W sobotę odbyła się premiera dokumentu Tomasza Sekielskiego o pedofilii i molestowaniu seksualnym w Kościele. W materiale padają mocne oskarżenia pod adresem wysokich hierarchów, którzy w pokazanych przypadkach nie zrobili nic, by pomóc ofiarom księży.
"Tylko nie mów nikomu" to film braci Tomasza i Marka Sekielskich, który powstał ze zbiórki 2,5 tys. osób. - Ten film został w całości sfinansowany ze zbiórki. W toku prac zgłosiło się do nas wiele ofiar, których historie nie znalazły się w tym dokumencie. Dotarły do nas nowe, szokujące dowody w tych sprawach. Dlatego zamierzamy nakręcić kontynuację i tak jak poprzednio chcemy, aby była to produkcja niezależna - poinformował były dziennikarz TVN.
„Tylko nie mów nikomu”. Sekielski pokazał zwiastun filmu o pedofilii w Kościele
Ks. Cybula wykorzystywał ministrantów
Sekielski spotkał się z ofiarami księży z różnych parafii w Polsce. Najgłośniejszy jest przypadek ks. Franciszka Cybuli, który zmarł w lutym 2019 roku. Mężczyzna, zmuszany przez wiele lat do czynności seksualnych, poinformował o skandalu abp Sławoja Głodzia i gdańską kurię. Doszło do konfrontacji ofiary z prześladowcą tuż przed śmiercią Cybuli. Ksiądz przyznał się do aktów seksualnych z 12-letnim wówczas ministrantem. - Była chwilka pieszczenia i... wracaliśmy do swoich spraw - wyznał w momencie rozbrajającej szczerości ks. Cybula. W dokumencie Sekielskiego wielokrotnie pojawia się Lech Wałęsa - przyjaciel śp. prałata Henryka Jankowskiego, jak i swojego kapelana, ks. Cybuli. Ofiara duchownego opowiedziała, jak wyglądały spotkania w domu w Gowidlinie.
To było troszkę dla humoru, to nie szło w złym kierunku.
- Chodź, zobacz, coś się stało - zagadywał ks. Cybula ministra, stojąc ze spuszczonymi spodniami. - Zobaczymy, czy Tobie tak stanie - dodawał. Mężczyzna przed kamerą potwierdził, że do kontaktów seksualnych z ks. Cybulą dochodziło więcej, niż 10-20 razy. Co przed śmiercią mówił emerytowany kapelan? - To było troszkę dla humoru, to nie szło w złym kierunku - wspominał ks. Cybula. - Miałeś apetyt i byłeś męskim chłopcem - dodał. Sekielski zarejestrował moment, w którym karetka zabiera zmarłego duchownego z domu. Chciał z nim porozmawiać, ale się spóźnił.
Ofiara stawała przed katem
Inny przypadek, opisany w filmie, to ksiądz z archidiecezji warszawskiej, który mimo prawomocnego wyroku sądu z zakazem zbliżania się do dzieci, prowadził rekolekcje dla najmłodszych. Nie chciał rozmawiać z dziennikarzami, zamknął się przed nimi w swoim pokoju. Anna Misiewicz, ofiara księdza pedofila w wieku zaledwie 7 lat, po latach traumy odwiedziła swojego oprawcę w kościelnym ośrodku dla emerytów. Historia wydarzyła się ponad 30 lat temu, kobieta wróciła do niej pamięcią. Odwiedzony duchowny był wyraźnie zaskoczony niespodziewaną wizytą. Przeprosił swoją ofiarę i przyznał, że opętało go wówczas niezdrowe pożądanie. Spodziewa się też, że Bóg go sprawiedliwie osądzi. Ksiądz-pedofil miał pretensje, że pani Anna nie przyszła do niego dużo wcześniej na spotkanie. Wtedy - jak podkreślił - mógłby wynagrodzić ból tak, jak tylko by mógł. Zasugerował wypłatę pieniędzy. Ofiara duchownego przyjęła przeprosiny, ale o żadnej zapomodze nie chciała słyszeć.
Ostatni przypadek dotyczy ks. Eugeniusza M., kustosza sanktuarium w Licheniu, budowniczego bazyliki. W tym fragmencie nie pojawiają się ofiary, które żądają konfrontacji z prześladowcą. Sekielski przeczytał jednak widzom list, w którym dowiadujemy się o dramacie chłopca. Oszczędności ze skarbonki przeznaczył na budowę kościoła. Ks. M. odpisał mu i zaprosił do Lichenia. Chłopiec był wielokrotnie gwałcony przez znanego kapłana, również na wczasach. Dziś ofiara Eugeniusza M. pełni posługę kapłańską. Rzecznik Zgromadzenia Księży Marianów potwierdził, że wokół M. toczyło się postępowanie kościelne i został on odsunięty od posługi.
Terlikowski: Kościół wymaga oczyszczenia
Głos w sprawie głośnego filmu zabrał publicysta katolicki, Tomasz Terlikowski. - Nie, nie oglądałem go jeszcze, ale z informacji jakie docierają wynika, że historie jakie przedstawia dziennikarz są prawdziwe, a to oznacza, że trzeba się z nimi zmierzyć. Nie wystarczy oznajmić z oburzeniem, że to kolejny atak na Kościół. Trzeba uczciwie odpowiedzieć na pytanie, czy, a jeśli tak, to kto i dlaczego ich chronił, czy ich historie są wyjątkiem od reguły czy przykrą regułą - napisał.
- Ta odpowiedź należy się nie tyle mediom, ile wiernym, którzy powierzają Kościołowi swoje dzieci. Jako ojciec piątki chcę wiedzieć, czy ludzie, którzy bronili przestępców seksualnych nadal pełnią swoje funkcje, czy mogą nadal decydować o tym, kto będzie pracował z dziećmi i młodzieżą, a kto nie, czy rozliczyli się ze swoich decyzji. I nie przekonuje mnie argument, że film został zrobiony przez osobę nieobiektywną, bo nawet jeśli jest to prawda (a w pewnym stopniu zapewne jest), to istotne jest, co innego: czy historie opowiedziane w filmie są czy nie są prawdziwe - zaznaczył Terlikowski.
Dobro Kościoła wymaga oczyszczenia.
- Dobro Kościoła wymaga oczyszczenia, a nie udawania, że nic się nie dzieje - zakończył swój wpis publicysta.
Następnym wątkiem, poruszonym przez Sekielskiego, będzie afera wokół SKOK-ów. Podobnie jak przy tworzeniu "Tylko nie mów nikomu", tak i w tym przypadku dziennikarz zbiera pieniądze od darczyńców. Sekielski zapowiedział, że wróci do tematu pedofilii w Kościele.
Obejrzyj film "Tylko nie mów nikomu"
GW
Zobacz galerię zdjęć:
Premiera dokumentu "Tylko nie mów nikomu"
Inne tematy w dziale Społeczeństwo