Rządzące w Polsce Prawo i Sprawiedliwość reaguje powściągliwie na antysemickie wybryki lub je bagatelizuje. Powodem jest polityka historyczna i tożsamościowa oraz konkurencja ze strony Konfederacji – twierdzi warszawski korespondent „Die Welt”.
Autor artykułu Philipp Fritz nawiązuje do „sądu nad Judaszem” – antysemickiego spektaklu, który miał miejsce w Wielki Piątek w Pruchniku na Podkarpaciu. Uczestnicy wydarzenia, w tym miejscowe dzieci, okładali kijami kukłę Żyda, a następnie podpalili ją i „wśród okrzyków gapiących się rodzin” wrzucili do rzeki.
Fritz pisze, że zarówno politycy opozycji, jak i minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński potępili całe zajście jako antysemickie. „Jednak zdecydowana większość członków narodowo-konserwatywnej partii rządzącej PiS milczała” – podkreśla autor.
Pochwały dla Lecha Kaczyńskiego
Fritz krytykuje partię Jarosława Kaczyńskiego, jednak chwali politykę prowadzoną przez jego brata - prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jak podkreśla niemiecki dziennikarz, Lech Kaczyński wielokrotnie zwracał uwagę na znaczenie historii żydowskiej dla Polski i nie zaprzeczał, że po napadzie Niemiec na Polskę poszczególni Polacy popełniali zbrodnie na Żydach.
Obecnie jednak narodowi konserwatyści popadają stale w konflikty z rządem Izraela premiera Benjamina Netanjahu. Przyczyną jest polityka tożsamościowa i historyczna – wyjaśnia Fritz. Jak zaznacza, oba kraje uważają się za bliskich partnerów. Jednak w polityce wewnętrznej PiS ignoruje antysemickie gafy członków parlamentu lub – jak w przypadku Pruchnika – bagatelizuje je.
Jak pisze Fritz, od uchwalenia tzw. ustawy o Holokauście w lutym 2018 roku w mediach społecznościowych dochodzi raz po raz do fali antysemickiego hejtu. „Pierwotnym celem ustawy był zakaz głoszenia opinii, że Polacy uczestniczyli podczas II wojny światowej w zbrodniach popełnionych przez Niemców” – tłumaczy autor zaznaczając, że pod naciskiem Izraela i USA tekst ustawy został złagodzony.
Fritz przypomina o demonstracji polskich nacjonalistów zorganizowanej w maju pod ambasadą USA. Na plakatach niesionych przez uczestników widniały hasła „Polska nie będzie waszą drugą Palestyną” i „Nie dla przemysłu Holokaustu”. „Polski rząd wykazał wstrzemięźliwość w potępianiu (tej demonstracji)” – ocenia autor. Fritz przypomina słowa premiera Mateusza Morawieckiego, że to Polacy byli największymi ofiarami, zastrzega jednak, że „własna historia (Polaków) jako ofiar” nie jest jedynym powodem „milczenia PiS o antysemickich incydentach”.
PiS boi się Konfederacji
Zdaniem korespondenta "Die Welt" przyczyną takiej postawy PiS należy szukać w istnieniu „prawicowo-radykalnej” Konfederacji. „Jej członkowie są otwarcie antysemiccy, a PiS stał się ich głównym wrogiem” – tłumaczy. Konfederacja próbowała przedstawić PiS jako „partię żydowską” i w ten sposób odebrać jej głosy.
Grzegorz Braun, zwolennik teorii spiskowych, twierdził, że PiS planuje osiedlać w Polsce Żydów z Izraela. Konfederacja zabiegała w wyborach europejskich o poparcie „ukierunkowanych narodowo młodych mężczyzn”, o których walczył także PiS. „Dlatego liderzy partii nadzwyczaj rzadko głośno krytykowali antysemityzm” – tłumaczy Fritz. W wyborach Konfederacja nie przekroczyła pięcioprocentowego progu wyborczego.
Fritz powołuje się na opinię Jonny Danielsa – Żyda i przewodniczącego fundacji From the Depths, który zwykle broni polityki PiS podkreślając, że w Polsce Żydzi mogą czuć się bezpieczniej niż w Niemczech czy Francji. „Partia (PiS) ponosi bez wątpienia współodpowiedzialność za stan polsko-żydowskich i polsko-izraelskich relacji, które dawno nie były tak złe jak obecnie” – powiedział Daniels „Die Welt”.
KJ
Inne tematy w dziale Polityka