Zarówno rząd, jak i ZNP i FZZ przedstawili kolejne rozwiązania, ale żadna ze stron ich nie zaakceptowała. Związkowcy chcą podwyżek jeszcze w tym roku, strona rządowa przesuwa je w czasie. Beata Szydło apeluje o ustępstwa na czas egzaminów.
- Jeżeli strona rządowa chciała dzisiaj z nami rozmawiać, to byliśmy absolutnie przekonani co do tego, że pojawią się propozycje, które będą choćby korespondowały z tym, o czym mówią związki zawodowe – powiedział szef ZNP Sławomir Broniarz.
Poinformował, że strona związkowa zaproponowała nowe rozwiązania. - Chcąc ten pożar ugasić, chcąc zniwelować poczucie napięcia, zaproponowaliśmy kolejne rozwiązanie, które odnosi się do kalendarza 2019 r. Było wyjściem naprzeciw propozycjom rządu w kontekście ustawy budżetowej. Nie przyjmujemy do wiadomości faktu, że jesteśmy w trakcie realizacji budżetu, bo przypomnę po raz kolejny – kiedy budżet został już podpisany, dwa tygodnie później ni stąd ni zowąd znalazło się ponad 21 mld zł – podkreślił.
W ocenie Broniarza propozycja rządu może być dyskutowana w "odległym horyzoncie czasowym". - Ale problem, który wyciągnął na szkolne korytarze 600 tysięcy nauczycieli i pracowników administracji obsługi jest już tu i teraz, i on dotyczy kwestii płacowych - zaznaczył.
Broniarz dodał, że ZNP i FZZ podtrzymują swoją decyzje o kontynuacji strajku. Podziękował wszystkim pracownikom oświaty, którzy przyłączyli się do strajku za "poświęcenie i gest odwagi".
Szef Branży Nauki, Oświaty i Kultury FZZ Sławomir Wittkowicz stwierdził, że dzisiejszego spotkania rząd nie przedłożył żadnej nowej propozycji, a jedynie podtrzymał niedzielne porozumienie z NSZZ "Solidarność", które zostało odrzucone przez pozostałe centrale związkowe. - Nie ma żadnych przesłanek do tego, żebyśmy rozważali zawieszenie bądź ograniczenie akcji strajkowej - stwierdził.
Dodał, że związki zaproponowały rozłożenie podwyżek wynagrodzeń zasadniczych o 30 proc. na trzy raty. - Byliśmy gotowi rozmawiać o większej liczbie. Rząd odrzucił to bez chwili zastanowienia - powiedział. Według Wittkowicza rząd przyszedł z propozycją: "to, co daliśmy Solidarności jest na stole i albo dopisujecie się łaskawie do tego porozumienia, albo możecie iść strajkować sobie dalej". "Skorzystamy z tej oferty" - podkreślił.
Jego zdaniem "o złej woli strony rządowej świadczą dwa fakty: zerowa reakcja na jakiekolwiek propozycje składane przez Forum Związków Zawodowych i Związek Nauczycielstwa Polskiego oraz zerowa reakcja na argumenty i propozycje przedkładane przez stronę pracodawców". - Wyliczaliśmy dzisiaj, że brakuje nam 2-3 mld zł, żeby zawrzeć kompromis, porozumienie i ograniczyć bądź zawiesić akcję strajkową. Pracodawcy wskazali źródło finansowania w roku 2019 tej różnicy. Odpowiedzią było powtórzenie przez panią premier Beatę Szydło stanowiska rządu, że ponad to, co dali "Solidarności" nie wyjdą - mówił Wittkowicz.
Ocenił, że dwie centrale związkowe negocjują nie tylko z rządem. - Staliśmy się zakładnikami polityki jednej z central związkowych, która dzisiaj odbywa się kosztem środowiska oświatowego. A jutro to możemy się domyślać, która kolejna grupa będzie przehandlowana i za co - dodał.
Wicepremier Beata Szydło powiedziała, że "wciąż aktualne i wciąż otwarte do podpisania przez pozostałe centrale związkowe" jest to porozumienie, które rząd podpisał z "Solidarnością".
- Zaproponowaliśmy również rozmowę o drugiej części tego porozumienia, czyli o nowym kontrakcie społecznym i skróceniu okresu dochodzenia do tych maksymalnych wynagrodzeń, które w wyniku tej zmiany w systemie wynagradzania mogłyby być osiągnięte. Pierwotnie proponowaliśmy w 2023, a w tej chwili mówmy o roku 2022 czy 2021 r. - wyliczała. Ale, jak podkreśliła, strona związkowa odrzuciła to rozwiązanie.
Szydło mówiła, że dzisiejsze spotkanie było zorganizowane m.in. dlatego, że pojawiły się informacje o zaostrzeniu strajku. - Że ma być przeprowadzona okupacja w niektórych z placówek oświatowych, polegająca być może na tym, że dzieci nie zostaną do szkół wpuszczone, a jutro - tak jak przypomnę - rozpoczynają się egzaminy - powiedziała wicepremier.
- Więc w imię odpowiedzialności za młodzież, za właśnie te egzaminy, poprosiliśmy dziś stronę związkową o to, by odstąpiono od takich zamiarów, jeżeli one się pojawiły i mam nadzieję, że do tego nie dojdzie - dodała.
Zwróciła się też z prośbą do samorządowców, aby wsparli dyrektorów szkół i młodzież przy organizacji tych egzaminów, które od jutra rana się rozpoczynają.
Szydło po raz kolejny zadeklarowała, że strona rządowa jest otwarta na rozmowy. - Natomiast, oczywiście w tej chwili potrzebne jest przede wszystkim jakieś ustępstwo jeśli chodzi o ten czas egzaminów - zaznaczyła.
W poniedziałek rozpoczął się zorganizowany przez Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych strajk w szkołach. Przystąpiła do niego też część nauczycieli z oświatowej "Solidarności", m.in. z województw: wielkopolskiego, pomorskiego, śląskiego, dolnośląskiego, warmińsko-mazurskiego i kujawsko-pomorskiego. Według ZNP w strajku biorą też udział nauczyciele niezrzeszeni w żadnym ze związków.
Rozpoczęty w poniedziałek strajk zbiega się w czasie z zaplanowanymi na kwiecień egzaminami zewnętrznymi: 10, 11 i 12 kwietnia ma odbyć się egzamin gimnazjalny, 15, 16 i 17 kwietnia – egzamin ósmoklasisty, a 6 maja mają rozpocząć się matury.
Ponad 350 tys. uczniów klas III gimnazjalnych z prawie 7 tysięcy w całym kraju powinno w środę, czwartek i piątek przystąpić do obowiązkowego egzaminu gimnazjalnego. Pierwszego dnia będzie sprawdzana ich wiedza humanistyczna, drugiego - matematyczno-przyrodnicza, trzeciego - z języków obcych. Będzie to ostatnia sesja egzaminu gimnazjalnego. Od 1 września 2019 r. gimnazja przestaną istnieć.
- Z naszej strony wszystko, jak co roku, jest już gotowe: arkusze wydrukowane, gotowe do wysyłki, jutro zgodnie z wszystkimi procedurami będą dostarczone do szkół - powiedział dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej Marcin Smolik. - Szkoły zgłaszają, że mogą mieć problemy z przeprowadzeniem egzaminów, ale nie jest to duża liczba szkół - zaznaczył. Kuratoria przekazują dyrektorom informacje o osobach chętnych do pracy w zespołach nadzorujących egzaminy.
Informację o tym, w ilu szkołach egzamin być może się nie odbędzie, poznamy tak naprawdę w środę, ponieważ część nauczycieli jest skłonna zawiesić strajk na czas egzaminów. - Wiem, że to jest trudne, ale trzeba spokojnie poczekać do jutra - zaznaczył dyrektor CKE.
Sławomir Broniarz wieczorem w TVN24 podkreślił, że "jeżeli nauczyciel chce zawiesić swój udział w strajku i wziąć udział w egzaminach, to ma do tego pełne prawo i ze strony ZNP nie spotka go żadna kara, czy nagana". Dodał, że "nauczyciel ma do tego suwerenne prawo, bo to jego decyzja - on do tego strajku wchodzi i on ma prawo ten swój udział w strajku zawiesić".
Wskazał też, że związek nie jest przeciwko temu, żeby były egzaminy. "Ci (nauczyciele), którzy są gotowi do egzaminów, mają prawo (uczestniczyć w nich) i nie będzie żadnych przeciwdziałań ze strony szefostwa związku" - dodał.
ja
Inne tematy w dziale Społeczeństwo