkiewiczem i jego byłą małżonką trwa od rozwodu w 2008 roku. Jak ustalił "Super Express", znany polityk uchylał się od płacenia alimentów w wysokości 4 tys. złotych miesięcznie. Łączna suma do 2019 roku przekroczyła 100 tys. złotych, ale komornik nie mógł wyegzekwować pieniędzy, ponieważ na koncie Marcinkiewicza nie ma... ani złotówki.
- Dochodzenie jest w toku. Prokurator ogłosił podejrzanemu zarzut uchylania się od obowiązku alimentacyjnego i narażenia przez to pokrzywdzonej na niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych - poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, Łukasz Łapczyński. - Podejrzany nie przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia - dodał prokurator.
Komornik zainteresował się apartamentowcem Marcinkiewicza o metrażu 70 m kwadratowych na warszawskiej Ochocie. Okazało się, że były premier wynajmuje lokal. W lutym tego roku komornik zdecydował o "zajęciu wierzytelności dłużnika z tytuły wynajmu mieszkania". Izabela Olchowicz otrzymała sądowny zakaz wypowiadania się o byłym mężu. Przed tą decyzją żaliła się w tabloidzie: - W sumie jest mi winny ponad 100 tys. złotych. Ciągle nie rozumiem: jak to możliwe, że on nie wykonuje wyroku? Jest ponad prawem? - pytała.
Marcinkiewicz w krótkiej rozmowie z Onetem zbagatelizował fakt postawienia mu zarzutów za uchylanie się od płacenia alimentów. - Chętnie pójdę do więzienia Ziobry. Wikt i opierunek i spokój, a dam radę, skoro wytrzymałem ze stalkerką trzy lata pod jednym dachem - powiedział. A za przestępstwo alimentacyjne grozi nawet do 2 lat pozbawienia wolności.
PiS zaostrzyło przepisy kodeksu karnego, a nowelizację podpisał prezydent Andrzej Duda w maju 2017. Za dług o równowartości co najmniej "trzech świadczeń okresowych" grozi rok więzienia. W przypadku niezaspokajania potrzeb życiowych ex-małżonka, grozi nawet do dwóch lat pozbawienia wolności. Alimenty przyznaje sąd, jeśli jedna strona jest winna rozpadowi związku. Kiedy ta przesłanka nie występuje, wysokość obowiązkowego świadczenia zależy od usprawiedliwionych potrzeb drugiej strony oraz zarobków i możliwości osoby, która ma płacić alimenty.
GW
Inne tematy w dziale Polityka